Reformator w Bernie

Wstań - tak brzmiało lapidarne, z gruntu ewangeliczne hasło pierwszego krajowego spotkania szwajcarskiej młodzieży katolickiej. Słowo, którym Jezus przywrócił do życia młodzieńca z Nain. Po dziewięciu miesiącach przerwy w zagranicznych podróżach Jan Paweł II postanowił spotkać się z Kościołem, który powoli obumiera.

13.06.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

Pielgrzymka do Szwajcarii wpisała się w nauczanie Papieża z ostatnich lat: Europejczycy nie mogą się wstydzić wyznawania i głoszenia Ewangelii, a przyszłość Kościoła znalazła się w rękach młodzieży.

W świeckich rękach

Vilters, położone nieopodal Chur, potwierdza stereotypowe wyobrażenia wioski w szwajcarskich Alpach: kilkadziesiąt zadbanych domów u stóp ośnieżonych szczytów, wśród gospodarstw niewielki kościół z cebulastą dzwonnicą, a tuż nad nim pastwiska i szumiący wodospad. Przez pięć dni w tygodniu świątynia stoi zamknięta na cztery spusty. Proboszcz musi obsłużyć także pobliskie miejscowości, do Vilters dojeżdża dopiero w weekend. Skromnych rozmiarów nawa zapełnia się wówczas najwyżej do połowy, choć mieszka tu ponad tysiąc katolików. Dużym zainteresowaniem cieszy się tylko Msza w pierwszą niedzielę miesiąca, zwana przez miejscowych zaduszną (Seelensonntag). W kościele nie spotyka się małych dzieci, bo dorosłych rozprasza ich płacz. Liczba regularnie praktykujących katolików nie przekracza w Szwajcarii 10 proc. W niektórych świątyniach od lat nie odprawiano Mszy.

Parafię, na ogół zwaną w Szwajcarii gminą (Kirchengemeinde), prowadzą dwie złożone ze świeckich rady: parafialna (Pfarreirat) i administracyjna (Kirchenverwaltungsrat). Pierwsza spotyka się trzy razy w roku, ma wspierać proboszcza i świeckich duszpasterzy; druga - odpowiada za finanse i sprawy organizacyjne.

- Podczas obrad w ogóle nie pojawia się temat duchowości, dyskutuje się wyłącznie o kwestiach technicznych - mówi Roman Zajączek, urodzony w Polsce katecheta i asystent duszpasterski w Sargans, Vilters i Wangs. - Jeżeli zbliża się kościelne święto, rozmowa zaczyna się i kończy na pytaniu, kto i jak ma zorganizować uroczystości. Zresztą nawet podczas kazań księża są powierzchowni. Nie sięgają głębi.

W szwajcarskich parafiach świeccy nie tylko zarządzają wspólnotą, ale również pełnią rolę duszpasterzy, np. często - wbrew zakazom Watykanu - głoszą homilie. Niegdyś prawem do wyznaczania proboszczów dysponowała szlachta, z czasem przeszło ono na lokalną wspólnotę. W niektórych regionach już od ośmiu wieków wierni wybierają proboszczów, w innych - biskup przedstawia im kilku kandydatów.

Nasz rozmówca pojedzie do Berna na pierwsze krajowe spotkanie młodzieży katolickiej z szesnastoma podopiecznymi. Jak na Szwajcarię, całkiem spora grupa.

Najtrudniejsza diecezja świata

- Od ostatniej wizyty Papieża (w 1984 r.) Szwajcaria w jeszcze większym stopniu zróżnicowała się społecznie i religijnie - mówi Christoph Wehrli, redaktor “Neue Zürcher Zeitung", jednego z czołowych opiniotwórczych dzienników Europy. - Wśród katolików dostrzegam skrzydło konserwatywne, ale większość zorientowana jest liberalnie: nie stosują się do nakładanych przez Kościół obowiązków, choć uważają się za jego członków. Ktoś nazwał kiedyś Kościół szwajcarski “rozczłonkowanym" (Sektorenkirche). Egzystują w nim różne grupy, które, jeśli nie zwalczają się nawzajem, to działają w kompletnym oderwaniu. Każde ugrupowanie ma własnych księży, liturgię i światopogląd.

