Żydowsko-arabska wojna stuletnia

Prof. SHLOMO AVINERI, izraelski politolog i filozof: Sto lat temu jeden krótki i prywatny list otworzył Żydom furtkę do własnej państwowości. Jego interpretacje i skutki budzą emocje do dziś.

28.11.2017

Czyta się kilka minut

„Przeprosinowe” przyjęcie dla dzieci  palestyńskich z obozu dla uchodźców al-Aida, zorganizowane przez Banksy’ego  w rocznicę deklaracji Balfoura,  Betlejem, 1 listopada 2017 r. / AHMAD GHARABLI / AFP / EAST NEWS
„Przeprosinowe” przyjęcie dla dzieci palestyńskich z obozu dla uchodźców al-Aida, zorganizowane przez Banksy’ego w rocznicę deklaracji Balfoura, Betlejem, 1 listopada 2017 r. / AHMAD GHARABLI / AFP / EAST NEWS

KAROLINA PRZEWROCKA-ADERET: Co rocznica, to gwałtowny spór w izraelskiej przestrzeni publicznej. O co właściwie kłócą się Izraelczycy?

SHLOMO AVINERI: Mówimy o historycznej rzeczywistości, która, jak wiele wydarzeń w XX w., ma więcej niż jedną interpretację. Jeśli spojrzysz choćby na historię Polski w czasie I wojny światowej i na sposób, w jaki Piłsudski zmienił swoje poglądy i pozycję między walczącymi wtedy państwami, możesz zobaczyć, że różnica w ocenie tamtych wydarzeń jest normalna.

W 1917 r. brytyjski minister spraw zagranicznych Arthur J. Balfour pisze do barona Waltera Rothschilda, jednego z liderów syjonistycznych w Anglii, że Wielka Brytania „przychylnie zapatruje się na ustanowienie w Palestynie narodowego domu dla narodu żydowskiego”. 30 lat później ONZ otwiera drogę do utworzenia państwa, rok później, w maju 1948 r., powstaje Izrael. A jednak premier Neta­njahu mówi, że deklaracja nie spełniła swej obietnicy danej Żydom, gdyż Holokaust zdążył pochłonąć jedną trzecią narodu.

Możemy wyłączyć z tego wywiadu Benjamina Netanjahu? Jeśli tak, proszę zacząć jeszcze raz.


Rzadko które okazje rozgrzewają w Izraelu tyle emocji, co rocznice wydarzeń historycznych >>>


Pytam o to, dlaczego krótki, prywatny list z 1917 r. wzbudza do dziś tak ogromne emocje?

W 1917 r. Wielka Brytania nie kontrolowała jeszcze Palestyny, która należała do Imperium Osmańskiego. Ale były już powody, aby sądzić, że po zakończeniu wojny ten stan rzeczy się zmieni. Deklaracja, będąca właściwie bardzo nieprecyzyjnym oświadczeniem, a ponadto mającym charakter prywatnego listu, stała się jednym z pierwszych międzynarodowych znaków poparcia – i to ze strony Londynu, znaczącej siły na Zachodzie – dla ruchu syjonistycznego. Mowa była w niej o stworzeniu narodowego domu dla Żydów, a nie żydowskiego państwa w Palestynie. O tym, co oznacza wyrażenie „narodowy dom”, spierano się przez kolejne lata. I to stało się później przyczyną niezgody oraz różnych interpretacji między Brytyjczykami, Żydami i Arabami.

Tym ostatnim poświęcono w liście osobny wątek. „Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą – pisał lord Balfour – że [rząd brytyjski] nie uczyni nic, co mogłoby zaszkodzić obywatelskim czy religijnym prawom istniejących w Palestynie społeczności nieżydowskich oraz prawom i statusowi politycznemu, z jakich Żydzi korzystają w każdym innym kraju”.

No właśnie. Powstał poważny problem, jak pogodzić ze sobą dwie obietnice: tę daną Żydom oraz tę daną wcześniej Arabom.

To znaczy?

Po wygranej w I wojnie światowej Brytyjczycy i Francuzi podzielili między siebie i następnie okupowali część pokonanego Imperium Osmańskiego, głównie Bliski Wschód i Lewant. Niektóre miejsca znalazły się pod francuską strefą wpływów, niektóre pod brytyjską, a niektóre wspólnie, co zakładała umowa Sykes-Picot z 1916 r., trzymana w sekrecie podczas wojny. Mówiła ona też o powstaniu wielu krajów, które wcześniej nie istniały jako odrębne jednostki państwowe, a których ziemie były wcześniej częścią Imperium Osmańskiego.

