Psychoterapeutka: nie unikajmy wszystkich negatywnych informacji

ZOFIA MILSKA-WRZOSIŃSKA: Nie jest psychicznie korzystne, aby unikać wszystkich negatywnych informacji. Jeśli tak robimy, tracimy kontakt ze światem, samym sobą i swoimi emocjami.

05.09.2022

Czyta się kilka minut

 / ADAM KOZAK / AGENCJA WYBORCZA.PL
/ ADAM KOZAK / AGENCJA WYBORCZA.PL

MARCIN ŻYŁA: Rozłożyłem przed sobą wiejską gazetę z początku XX w. Są w niej informacje z regionu, ogłoszenia o jarmarkach plus parę ciekawostek z wiedeńskiego dworu. Wtedy wiedza wielu Europejczyków o świecie ograniczała się do tego, co działo się najbliżej nich. Może więcej wiadomości nam nie trzeba?

ZOFIA MILSKA-WRZOSIŃSKA: A czy ludzie nie byli zawsze ciekawi wieści z daleka? Podróżnicy wyprawiali się w odległe krainy, a ich sprawozdania wzbudzały ekscytację. Latem po wsiach wędrowali żebracy, by zimą osiąść na łaskawym chlebie, za który płacili opowieściami z dalekiego świata, czasem odległego o raptem sto kilometrów. Młodych ludzi, oczywiście głównie mężczyzn z wyższych warstw społecznych, wysyłano za granicę, żeby się zapoznali z życiem poza ich strefą komfortu. Wygląda na to, że nie tylko w naszych czasach ludzie poszukiwali wiadomości o tym, co się dzieje tam, gdzie ich nie ma, a poszerzanie horyzontów było traktowane jako wartość, choć teraz możliwości zdobywania wiedzy o świecie jest wielokrotnie więcej.

Tymczasem przywoływany przez Wojciecha Bonowicza raport Agencji Reutera mówi, że w ciągu ostatnich pięciu lat w niektórych krajach podwoiła się liczba osób unikających wiadomości.

Interpretowałabym te dane ostrożnie. Nie znam metodologii, nie wiem, jak brzmiały pytania, ale przypuszczam, że deklaracja o „unikaniu wiadomości” często dotyczy przygotowanych jako pewna całość programów informacyjnych. Nie jestem pewna, na ile te badania uwzględniły również „sprywatyzowane” formy odbioru informacji, czyli indywidualnie profilowane przez odbiorcę dla samego siebie.

Być może ludzie podchodzą do wiadomości selektywnie. Wybierają tematy, które ich interesują, czy źródła, z których korzystają i mogą bez kontaktu z powszechnymi kanałami informacji mieć olbrzymią wiedzę np. na temat ­odnawialnych źródeł energii, pocisków zatopionych w czasie wojny na dnie mórz czy nowych metod leczenia nowotworów złośliwych, a choćby i piłki ręcznej.

A zatem wiadomości nie jest dziś „za dużo”?

Ludzie bardzo różnią się pod tym względem. Niektórzy doznają przesytu informacji, bo nie ze swojej winy nie nauczyli się radzić sobie z newsowym bogactwem, informacje nie łączą im się w ciągi skutkowo-przyczynowe, nie są umieszczane w przestrzeni historycznej, społecznej czy ekonomicznej. Zabrakło kapitału kulturowego i dobrej edukacji. Dlatego teraz płyną w „dżungli zdarzeń”, jak w tym wierszu Tuwima:

Patrzą na prawo, patrzą na lewo.

A patrząc – widzą wszystko oddzielnie:

Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo (...)

I znowu mówią, że Ford... że kino...

Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna...

Warstwami rośnie brednia potworna

I w dżungli zdarzeń widmami płyną.

Natomiast ci, którzy mieli więcej szczęścia, dysponują złożonością poznawczą i dobrą umiejętnością selekcji oraz przetwarzania informacji, potrafią wiadomość, nawet samą w sobie przykrą, zobaczyć w szerszym kontekście. Rozumieją związki między Staśkiem a koniem, Rosją a wojną, przeszłością a teraźniejszością. Kiedy dowiadują się, że amerykański dron zabił przywódcę Al-Kaidy, umieszczają to wydarzenie w całym ciągu zdarzeń, które znają i pamiętają, zapewne począwszy od zamachów z 11 września. Postrzegają rzeczywistość po popperowsku, czyli kontekstualnie, z uwzględnieniem historii i okoliczności towarzyszących, podobnych wydarzeń czy przewidywanych skutków.

Czy tę umiejętność można ćwiczyć?

Już w dzieciństwie dziecko ma okazję poznawać rzeczywistość w jej pełni i złożoności. Np. kiedy przedszkolak dowiaduje się od rodziców, że jeśli kolega popycha inne dzieci, to niekoniecznie oznacza to, że jest „niedobry i niegrzeczny”. Ale czasem rodzice przekazują uproszczony i jednoznaczny obraz świata: „to jest złe, a to dobre, to ładne, a to brzydkie, ty masz tak robić, ponieważ uważamy, że tak jest dobrze”. Oczywiście duże znaczenie ma edukacja szkolna, uczenie dzieci, żeby widziały świat wieloaspektowo, aby jak Tewje ze „Skrzypka na dachu” umiały powiedzieć: „Tak, ale z drugiej strony...”, aby chciały mądrze wątpić i nie poprzestawać na najłatwiejszych odpowiedziach podsuniętych przez autorytety albo „autorytety”.