Tuż przed przyjazdem Papieża opublikowano wyniki sondażu: większość szwajcarskich katolików żąda zniesienia obowiązkowego celibatu (89 proc.), święceń kapłańskich dla kobiet (76 proc.), mianowania biskupów przez Kościół lokalny (65 proc.), ponownego udzielania ślubów kościelnych rozwiedzionym (70 proc.). Na pytanie, czy problemem nie jest dla niego fakt, że jest katolikiem, a nie przestrzega nauki Jana Pawła II, 17-letni Patrice mówi dziennikowi “Berner Zeitung": “Przecież cała Szwajcaria nie jest zbyt wierna Papieżowi". Za dwa tygodnie chłopiec przyjmie sakrament bierzmowania.

- Biskupom nie jest lekko, muszą balansować między oczekiwaniami wiernych a dyrektywami z Rzymu. Średnia wieku księży jest wysoka, prawie nie ma powołań. Życie w parafiach toczy się samodzielnie, bez łączności z Kościołem powszechnym. Tak oczywiście można działać, ale tym samym przeczy się duchowi katolickiego uniwersalizmu - mówi Wehrli. Sam należy do Kościoła ewangelicko-reformowanego. - Generalnie ludzie są nadal religijni, ale nie czują się związani z Kościołem. Ok. 80 proc. społeczeństwa płaci podatek kościelny. Wiarę traktuje się jako rodzaj “ubezpieczenia". Chcemy porozmawiać z księdzem, gdy zbliża się śmierć lub przydarzy się życiowy kryzys. Na pewno jednak w coraz mniejszym stopniu wyznajemy Ewangelię.

W 1994 r. świeccy przewalczyli kandydaturę Hansjörga Vogela na ordynariusza Bazylei. Ustąpił po czternastu miesiącach, gdy okazało się, że jego kochanka ma dziecko. Jego następca, biskup Kurt Koch przypomina słowa Grzegorza XVI, który w pierwszej połowie XIX w. nazwał Bazyleę “najtrudniejszym biskupstwem na świecie". “Papież musiał mieć powody, by wydać taki sąd - mówi Koch. - Sam nie mam dziś zbyt wielu argumentów, żeby zaprzeczyć".

W domu starców

Na trzy tygodnie przed przyjazdem Jana Pawła II czterdziestu teologów, księży i świeckich z diecezji Bazylea opublikowało list otwarty, w którym żądało, aby Papież zrzekł się urzędu. Jako biskup Rzymu - argumentowali - powinien podobnie jak inni biskupi ustąpić po przekroczeniu 75. roku życia. Choć wspomniany już “NZZ" nazwał list “epizodem", a jego sygnatariuszy - “mało prominentnymi osobami", przez media przetoczyła się nawałnica. Przyczyna: podobnego zdania jest 75 proc. Szwajcarów, w tym połowa katolików.

- W Szwajcarii panuje przekonanie, że Papież jest szefem wielkiego koncernu. Jako człowiek stary i schorowany przestał być produktywny i nie może kierować już tak wielką firmą - wyjaśnia Josef Bossart, szef katolickiej agencji informacyjnej KIPA z siedzibą we Fryburgu. - Lepiej byłoby go umieścić w domu starców, a na jego miejsce zatrudnić młodszego. Wielu uważa, że z tak wiekowym Papieżem nie ma co liczyć na reformy w Kościele. Trzeba dodać, że w Szwajcarii skrzętnie ukrywamy ludzką starość. Dziadkowie bardzo rzadko mieszkają z rodzinami. Na ogół trafiają do domów opieki.

W Bernie Jan Paweł II zamieszkał w domu starców i opieki Viktoriaheim - oficjalnie ze względu na dobre położenie i udogodnienia dla poruszających się na wózkach inwalidzkich, ale sprawa nabrała wymiaru symbolicznego.

Z okien Viktoriaheim można zobaczyć panoramę miasta z katedrą reformowaną i starokatolickim kościołem św. Piotra i Pawła. Starokatolicy - wspólnota, która odłączyła się od Kościoła rzymskokatolickiego po Soborze Watykańskim I w proteście przeciw ogłoszeniu dogmatu o nieomylności następcy św. Piotra - postanowili pozdrowić Papieża. Najpierw padła propozycja, żeby na północnej stronie wieży wywiesić transparent powitalny. W końcu zdecydowano się na inny gest. Na Jana Pawła II czekał w jego pokoju nowy modlitewnik starokatolicki, do którego dołączono list biskupa Fritza-René Müllera.

