Pytania o „Gości”

W ubiegłym roku "Gości" Krzysztofa Wodiczki pokazywano w Polskim Pawilonie na Biennale Sztuki w Wenecji. Teraz tę imponujących rozmiarów instalację wideo można zobaczyć w łódzkim Atlasie Sztuki.

26.01.2010

Czyta się kilka minut

Artysta swą pracę poświęcił imigrantom, jednemu z najważniejszych tematów w europejskiej debacie publicznej. Jednak "Goście" - w odróżnieniu od prac naszych twórców pokazywanych wcześniej w Wenecji - nie stali się w Polsce tematem poważnych dyskusji czy sporów. Czy łódzka wystawa zmieni tę sytuację?

Wykluczenie

Krzysztof Wodiczko stworzył doskonałą iluzję. W ślepych ścianach galerii "wykuł" nieistniejące okna. Odcinają się one od ciemnych ścian. Szyby są zamglone. Za nimi wyłaniają się postacie nielegalnych imigrantów. Jedni wykonują swe codzienne czynności, dobrze pokazujące ich społeczny status: myją okna, sprzątają liście i śmieci, pracują na budowie, opiekują się dziećmi. Inni przedstawiają swoje historie. Jest tu Rusłan z Czeczeni, robotnik z Maroka, Mira i Alina z Ukrainy, Ton Van Anh z Wietnamu... Jedni pracują w Polsce, inni we Włoszech. Ich opowieści są bardzo podobne: kłopoty z przekroczeniem unijnej granicy, wykorzystywanie przez pracodawców, zachowanie policji. Artysta - co sam podkreśla - umożliwia imigrantom zaistnienie. Wprowadza ich głos do przestrzeni publicznej, pozwala przedstawić swoje racje. Porusza temat w Polsce okazjonalnie podejmowany. Powstało efektowne, intrygujące, ale też kłopotliwe dzieło. Przymglone szyby sprawiają, że widzimy tylko zarysy postaci. Nie możemy zobaczyć ich twarzy. Spojrzeć im w oczy. Chociaż wiemy, kto do nas mówi - poznajemy imiona imigrantów, czasami też nazwiska, to naprawdę wszystkie te osoby pozostają dla widzów dość anonimowe.

Może zaskakiwać podkreślanie dystansu między widzami galerii a tytułowymi "gośćmi". W pracy została ostro zaznaczona granica między "my" i "oni". Dodatkowo dystans jest potęgowany formalnym pięknem, estetycznym wysmakowaniem. Patrząc na dzieło Krzysztofa Wodiczki, przypomina się inne, ważnego dziś brytyjskiego artysty Isaaca Juliena. W "Western Union: small boats" - pokazywanej w ubiegłym roku w Zamku Ujazdowskim dramatycznej opowieści o nielegalnych przybyszach przeprawiających się łodziami do Europy - przykuwały uwagę piękne ujęcia, ale też odniesienia do tradycji artystycznych i literackich, przede wszystkim do pamiętnego "Geparda" oraz słynnej filmowej adaptacji tej książki dokonanej przez Viscontiego. Jednak estetyzacja cierpienia w pracy Juliena mogła budzić liczne wątpliwości.

W "Gościach" Wodiczko również nawiązał do artystycznej przeszłości. Podziały ścian, zakończone łukiem okna są odwołaniem do neoklasycystycznej architektury Polskiego Pawilonu w Wenecji. Jednak gra z tradycją nie jest tu najistotniejsza. Inny był także podstawowy powód "zamazania tożsamości" nagranych imigrantów. Nie chodziło wyłącznie o estetyczny efekt. Jak podkreśla artysta, chciał być lojalnym wobec swoich rozmówców. Zwraca uwagę, że ujawnienie tożsamości mogłoby ściągnąć na nich kłopoty. Często nielegalnie trafiają oni na teren Unii Europejskiej. Wodiczko chce stworzyć imigrantom możliwość dania świadectwa, ale przy zapewnieniu poczucia bezpieczeństwa. Można jednak pokusić się o inne wytłumaczenie przyjętej przez twórcę taktyki.