Jaka była motywacja Londynu i Paryża?

Brytyjczycy i Francuzi zrobili to m.in., aby otrzymać wsparcie Arabów z tego regionu – w większości muzułmanów – w wojnie z Turcją, z jej sułtanem, który jednocześnie miał tytuł kalifa muzułmańskiego świata. Otrzymanie tego wsparcia było zadaniem trudnym. A więc Brytyjczycy we własnym interesie nie tyle obiecali niepodległość w arabskim regionie, lecz wyzwolenie spod tureckiej okupacji.

A do czego potrzebna była Brytyjczykom przychylność europejskiego ruchu syjonistycznego?

W 1917 r. Brytyjczykom zależało na tym, aby opinia publiczna w USA popierała przyłączenie się tego kraju do wojny po stronie państw Ententy i przeciwko Niemcom. Dwie grupy społeczne w Stanach były temu przeciwne. Pierwszą była rzecz jasna duża etniczna niemiecka emigracja, prawie 20 mln ludzi, którzy nie chcieli widzieć ich nowego kraju w stanie wojny ze starym. Druga grupa to była populacja żydowska, znacznie mniejsza, bo licząca prawie 2 mln ludzi. Większość z nich uciekła z Rosji po 1881 r., uchodząc przed antysemityzmem i pogromami w carskiej Rosji. Oni z kolei nie chcieli, aby ich nowy kraj włączył się do wojny po stronie Rosji, będącej częścią antyniemieckiej koalicji. Stąd jednym ze sposobów, w jaki brytyjski rząd starał się zdobyć poparcie dla pomysłu włączenia się USA do wojny, była deklaracja wsparcia dla ruchu syjonistycznego.

Który w tym czasie był słaby i podzielony, choć skupiony wokół jednej idei: utworzenia państwa żydowskiego.

Od 1897 r., czyli od pierwszego kongresu syjonistów w Bazylei, ich ruch próbował pozyskać wsparcie dla swojego pomysłu, ale bez większego sukcesu. Ideą ojca ruchu syjonistycznego, Theodora Herzla, było wcześniej to, aby zdobyć poparcie od Turków, którzy umożliwiliby Żydom utworzenie ich domu narodowego w Palestynie [należała wtedy do Turcji – red.]. Warto zwrócić uwagę, że ruch narodowy niekoniecznie wiąże się z natychmiastowym utworzeniem państwa – to wcześniej wspólnota polityczna, kulturowa, językowa... A zatem syjonistom chodziło o uznanie aspiracji narodowych Żydów w Palestynie.

Po wybuchu I wojny światowej wzrosło zapotrzebowanie na aceton, niezbędny do produkcji amunicji. Syjonistyczna mitologia głosi, że o pomoc w produkcji 30 tys. ton acetonu Winston Churchill zwrócił się do wybitnego brytyjskiego chemika Chaima Weizmanna, działacza syjonistycznego. Ten zamiast zapłaty miał poprosić w zamian o... dom dla Żydów w Palestynie.

Weizmann faktycznie przyczynił się do brytyjskiego wysiłku wojennego w przemyśle chemicznym. Ale nie to było powodem, dla którego Brytyjczycy zdecydowali się na deklarację. Weizmann był w tym czasie mało znaczącym profesorem w Manchesterze. Choć dzięki swym powiązaniom z brytyjskim przemysłem wojennym miał dojście do brytyjskich polityków, co oczywiście pomogło całej sprawie. Co ciekawe jednak, powód, dla którego Brytyjczycy wsparli postulaty żydowskie, był ten sam, dla którego poparli wiele innych deklaracji wspierających arabski ruch narodowy na Bliskim Wschodzie. Składali też obietnice Włochom i Rosji... A potem, gdy wojna się skończyła, Brytyjczycy obudzili się z problemem, bo każdemu coś naobiecywali. I każdy miał swoją interpretację tej obietnicy.

A więc ruch syjonistyczny dostał od Brytyjczyków prezent właściwie przypadkiem?