Z bastionu kalwinizmu Szwajcaria stała się w ostatnich latach - na skutek napływu emigrantów - krajem o większości katolickiej (3 miliony wiernych, ponad 40 proc. ludności). Problem w tym, że Szwajcarzy pod względem zbliżenia ekumenicznego wyszli przed szereg. Interkomunia stała się tu codzienną praktyką, zwłaszcza w przypadku licznych małżeństw mieszanych. Niebagatelną rolę odgrywa fakt, że Kościół reformowany dopuszcza tzw. “gościnę eucharystyczną", co zresztą - wbrew jednoznacznej nauce Kościoła rzymskiego - popiera 90 proc. katolików. Szwajcarski Związek Kościołów Ewangelickich odrzucił zaproszenie na papieską Mszę właśnie dlatego, że biskupi katoliccy wykluczyli możliwość interkomunii.

Przed wizytą w Bernie szwajcarska prasa nie szczędziła Papieżowi krytyki, że hamuje dialog ekumeniczny. Nawet prezydent Konfederacji Szwajcarskiej Joseph Deiss pozwolił sobie na łamach bulwarowego dziennika “Der Blick" oświadczyć, że “Kościół katolicki mógłby uczynić coś więcej dla ruchu ekumenicznego i za mało bierze pod uwagę olbrzymi potencjał kobiet". W sobotę Deiss serdecznie witał Jana Pawła II na lotnisku Payerne, uczestniczył we wszystkich ważniejszych uroczystościach i - jak zauważyli dziennikarze - nie potrafił ukryć wzruszenia. Konfederacja Szwajcarska znormalizowała - wedle korespondenta AFP właśnie na skutek starań Deissa - stosunki ze Stolicą Apostolską, mianując wreszcie ambasadora przy Watykanie (dotąd szwajcarski wysłannik miał rangę “ambasadora w misji specjalnej").

Papież kocha krytyków

Zamek biskupi w Chur wznosi się wysoko nad miastem. Sprawia wrażenie opustoszałego: po południu można w nim spotkać tylko biskupa Amédée Graba i jego gospodynię. Grab, wyświęcony w zakonie benedyktynów, przewodniczy Konferencji Biskupów Szwajcarii, a od 2001 r. również Radzie Konferencji Biskupich Europy (CCEE).

Biskup ma opinię świetnego duszpasterza i przenikliwego intelektualisty. Opowiada: - Ludzie mówią: Papież powinien zmienić to i tamto, np. znieść celibat, wyświęcać kobiety na kapłanów. Te żądania są nam znane, pojawiają się zresztą w Niemczech czy Holandii od trzydziestu lat. Można się było ich spodziewać. Dziś przeczytałem, że odpowiedzialny za papieskie podróże bp Renato Boccardo powiedział, że Jan Paweł II rozumie to doskonale i kocha wszystkich; także tych, którzy stawiają pytania. Nie przybywa przecież tylko do tych, którzy nie są nastawieni krytycznie; chce wszystkim głosić orędzie Jezusa Chrystusa.

Bp Grab objął rządy w Chur w dramatycznych okolicznościach. Od 1995 r. zarządzał diecezją Lozanna-Genewa-Fryburg. Tymczasem w Chur trwał wieloletni spór wokół tamtejszego biskupa Wolfganga Haasa, którego wierni oskarżali o zbytni konserwatyzm. Przez pół roku diecezja była osierocona, do czasu, gdy w czerwcu 1998 r. Papież przeniósł tam właśnie Graba. Czy tak daleko posunięta kościelna demokracja nie jest dla niego uciążliwa? - Czasami jest ciężko, zwłaszcza gdy wspólnota nie rozumie, jakie są zadania biskupa i Kościoła powszechnego, i chce iść własną drogą w sprawach związanych ze strukturą Kościoła czy liturgią - przyznaje biskup. - Albo gdy, co jednak zdarza się rzadko, gmina stwierdza, że nie potrzebuje żadnego kapłana, może z wyjątkiem niedzielnej Mszy, bo z resztą spraw poradzi sobie sama. Inna trudność polega na braku księży. Akurat w Chur mam i tak stosunkowo wielu młodych kapłanów. Każdego roku wyświęcam pięciu do dziesięciu. Muszę jednak korzystać z pomocy księży z Afryki, Polski czy Indii. Wielu katolików narzeka, że taka sytuacja nie jest normalna, ale pytam: niby dlaczego? W XIX wieku posłaliśmy do Afryki i Azji tysiące szwajcarskich misjonarzy, a dziś pomagają nam właśnie młode Kościoły z tych krajów.

