Raban w imię Mistrza

Napisałem do biskupów w imieniu wielu młodych wiernych, którzy poszukują pokrzepienia, a nie udręki. Pogubiliśmy się, a w duszpasterzach naszego Kościoła nie odnajdujemy świadków wiary i przewodników.

27.12.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Piotr Małecki / FORUM
/ Fot. Piotr Małecki / FORUM

20 grudnia w internecie pojawił się list pasterski Episkopatu na Niedzielę Świętej Rodziny. W ostatnią niedzielę 2013 r. biskupi postanowili mówić do wiernych o złu „ideologii gender”. Depeszę z dłuższą wersją listu opublikowała najpierw Katolicka Agencja Informacyjna. Czytając, wyobrażałem sobie księży mówiących w otoczeniu choinek i szopek o „genderyzmie”, „masturbacji”, „rozbieraniu się dzieci w przedszkolach”, „zagrożeniach cywilizacji” itd.

Po trzech godzinach KAI zdjęła depeszę zastępując ją nową, krótszą wersją listu. Pozbawiona najostrzejszych sformułowań, ciągle jednak budziła mieszane uczucia. „Bardzo sprytnie pomija się fakt, że celem edukacji genderowej jest w gruncie rzeczy seksualizacja dzieci i młodzieży – można było przeczytać w dokumencie. – Rozbudzanie seksualne już od najmłodszych lat prowadzi jednak do uzależnień w sferze seksualnej, a w późniejszym okresie życia do zniewolenia człowieka. W następstwie takiego wychowania, realizowanego przez młodzieżowych edukatorów seksualnych, młody człowiek staje się stałym klientem koncernów farmaceutycznych, erotycznych, pornograficznych, pedofilskich i aborcyjnych. Poza tym zniewolenie seksualne często łączy się z innymi uzależnieniami (alkoholizm, narkomania, hazard) oraz z krzywdą wyrządzaną samemu sobie i innym (pedofilia, gwałty, przemoc seksualna)”.


Duszpasterze mogli sami zdecydować, czy przeczytają list w Niedzielę św. Rodziny, czy nie. – Biskupi uzgodnili podczas październikowego zebrania plenarnego, że dłuższa wersja to materiał do wykorzystania duszpasterskiego, nie do odczytania na ambonie. Jest to długi tekst, przygotowany do generalnego zaznajamiania się z tematem przez księży – tłumaczył „Tygodnikowi” sekretarz Episkopatu bp Wojciech Polak. – Następnie biskupi zadecydowali, by na podstawie pierwszego materiału opracować wersję krótszą. Choć jest to także tekst do wykorzystania według uznania biskupa diecezjalnego – nie musi on być przeczytany w kościołach – mówi sekretarz Episkopatu.

Dlaczego? W rozesłanym do księży diecezjalnych liście ks. Artura Niemiry, kanclerza włocławskiej kurii, można było przeczytać, że „ponieważ wielu biskupów wyraziło do jego treści zastrzeżenia, przewodniczący KEP abp Józef Michalik pozostawił do decyzji biskupów diecezjalnych formę jego wykorzystania”, a „ks. bp Wiesław Mering nie zaleca lektury tego listu jako obowiązkowej”.


Przekonany, że duszpasterska działalność biskupów nie polega na monologu, postanowiłem odpisać na ten list. Na swoim blogu #FollowJezus, napisałem m.in.: „Właśnie przeczytałem Wasz list z dalekiego Episkopatu, za który bardzo Wam dziękuję. Macie tam dużo problemów, wielu wrogów, doszły mnie również słuchy, że przygotowujecie się na akcję masowych aresztowań. Bardzo się za Was modlimy. Pozwólcie więc na garść słów otuchy w tym trudnym dla Was czasie. U nas – wiernych Kościoła, którego jesteście pasterzami – jakby trochę lepiej, jakby radośniej i bez takich opresji jak u Was. My tu czekamy właśnie na przyjście Zbawiciela. Mamy Adwent, »czas radosnych oczekiwań«. Na pewno pamiętacie jeszcze, mimo wojen, które toczycie, na czym polega Adwent”.

