Rezonans magnetyczny

„Nadzieja”, zrealizowana na podstawie zdarzeń z życia reżyserki, mogłaby pomóc w psychoterapii par. Bez względu na to, czy zostały doświadczone śmiertelną chorobą.

07.12.2020

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Nadzieja” / MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z filmu „Nadzieja” / MATERIAŁY PRASOWE

Ten film przemknął wczesną jesienią przez nasze kina, ale dziś jest okazja, by za pośrednictwem VOD wreszcie nadrobić ewentualną zaległość. „Nadzieja” Marii Sødahl, norweski kandydat do Oscara, to historia nawet bardziej na ten czas – kalendarzowo, problemowo i nastrojowo.

W odświętną, bożonarodzeniową scenerię, pomiędzy góry prezentów, rozmigotane dekoracje i pachnące korzennie szklaneczki grogu zaplątały się sprawy ostateczne – w przededniu Wigilii u Anji zdiagnozowano terminalną chorobę. Już za chwilę chorować będzie cały dom, wraz z przyległościami: partner, trójka dzieci i tyluż pasierbów, a także przyjaciele bohaterki i jej ojciec – wszyscy w oczekiwaniu na operację, której ma się poddać Anja, z nikłą szansą na przeżycie.

Scenarzystka i reżyserka w jednej osobie przeprowadza nas na przestrzeni niespełna dwóch tygodni przez proces nie tyle oswajania choroby i możliwego odejścia, ile przyspieszonego dojrzewania. Musi je przejść dwoje metrykalnie dojrzałych ludzi, czyli czterdziestokilkuletnia Anja i sporo od niej starszy Tomas. „Nadzieja” bardziej niż o guzie mózgu i samej nadziei opowiada bowiem o dynamice związku, który zastygł w ogranych przez lata zależnościach i rolach.

Może to nie przypadek, że oboje bohaterowie pracują od lat w teatrze, w blasku reflektorów, pod obstrzałem mediów, pod presją błyskotliwej kariery. Tak czy inaczej, ten film, zrealizowany na podstawie prawdziwych zdarzeń z życia reżyserki, mógłby pomóc w psychoterapii par. Bez względu na to, czy zostały kiedykolwiek doświadczone śmiertelną chorobą.

„Nie musisz mnie kochać tylko dlatego, że umieram, ale muszę wiedzieć, że mi pomożesz” – w każdym innym filmie takie zdanie puentowałoby łzawą love story. Tymczasem u Sødahl brzmi niczym najprostsze i najszczersze podsumowanie oczekiwań, jakie osoba z „wyrokiem” ma wobec bliskiego jej człowieka. A zarazem odnosi się do tych wszystkich niezgrabnych, chybionych gestów, które popełnia się próbując nieść pocieszenie, ratunek czy ulgę. I do wszystkich przestrzelonych słów serwowanych w dobrej wierze.

„Nadzieja” bowiem to także film, który pyta, jak w domu rozmawiać o ciężkiej chorobie – z partnerem, dzieckiem w takim czy innym wieku albo z niedołężniejącym ojcem, który właśnie zjechał na święta. Tu, w przytulnym i dostatnim domu dwojga uznanych artystów, zamiast magii, nostalgii, witania nowego roku, odbywa się pożegnalny rytuał. A raczej finałowe odliczanie wedle kalendarza, który zaraz po Nowym Roku może nagle się zatrzymać.

Z początku Anja i Tomas próbują za wszelką cenę ratować święta i utrzymują niepomyślne rokowania w tajemnicy. Ona już wie, że nie pojedzie do Indii ani nawet nie zdąży pójść do dentysty, najważniejsze jednak, by innym nie zafundować traumy. Lecz jeszcze ważniejsze staje się dla niej przeprowadzenie wszystkich, niekoniecznie bezboleśnie, do dalszego życia – bez niej.

Twórczyni filmu dozuje nam emocje niczym doświadczona lekarka. Wie, że zbyt duża dawka może wywołać mdłości; w medycynie cel też nie zawsze uświęca środki. Jej sposób opowiadania o damsko-męskiej relacji bardziej niż lekoterapię przypomina rezonans magnetyczny – Sødahl stosuje własną metodę obrazowania tkanek, które pod wpływem promieniowania zaczynają ujawniać swoją patologiczną strukturę. Niespodziewany przerzut z płuc do mózgu oznacza przecież dla Anji i Tomasa brutalne „sprawdzam”. Podczas gdy on rozpaczliwie próbuje romantyzować całą sytuację, namawiając Anję do wzięcia odkładanego latami ślubu, ona chce poznać jej prawdziwy sens. Zadaje przy tym niewygodne pytania, prowokuje spóźnione wyznania, wymusza obietnice, jakby za wszelką cenę chciała wiedzieć, co tak naprawdę za sobą zostawia.

Nominowana do Europejskiej Nagrody Filmowej Andrea Bræin Hovig i Stellan Skarsgård w rolach głównych obierają swoich bohaterów z kolejnych warstw, zanim dotrą do samej istoty tego, co ich łączy. W tym również do założycielskich nierówności i zgodnie kultywowanych przemilczeń, które złożyły się na stabilną, bądź co bądź, rodzinną konstrukcję. Do tych dziwnych, niedostrzegalnych na co dzień splotów poświęcenia, erotyki, czułości i władzy, które dopiero śmiertelne zagrożenie unaocznia i nazywa po imieniu. „Vedro con mio diletto”, miłosna aria Antonia Vivaldiego w wykonaniu Jakuba Józefa Orlińskiego, zupełnie co innego oznacza na początku, a co innego w finale „Nadziei”.

I jest to jedyny obecny tu akcent operowy w każdym znaczeniu tego słowa. Na filmie Sødahl, nominowanej do EFA za reżyserię, adepci kina mogliby się uczyć budowania tragedii bez patosu. Łatwo odwołać się do typowo skandynawskiej powściągliwości, ale tutaj na uwagę zasługuje przede wszystkim ekonomika środków wyrazu. Tym cenniejsza, że film oddaje najróżniejsze stany świadomości i przeżywania.

Na przykład cierpienie Anji to nie tylko cierpienie „skazanej” matki, która zamartwia się o przyszłość swoich dzieci. W mniejszym stopniu to także frustracja kobiety, która właśnie wtedy, gdy wreszcie mogła się spełnić jako choreografka w teatrze, jest zmuszona zejść ze sceny. Poczucie niesprawiedliwości, niedowartościowania czy zwyczajna zazdrość o partnera kumulują się w nieprzeniknionej do końca aktorskiej kreacji.

I jeszcze ta najbardziej prymarna potrzeba – życia, normalności, bycia blisko tak długo, jak się da. Bo „Nadzieja”, z całą jej onkologiczną otoczką i z godnymi pozazdroszczenia obrazkami ukazującymi funkcjonowanie norweskiej służby zdrowia, to wcale nie jest film o umieraniu. ©

NADZIEJA (Håp) – reż. Maria Sødahl. Prod. Norwegia/Szwecja 2019. Dostępny na platformie Premiery CANAL+.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2020