Biskup nie ma wątpliwości, że Ewangelię można głosić zawsze, także w społeczeństwie tak bogatym: - To prawda, że w naszych warunkach trudno przebić się z orędziem opartym na ofierze i odmawianiu sobie przyjemności. Ale pamiętajmy, że ludzie cierpią także w dobrobycie. Dawniej sześć tygodni czekaliśmy na wizytę u dentysty, dziś takie terminy są w poradniach psychologicznych. Nie jesteśmy szczęśliwsi niż przed stu laty, mamy mnóstwo prób samobójczych: o ile się nie mylę, zajmujemy w tych tragicznych statystykach trzecie miejsce w Europie. Z drugiej strony wszystkie ankiety pokazują, że dla młodych najważniejsze są miłość i przyjaźń. Na drugim miejscu wymieniają rodzinę, a dopiero gdzieś na szarym końcu - zatrudnienie. Im można przecież powiedzieć: “Słuchaj, jest Ktoś, kto cię kocha bardziej niż ty możesz pokochać kogokolwiek. Nikt nie będzie cię nigdy tak mocno kochać jak Jezus".

Wstań, słuchaj, wyrusz w drogę!

Spotkanie Jana Pawła II z młodzieżą odbyło się w sobotnie popołudnie, na wielkim krytym lodowisku hali BernArena. Mało kto się spodziewał, że Papież przyciągnie 13 tysięcy młodych ze wszystkich zakątków Szwajcarii.

Przez sektory zajmowane przez “młodą Europę", nad którymi powiewały flagi polskie, słowackie, chorwackie czy albańskie - raz za razem przepływała meksykańska fala. Młodzież tańczyła i śpiewała, podczas gdy rówieśnicy ze Szwajcarii jak zaklęci siedzieli na krzesełkach. Dopiero tuż przed przyjazdem Papieża poderwał ją zespół “Aquero". Nawet siedzący w pierwszym rzędzie kardynałowie i biskupi - na czele z kard. Georgesem Cottierem, Teologiem Domu Papieskiego, z pochodzenia Szwajcarem - zaczęli nieśmiało podrygiwać w rytm latynoamerykańskich melodii.

Siedmiominutową owację na stojąco dla Jana Pawła II należy zaliczyć do wydarzeń wyjątkowych. Biskup Amédée Grab, który miał powitać gościa, stał przy mikrofonie i rozkładał tylko ręce w geście bezradności. Każdy znak papieskiego pozdrowienia prowokował nowy wybuch entuzjazmu.

Papież rozpoczął przemówienie - wygłaszane w trzech językach: niemieckim, francuskim i włoskim - głosem wyraźnym, ale po chwili wypowiedź załamała się i zapadła cisza. Do Jana Pawła podszedł jego drugi sekretarz, ks. Mieczysław Mokrzycki, i wyciągnął dłoń w kierunku rozłożonych na pulpicie kartek - może chciał pomóc, ułożyć kartki, a może odczytać tekst za Papieża. Jednak Jan Paweł II podziękował zdecydowanym gestem. Brawa sięgnęły zenitu. Odtąd każda wymuszona pauza, każda przewrócona kartka przemówienia nagradzana była okrzykami i oklaskami. Żeby ulżyć Papieżowi, kilkanaście tysięcy młodych dyscyplinowało się nawzajem, uciszając zbyt długo skandowane hasła. Jan Paweł II - taki, jakim przed kilkoma dniami opisywała go szwajcarska prasa: cierpiący, z drżącą lewą dłonią, odczytujący przemówienie z ogromnym wysiłkiem - podbił zebranych.

Papież mówił: “Ewangelia Łukaszowa opowiada o spotkaniu: z jednej strony smutny orszak, towarzyszący w drodze na cmentarz młodemu synowi wdowy; z drugiej strony radosna grupa uczniów, idących za Jezusem i słuchających Go. Również dzisiaj, młodzi przyjaciele, można się znaleźć w tym smutnym orszaku, który podąża drogą miasteczka Nain. Dzieje się tak, jeśli poddajecie się rozpaczy, jeśli złudzenia świata konsumpcji pociągają was i odrywają od prawdziwej radości, aby wepchnąć was w przelotne przyjemności, jeśli oplątują was obojętność i powierzchowność, jeśli w obliczu zła i cierpienia wątpicie w obecność Boga i Jego miłość do każdej osoby, jeśli próbujecie w nieuoporządkowanej uczuciowości zaspokoić wewnętrzne pragnienie miłości prawdziwej i czystej. Właśnie w takich chwilach Chrystus zbliża się do każdego z was - i jak do młodzieńca z Nain - kieruje słowo, które wstrząsa i budzi: »Wstań!«".