Pisałem o troskach i zmartwieniach naszych rodzin, o kredytach i trudnym wiązaniu końca z końcem. A także o tym, że w naszej codzienności poszukujemy pokrzepienia serc i obudzenia ewangelicznego zapału. I że trochę się pogubiliśmy, bo zaczęło się nam wydawać, że nie mamy świadków wiary i przewodników. Owszem: mamy ojców-pasterzy, którzy pouczają i strofują, ale ich uwagi uderzają jakby obok nas. Nasze dylematy są bowiem związane z istotą Wcielenia czy niepokalanego poczęcia, z życiem po chrześcijańsku, a nie z kolejną porcją zagrożeń, tym razem związanych z „ideologią gender”.


Moja odpowiedź na list biskupów spotkała się z różnymi reakcjami, zwłaszcza że zainteresowały się nią media, cytując na licznych portalach i w programach telewizyjnych. Z jednej strony dostałem wiele głosów wsparcia – i na blogu, i na forum internetowym „TP”, i wreszcie w listach. Pan Tomasz z diecezji elbląskiej napisał np.: „Krótko i na temat. Chciałbym podziękować za Pana list skierowany do »krainy dalekiego Episkopatu« (niezwykle mi się ta nazwa podoba). Przesłałem go dziś rano do mojego Proboszcza z prośbą w nim zawartą, aby nie czytać go w naszym kościele w Niedzielę Świętej Rodziny. Udało się. Będzie homilia!”. A ks. Krzysztof z Wałbrzycha dodawał: „Dzięki za ten list. Ma Pan rację. Zamiast mówić o wierze i Piśmie św., zajmujemy się negowaniem wszystkiego. Dziś fragment Pana bloga cytowałem na homilii”.

Z drugiej strony w wielu miejscach zostałem odsądzony od czci i wiary. Prawicowi publicyści krytykowali mnie za formę retoryczną, użyłem bowiem w liście liczby mnogiej, pisząc: „my”. Wyśmiewano mój wiek, zwracano uwagę na pouczający biskupów ton mojego tekstu. Kontrowersje wywołała także prośba do księży, by nie czytali listu biskupów w niedzielę.


Odpowiadam więc na zarzuty. Zacznę od ostatniego: jak pisał na portalu deon.pl Dawid Gospodarek – tradycja czytania listów pasterskich w czasie przeznaczonym na homilię jest zaszłością z czasów PRL. „Nie znalazłem ani w prawie kanonicznym, ani w przepisach liturgicznych żadnych zapisów nadających biskupom miejsca bądź całej konferencji episkopatu prawa do zalecania (a już w ogóle – jak to niestety ma miejsce – nakazywania) zamiany homilii na odczytanie listu pasterskiego” – twierdzi Gospodarek. I dodaje: „Polscy biskupi w swoim liście o gender poświęcili ewangelii, jaka przypada na Niedzielę Świętej Rodziny, tylko trzy krótkie zdania. Nie zabrakło oczywiście odwołania do nauczania Jana Pawła II, do którego kanonizacji się przygotowujemy. Cała reszta listu nie ma związku z liturgią słowa i nie może być nazwana homilią, a więc nie może być odczytywana w jej miejscu. Nakazując księżom zamianę głoszenia homilii na czytanie takich tekstów (dotyczy to również listów z prośbami o datki na różne katolickie uczelnie, które przy okazji dużych świąt są odczytywane w kościołach), biskupi nie tylko występują przeciw wspomnianemu nauczaniu Kościoła, ale również dobru duchowemu i intelektualnemu kapłanów (wśród których zapewne są i cieszący się, że odczytując list, nie muszą przykładać się do homilii) oraz przede wszystkim przeciw dobru wiernych”.

