Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po co komu program, w którym tylko mówią? I w dodatku mówią o tym, co ktoś inny napisał? Pozostała książka jako dodatek do porannej kawy czy herbaty i raz na miesiąc sąd nad pisarzami, w którym chyba już lepiej byłoby, gdyby na miejscu Kamili Dreckiej siedziała sędzia Anna Maria Wesołowska.
Ja rozumiem, że czytanie męczy, rozumiem też, że każde zdanie złożone więcej niż jednokrotnie brzmi w telewizji jak prowokacja. Nawet nie śmiem twierdzić, że powieść czy tom wierszy mogą być równie interesującym tematem rozmowy co problemy z opalenizną, wymiana mebli czy zimowe wycieczki gwiazd do ciepłych krajów. Łudziłem się tylko, że w telewizji publicznej w miejscach mało atrakcyjnych i rzadko uczęszczanych (tam zepchnięto wcześniej wspomniane programy) pozostawi się jeszcze enklawy, gdzie od czasu do czasu zaproponuje się widzom inne tematy i inny język. Rozumiem, że można się spierać o to, co ma się dziać w tych enklawach i czy wszystko, co tam się do tej pory działo, było równie godne uwagi. Ale to, co stało się ostatnio, przypomina po prostu bezlitosną wycinkę. Jak napisał w "Dużym Formacie" Krzysztof Varga: od tej pory nic już z ramówki nie spadnie, bo spaść nie ma co.
Wycinka trwa zresztą w najlepsze od lat - w szkołach, domach kultury, a nawet w prasie, która powinna być sojuszniczką literatury. Właściwie trudno się dziwić władzom telewizji - ich decyzje to przejaw ogólniejszego trendu, niepisanej, lecz zaakceptowanej przez większość polityki kulturalnej. Kulturalnej albo nawet - cywilizacyjnej, bo w końcu chodzi o to, jak będzie wyglądać społeczeństwo przyszłości, jak się będzie ze sobą porozumiewać, wokół jakich wartości skłonne będzie się skupić. Nasz system edukacyjny nie motywuje do rozszerzania zainteresowań, w liceach ogólnokształcących klas ogólnych już prawie nie ma, dominują profilowane, w których uczniowie koncentrować się mają na trzech, czterech wybranych przedmiotach. Młodzi ludzie z jednej strony słyszą, że mają być elastyczni i twórczy, przygotować się na to, że w ciągu życia kilka lub kilkanaście razy będą zmieniać pracę, z drugiej jednak przymuszani są do jak najwcześniejszego dokonywania wyborów określających ich przyszłość. O harmonijnym rozwoju przebąkują już tylko marzyciele. Gdzie tu miejsce na literaturę, która mnoży pytania i wątpliwości?
Jak na ironię, Telewizja Polska otrzymała w tych dniach specjalny medal za wieloletnie wspieranie akcji "Cała Polska czyta dzieciom". Nie kwestionuję zasług telewizji w tej dziedzinie, ale honorowanie jej w takim momencie jest równie stosowne jak wręczanie kwiatów ministrowi transportu w czasie, gdy kolej pogrążała się w chaosie.