Gdy w 1922 r. Brytyjczycy otrzymali od Ligi Narodów mandat w Palestynie, Żydzi poczuli, że ich idea ma szersze wsparcie. Ale nie wiedzieli, czy w przyszłości zaowocuje to własnym państwem. Bo trzeba oddzielić obietnice, które poczyniono przed wojną, od tego, co realnie było możliwe po wojnie. Przed 1914 r. mówiono o niepodległości dla Kurdów i Ormian, o utworzeniu ich państw. To się nie powiodło. Różne więc były tych obietnic losy.

Co więc dobrego wyniknęło z tej ­deklaracji?

Dobre skutki nie wzięły się z samej deklaracji, lecz objawiły się 30 lat po I wojnie światowej. Jak już powiedzieliśmy, deklaracja Balfoura była pierwszym krokiem na drodze do żydowskiej niepodległości. W 1947 r. ONZ zaakceptowało żydowskie prawo do samostanowienia. Tak samo zresztą, jak zaakceptowało palestyńskie prawo do samostanowienia na bazie podziału, który wciąż wydaje się jedynym sensownym sposobem na rozwiązanie problemu dwóch narodowych ruchów: żydowskiego i palestyńskiego. Oba aspirują bowiem do tej samej ziemi, jedynym sprawiedliwym rozwiązaniem jest zatem rozwiązanie dwupaństwowe.

A jednak Palestyńczycy do dziś czują się listem Balfoura pokrzywdzeni. Co można było zrobić lepiej?

Nie zajmuję się przepisywaniem historii, nie umiem więc odpowiedzieć. Poza tym sądzę, że ta historia potoczyła się bardzo dobrze. Celem ruchu syjonistycznego było utworzenie żydowskiego domu narodowego, a potem – własnego państwa. Żydzi, podobnie jak Arabowie i Palestyńczycy, mają prawo do samostanowienia. Poza tym nie możemy zapominać, że deklaracja Balfoura ujrzała światło dzienne w warunkach imperialistycznych. W tych samych, w jakich utworzono Irak, Syrię i Liban. Teraz są one niepodległymi krajami, a przecież nie były takimi za czasów osmańskiego imperium.

Nie będę mówił Palestyńczykom, co mają myśleć. Nie chcę krytykować arabskiej propagandy, ale w sposobie, w jaki prezentują deklarację Balfoura, jest nieścisłość. Nie biorą pod uwagę faktu, że Brytyjczycy zobowiązali się w deklaracji również do przestrzegania praw Arabów. To nie była obietnica dana tylko Żydom. Oczywiście później powstał problem: jak tych dwóch obietnic dotrzymać jednocześnie. Poza tym proszę zauważyć, że jedną z porażek w świecie arabskim jest to, że ani w przeszłości, ani dziś nie potrafią zbudować demokratycznego kraju. Gdybym był Arabem, zadałbym sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje.

Deklaracja z 1917 r. nie jest odpowiedzialna za zaostrzenie konfliktu palestyńsko-izraelskiego?

Ten konflikt – między dwoma ruchami narodowymi, żydowskim i palestyńskim – zaczął się wcześniej, wtedy, gdy powstał ruch syjonistyczny. Deklaracja była jednym z punktów na osi czasu w tym trwającym ponad sto lat konflikcie. Choć oczywiście ważnym punktem w historii syjonizmu.

Przełomowym?

Nie, ale na pewno ważnym. Ten jeden list nie miał znaczenia ostatecznego. Poza tym uważam, że w historii nie ma punktów zwrotnych. ©


1897: pierwszy kongres syjonistyczny w Bazylei postuluje utworzenie państwa żydowskiego.

Listopad 1917: deklaracja Balfoura, Wielka Brytania obiecuje syjonistom wsparcie dla idei „żydowskiego domu narodowego” w Palestynie.

Grudzień 1917: Brytyjczycy zajmują Palestynę, koniec 400 lat panowania Turcji w regionie.

1922: Wielka Brytania otrzymuje od ONZ mandat do sprawowania władzy w Palestynie.

Lata 20. i 30. XX wieku: kolejne emigracje Żydów z Europy do Palestyny spotykają się z oporem Arabów oraz stawiają Brytyjczyków w trudnej sytuacji w związku z obietnicami, jakie złożyli obu narodom.

1947: po Holokauście ONZ zgadza się na podzielenie ziemi i utworzenie dwóch państw w regionie, arabskiego i żydowskiego. Arabowie odrzucają ten plan, ­wybucha wojna.

1948: Żydzi deklarują niepodległość i ­tworzą państwo Izrael.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2017