Co do tonu, w którym pisałem: już na blogu powoływałem się na papieską adhortację „Evangelii gaudium”. Przywołałem z niej punkty, w których papież Franciszek radzi księżom, jak mówić kazania. Jego wywód można streścić cytując wywiad, którego udzielił „Civiltà Cattolica”: „Duszpasterstwo nie powinno obsesyjnie skupiać się na przekazywaniu i narzucaniu wielu niepowiązanych ze sobą doktryn. Głoszenie misyjne musi koncentrować się na tym, co podstawowe, co daje natchnienie i bardziej pociąga, na tym, co rozgrzewa serce”. Znamienne są tu także słowa o. Ludwika Wiśniewskiego, który w drugiej części głośnego tekstu „Gdzie my jesteśmy” przypominał, że „w tradycji chrześcijańskiej jest miejsce na stawianie pytań biskupom, a od kiedy św. Paweł sprzeciwił się św. Piotrowi – także na sprzeciw”.


W czyim imieniu pisałem swój list? Przede wszystkim w imieniu tych młodych członków Kościoła, którzy pamiętają słowa papieża Franciszka o „rabanie” i o roli młodych w kościelnych strukturach. Już Jan Paweł II pisał o młodych: „Wy jesteście nadzieją Kościoła, wy jesteście moją nadzieją. Warto czasem wsłuchać się w głos młodych, bo »i owczarnia ma swój węch i umie rozpoznać nowe ścieżki, więc czasem pasterze powinni iść za stadem i pozwolić się prowadzić«”.

„My” – czyli wierni Kościoła, którzy nie byli dotychczas w żadnej wspólnocie. Nie jeździli na oazy, nie śpiewali, że „Bóg jest miłością”, nie grali na gitarach, niechętnie chodzili na pielgrzymki. Dziś, jeśli mieszkają w dużych miastach, wybierają msze u dominikanów i jezuitów – bo tam odnajdują pokrzepienie i podniesienie na duchu, a przede wszystkim: rozmowę o Bogu. To ludzie, których nie interesują polityczne przepychanki, tylko Dobra Nowina. Niewykluczone, że neofici, którzy przekonali się, że Kościół jest miejscem ratunku z ich dotychczasowych błędów. Po co weszli do Kościoła? Bo wydawało im się, że On i Jego ludzie są daleko od doczesności. Bo widzieli Jezusa, który ściąga z Sykomory Zacheusza, nie rzuca kamieniami w jawnogrzesznicę, rodzi się bez fleszy aparatów i piór dziennikarzy.

Naszym mistrzem – wbrew pozorom – nie jest Jan Paweł II, podobnie jak nie jest nim Tomasz Merton, Jan od Krzyża czy papież Franciszek. Naszym mistrzem jest Jezus Chrystus – weszliśmy do Kościoła, żeby o Nim słuchać i Jego poznawać. Pisząc „my”, utożsamiałem się z tymi wszystkimi, którzy podpisują się pod słowami jezuity o. Victora Codiny: „Chcielibyśmy widzieć Kościół młody, silny, pełen życia i odwagi, twórczy, atrakcyjny, pełen wiosennej świeżości (...) Widzimy go jednak zmęczonym, przytłoczonym, wyciszonym, pełnym lęków, jakby poddał się rezygnacji. (...) ciągle wspomina zdarzenia z przeszłości, w nieskończoność powtarza te same rzeczy; a współczesność tak jakby do niego nie docierała”.


„My” chcemy zatem słuchać o Ewangelii, w którą wierzymy. Chcemy autorytetów i świadków wiary, którzy swoją postawę wobec Jezusa nie budują przez kontestację świata. Nie pouczamy biskupów, raczej prosimy, by wyjaśnili nam istotę naszej wiary, by wskazywali nam dobre przykłady, by wreszcie byli naszymi pasterzami i przewodnikami prowadzącymi do Zbawienia. 


Przeczytaj list Błażeja Strzelczyka na jego blogu followjezus.tygodnik.onet.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2014