Nie zabrakło też nawiązań bardzo osobistych. Jan Paweł II wspominał: “Również ja, podobnie jak wy, miałem dwadzieścia lat. Lubiłem uprawiać sport, jeździć na nartach, czytać. Uczyłem się i pracowałem. Miałem pragnienia i troski. W tamtych latach, tak dziś odległych, w czasach, w których moja ziemia ojczysta była zraniona wojną, a później reżimem totalitarnym, szukałem sensu, aby nadać go swemu życiu. Znalazłem go w podążaniu za Panem Jezusem".

Przemówienie ogniskowało się wokół trzech wezwań: Wstań! Słuchaj! Wyrusz w drogę! Papież wzywał młodych, aby “słuchali głosu Pana" i odważnie odkrywali swe powołanie. Wówczas będą mogli “założyć rodzinę, opartą na małżeństwie jako umowie miłości między mężczyzną a kobietą". Inni zdecydują się na życie konsekrowane, stając się “nieustraszonym i niezmordowanym apostołem, czuwającym na modlitwie, radosnym i serdecznym w służbie dla wspólnoty". Jan Paweł II przekonywał: “Wiem dobrze, że w obliczu takiej propozycji odczuwasz wahanie. Ale mówię ci: nie bój się! Bóg nie daje się pokonać w wielkoduszności. Po prawie sześćdziesięciu latach kapłaństwa cieszę się, że składam tutaj, przed wami, moje świadectwo: jak to pięknie działać od początku do końca dla sprawy Królestwa Bożego".

Pytanie o prawdę

W niedzielę Trójcy Świętej, o godz. 10, rozpoczęła się Msza na berneńskich błoniach Allmend. Przybyło 70 tys. osób. Liturgię odprawiano w czterech językach Szwajcarii, a także po portugalsku, hiszpańsku i albańsku. Miała jazzującą, atrakcyjną dla młodzieży oprawę. “Od Waszej Świątobliwości oczekujemy ośmielającego impulsu dla ożywienia chrześcijaństwa w Szwajcarii oraz nowej radości dla wspólnoty wiary Kościoła" - tak Jana Pawła II, ubranego w złoty ornat, witał biskup Koch.

“Pragnąłbym uścisnąć rękę każdego z was, osobiście go pozdrowić i powiedzieć: »Pan jest z Tobą i kocha Cię«" - powiedział w homilii Jan Paweł II. Przypominając fragment Ewangelii św. Jana - “Jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał" (17,21) - Papież zapytał: “Jak nie odczuwać w spotkaniu z tymi słowami Chrystusa naglącego niepokoju ekumenicznego? Potwierdzam ponownie, także przy okazji tego spotkania, wolę kontynuowania drogi budowania pełnej jedności wszystkich wierzących, niewątpliwie trudnej, ale także pełnej radości". Zaznaczył, że dynamika ekumenizmu zależy między innymi “od działań katolików na rzecz jedności między sobą": “Kościół lokalny, w którym kwitnie duchowość wspólnoty, będzie potrafił stale oczyszczać się z zatrucia egoizmem, które rodzi zazdrość, nieufność, niepokoje oraz zgubne sprzeczności".

Zdaniem Papieża współczesny człowiek stawia chrześcijanom Trzeciego Tysiąclecia pytanie o prawdę: “Nie wolno nam przemilczać odpowiedzi, bo ją przecież znamy! Prawdą jest Jezus Chrystus, który przyszedł na świat, by objawić i dać nam miłość Ojca. Jesteśmy wezwani, by świadczyć tę prawdę słowami, a przede wszystkim naszym życiem! Drodzy Bracia i Siostry, Kościół jest misyjny! Także i dziś potrzebuje »proroków« zdolnych ponownie obudzić we wspólnotach wiarę w słowa, które objawił nam Bóg bogaty w miłosierdzie (por. Ef 2,4). Nadszedł już czas, by przygotować młode pokolenia apostołów, nie lękających się głoszenia Ewangelii. Każdy ochrzczony musi przejść od wiary przyzwyczajeń do wiary dojrzałej".

***

Na zapowiadaną przez wiele dni w mediach demonstrację pod hasłem “Do diabła z Papieżem!" przyszło w sobotnie popołudnie pięćdziesiąt osób. Zaraz potem w BernArena kilkanaście tysięcy młodych fetowało człowieka przedstawianego przez prasę jako wstecznego i chorego starca, który powinien ustąpić. Msza na Allmend była największym zgromadzeniem szwajcarskich katolików od co najmniej pięćdziesięciu lat. Papież spełnił oczekiwania i nadzieje szwajcarskich biskupów: dał ich Kościołowi mocny impuls. Teraz muszą radzić sobie sami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2004