Niepoprawny humanista

Dzisiaj zasadnie podkreśla się, że podważone zostało przekonanie o niewinności artysty oraz jego dzieła. Mówi się o uwikłaniu sztuki i jej instytucji w system przemocy. Zwraca się uwagę, że twórca nie jest jedynie obserwatorem czy świadkiem, lecz także współuczestnikiem, a nawet współwinnym. Nie może zatem sytuować się na zewnątrz, "ofiarowywać głos innym", lecz sam współponosi odpowiedzialność za przemoc i zło współczesności. Skrajnym przykładem działania wyciągającego wnioski z tych konstatacji są prace Santiago Sierry, który zatrudnia do swych prac m.in. imigrantów czy ubogich i zmusza ich do wykonywania upokarzających czynności.

"Goście" zobaczeni w tym kontekście wydają się dziwnie niewspółcześni. Adam Mazur w tekście towarzyszącym wystawie w Atlasie Sztuki określa nawet artystę "niepoprawnym humanistą". Krzysztof Wodiczko odwołuje się do dawnych tradycji społecznego zaangażowania, nie usuwając w cień etycznego charakteru swego działania. Mówi raczej o budowaniu zaufania, tworzeniu przestrzeni do wypowiedzi, a nie o wywoływaniu konsternacji. Mottem swej pracy uczynił artysta słynne zdanie Hannah Arendt z 1943 roku: "Uchodźcy przepędzani z kraju do kraju zawsze są awangardą swoich ludów".

Ukrywając rozmówców za matowymi szybami, artysta dokonuje zaskakującego procesu deindywidualizacji. Chce uniknąć pozornej empatii. "Ważniejszy jest dystans i nasze zaskoczenie poznaniem warunków egzystencjalnych innych" - mówi. Nie pozwala, abyśmy zadowolili się własnym współczuciem, ale też nie chce instrumentalizować osób, które zaprosił, by opowiedziały o sobie.

Odnoszę wrażenie, że znaczenie tej pracy nie wyczerpuje się w udzieleniu głosu Innym. Ważne jest odtworzenie w przestrzeni galerii dwóch odrębnych światów. W "Gościach" oglądamy imigrantów, ale Wodiczko przypomina, że jesteśmy przez nich podglądani. Odczuwamy to fizycznie. Czujemy, że ktoś na nas patrzy, o nas mówi, ocenia.

Imigranci zza szyby

Ryzykowne jest stworzone przez artystę poczucie estetycznego dystansu. Dla niektórych będzie on łatwą wymówką, by zatrzymać się na formalnej stronie dzieła, zadowolić się kontemplowaniem pięknych obrazów, przy całkowitym zignorowaniu tego, o czym chce mówić Wodiczko. Ale być może ten sam dystans przestrzega nas przed złudzeniem łatwej inkluzji. Włączenie Innych w nasz świat nie jest prostym działaniem. Nie wystarczy pochylić się nad pojedynczym losem, podać rękę, udzielić pomocy. Łatwo zignorować polityczny aspekt samego zjawiska imigracji.

Są chwile, kiedy z ekranów w Atlasie Sztuki znikają figury ludzi. Widzimy jedynie, jak wielki świetlik na suficie jest oczyszczany ze spadających, a bezpański pies kręci się za oknem. Z głośników dochodzą odgłosy wiatru pomieszane z dźwiękiem mytego szkła. To wszystko chyba najlepiej oddaje niewidoczność imigrantów i naszą samotność. Okazuje się, że przybysze są nam potrzebni z powodów ekonomicznych, politycznych, czasami ideologicznych, ale potem powinni usunąć się z pola naszego widzenia. Zbyt łatwo godzimy się na taką sytuację. Także w Polsce.

KRZYSZTOF WODICZKO, "GOŚCIE", Atlas Sztuki, Łódź, wystawa czynna do 7 marca br. Kurator Bożena Czubak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2010