Rakietą na Księżyc

W swym najnowszym filmie Scorsese próbuje przywrócić niewinność kinu – „maszynie do spełniania marzeń”.

21.02.2012

Czyta się kilka minut

 / fot. materiały prasowe
/ fot. materiały prasowe

Trudno wyobrazić sobie film bardziej predestynowany do laurów. Oto mistrz kina, przez wielu uważany za największego z żyjących, powraca do swojej najbardziej pierwotnej fascynacji. To ona sprawiła, że astmatyczny chłopiec z nowojorskiej Małej Italii nie został ani gangsterem (jak wielu jego kolegów), ani księdzem (mimo wstąpienia do seminarium), ale „tym” Martinem Scorsesem.

Trudno też o drugiego reżysera tak organicznie i wszechstronnie związanego z materią kina. Twórca „Taksówkarza” i „Infiltracji” już od 40 lat opowiada na ekranie historie, które są spełnieniem filmowego ideału, bo zaspokajają zarówno oczekiwania widza „naiwnego”, jak i bardziej świadomego filmowej formy i tradycji. Scorsese z równą pasją i profesjonalizmem realizuje się na wielu polach. W telewizji HBO wyprodukował niedawno świetny serial „Zakazane imperium”, poprzeczkę zawiesił bardzo wysoko także w dokumencie muzycznym i historyczno-filmowym. Jest prezesem World Cinema Foundation, która czuwa nad konserwacją nakręconych na celuloidzie starych filmów. Jego erudycja bywa wręcz przekleństwem – każdy tytuł w filmografii Scorsesego aż puchnie od odniesień prowadzących w głąb historii kina. Kończąc siódmą dekadę życia, naznaczoną późnym ojcostwem, reżyser postanowił wrócić do samych początków. Pozwolił zatoczyć koło zarówno swojej prywatnej historii, jak i historii filmu – od pierwszych wynalazków chwytających iluzję ruchu aż po technologię 3D, będącą jak najbardziej naturalnym dopełnieniem jarmarcznego charakteru kina. I zrobił to z tak wielkim zaangażowaniem i perfekcją, że nikogo nie dziwi aż 11 nominacji do tegorocznych nagród Amerykańskiej Akademii. „Hugo i jego wynalazek” to bowiem sama esencja kina, które czerpie ją z olśnienia i emocji.

***

Nostalgia za dawnym kinem sprzedaje się ostatnio znakomicie – bez parodystycznych tonów czy rewizjonistycznych odczytań, w skali niemalże jeden do jednego. I tak „Artysta” Michela Hazanaviciusa bez żadnego cudzysłowu przywołuje wyblakły urok filmów niemych. Steven Spielberg kręci „Czas wojny” w bezwstydnej konwencji hollywoodzkiego kina lat 50. Twórcy „Mojego tygodnia z Marilyn” reanimują, trochę na siłę, filmową legendę wszech czasów. „Hugo” na tym tle wyraźnie się wybija. Dzięki nowoczesnej technologii i niewymuszonemu wigorowi, zasypuje przepaść między różnymi profilami a pokoleniami widzów, między pastiszem a parodią. Opowieść o paryskim sierocie, który w latach 30. XX w. przez przypadek wkroczył w arkana filmowej magii, łączy wyniesioną z dzieciństwa prostą, staroświecką wrażliwość z rozbuchaną samoświadomością filmowego wyjadacza.

Tytułowy Hugo, samotny syn zegarmistrza opętany wynalazczą manią, to archetyp filmowego pariasa – dickensowski podrzutek, chaplinowski brzdąc, zdesperowany Harold Lloyd wspinający się po ścianie wieżowca. Pozwala każdemu z widzów przeżyć na ekranie własny los, swój własny sen o ocaleniu i zwycięstwie. Już miejsce akcji – paryski dworzec kolejowy z jego malowniczą ikonografią (lokomotywą parową, bagietkami, kwiaciarką i przygrywającym Django Reinhardtem) – pozwala na dwutorowy odbiór filmu. W tym świecie zapożyczeń stara szafa nie może być po prostu starą szafą, złoty kluczyk musi znaleźć idealnie dopasowany zamek, a pościgi złego nadzorcy za pomieszkującym na stacji chłopcem muszą zakończyć się „uratowaniem w ostatniej chwili”. Wejściem w świat Georgesa Mélièsa, pierwszego filmowego iluzjonisty, Scorsese próbuje przywrócić niewinność kinu – jako „maszynie do spełniania marzeń”. Nawet dziś, kiedy wiemy już wszystko na temat pracujących w niej trybów ideologii, lubimy ulegać tej pierwotnej sile i zatracać się w filmowej magii. Dlatego z takim zachwytem wielu dorosłych przyjmuje „Hugo” – film zrobiony z cytatów, ale wolny od podejrzliwości.

Momentami Scorsese w tym entuzjazmie i hołdowaniu zapomina, czym jest umiar. Wręcz upaja się tworzeniem i odtwarzaniem cudowności, a filmowymi skojarzeniami potrafi bombardować bez opamiętania. Podczas seansu „Huga” raz czujemy się jak w tłumie okupującym przedwojenny iluzjon, to znów jak w szacownym archiwum kinematografii, w którym robot o ludzkich kształtach musi skojarzyć się z „Metropolis” Fritza Langa, a rakieta wystrzelona w oko pyzatego Księżyca powraca wielokrotnie jako ukłon złożony pierwszemu magikowi w historii kina. Temu zagęszczeniu i powtarzalności sprzyja jednak trójwymiarowa technologia, która u Scorsesego jest nie tyle nowoczesną zabawką, ile jakością samą w sobie. Pozwala film smakować, pozwala weń się zanurzyć, odbierać go na poziomie czysto zmysłowym.

***

Scorsese chciałby wierzyć, że gdyby Georges Méliès kręcił dzisiaj filmy, na pewno byłby mistrzem 3D. Nie ma jednak większych złudzeń. W filmie o małym wynalazcy doprowadził do spotkania bardzo odległych cywilizacyjnie epok: początku XX wieku z jego mechanicznymi zabawkami i nieograniczoną wiarą w postęp oraz nowego milenium cyfrowego, które potrafi spełniać marzenia swoich przodków (latać na Księżyc, wpuszczać widza w sam środek filmu), ale w głębi duszy tęsknie zapatrzone jest w przeszłość. Aż chciałoby się zapytać: czy za sto lat ktoś taki jak Scorsese z podobnym rozrzewnieniem będzie rozpamiętywał nasze pragnienia i nasze cudowne wynalazki?  

„HUGO I JEGO WYNALAZEK” – reż. Martin Scorsese, scen. John Logan na podst. powieści „Wynalazek Hugona Cabreta” Briana Selznicka, zdj. Robert Richardson, muz. Howard Shore, wyst. Asa Butterfield, Ben Kingsley, Sasha Baron Cohen, Emily Mortimer, Christopher Lee i inni. Prod. USA 2011.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2012