A dorośli?

Jeśli ktoś w ogóle stawia sobie takie pytania, mówi: „Ja sądzę, że jest tak, ale chciałbym poznać inny punkt widzenia, zrozumieć tych, którzy się nie zgadzają”, albo: „Zastanawiam się, z czego to wynikło” – to jest na dobrej drodze, właściwie już osiągnął poziom refleksyjności potrzebny, by móc z pożytkiem korzystać z informacyjnego bogactwa. Ważne jest rozumienie, że wiadomości mogą być jednocześnie i dobre, i złe. Radzenie sobie z tym to umiejętność zwana tolerancją na wieloznaczność. Pisarz Salman Rushdie został niedawno ugodzony nożem przez młodego fanatyka. Straszna wiadomość. Ale przeżył, zachował nawet swoje poczucie humoru. Może więc nie jest to tylko zła wiadomość, skoro zamiar atakującego spalił na panewce, a pisarz radzi sobie psychicznie?


TEMAT TYGODNIKA: Jak żyć wśród złych wiadomości?

WOJCIECH BONOWICZ: Coraz więcej z nas aktywnie unika wiadomości. Czy można sprawić, że będziemy się interesować światem, a dowiadując się o trudnych sprawach zachowamy pozytywny obraz człowieka oraz samych siebie?


Przed chwilą obejrzałam w TVN „Fakty”. Podano m.in. informację o tym, że pierwszą ustawą, którą zaproponuje Donald Tusk w parlamencie po wygranych wyborach, będzie prawo dopuszczające aborcję do 12. tygodnia ciąży. Ta wiadomość ucieszy wiele osób, zwłaszcza bardzo dużo kobiet na nią czekało. Inni uznają ją za złą z powodów światopoglądowych. A niektórzy będą zakłopotani, bo z jednej strony chcieliby takiego prawa, ale z drugiej obawiają się, że propozycja Tuska będzie dla niektórych potencjalnych wyborców zbyt radykalna i zmniejszy szanse zwycięstwa opozycji.

Inna wiadomość: w szpitalu w Konstancinie, ze względu na masowe rezygnacje lekarzy, zlikwidowano oddział psychiatrii dziecięcej. Zdecydowana większość z nas uzna tę informację za złą. Ale dla osób z branży – psychoterapeutów, psychiatrów, psychologów – sam fakt, że od pewnego czasu wreszcie głośno mówi się o przemilczanych wieloletnich zaniedbaniach w ochronie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, jest korzystny.

Są jednak wydarzenia jednoznacznie negatywne: wojny, katastrofy, pandemie.

Bo wydarzenia negatywne są częściej przeżywane jako jednoznaczne, a pozytywne rzadziej są odbierane tak jednolicie. Wybuch pandemii mało kto uznał za dobrą wiadomość. Ale już informacja o pojawieniu się na rynku szczepionki, dla większości pozytywna, nie była, jak pamiętamy, akceptowana jedno­myślnie. Albo inny przykład: Bucza – zło w czystej postaci. Zbiórka na dron Bayraktar – zachwyt, ale i moralizujące potępienie.

Skądinąd teza, że złe wiadomości działają negatywnie, nie jest oczywista. Nie wszyscy reagują przygnębieniem na wiadomości o katastrofach czy morderstwach. Często wiadomości, które zawierają w sobie niepokojącą treść, mobilizują do działania, jak choćby informacja o masakrze w Buczy.

To skąd bierze się nasze zafiksowanie na złych treściach, które docierają przez media?

Emocjonalnie silniej reagujemy na informacje o wydarzeniach nagłych i niespodziewanych – a takie znacznie częściej są złe. Dobro na ogół dzieje się wolniej, stopniowo – porównajmy choćby czas bombardowania z czasem odbudowy. Ale wiadomość, że tydzień po trzęsieniu ziemi udało się spod gruzów wyciągnąć żywego człowieka, jednoznacznie dobra, również spotyka się z wielkim zainteresowaniem – element zaskoczenia gra tu dużą rolę.

Psycholog Steven Pinker, uznawany przez krytyków za nierealistycznego optymistę, twierdzi, że świat zmierza ku lepszemu. Posługuje się takimi wskaźnikami, jak śmiertelność okołoporodowa, średnia długość życia czy skuteczne leczenie chorób wcześniej uznawanych za terminalne. Dostrzega jednak, że w mediach tej korzystnej zmiany nie widać. Reporter, jak pisze Pinker, na ogół nadaje relację z miejsca, gdzie toczy się wojna, gdzie wybuchł pożar, gdzie właśnie doszło do katastrofy. Nie przekaże z rynku miasteczka relacji, że właśnie dobiega końca zwykły dzień, nikt nie umarł, w szkole było 95 proc. frekwencji, a jedna z mieszkanek wróciła do domu po udanym leczeniu zapalenia płuc.

To jednak nie tyle wina, ile efekt działania mediów. Media nie mogą być inne.

Pinker idzie dalej: uważa, że to ma przełożenie na naszą świadomość. Podaje znany przykład lęku przed podróżą samolotem – a więc najbezpieczniejszą formą podróży – której jednak ludzie najbardziej się obawiają. Dlaczego? Zdaniem Pinkera gdy dochodzi do katastrofy lotniczej, a więc wydarzenia rzadkiego, wyjątkowego, media relacjonują je bardzo intensywnie, często przez wiele tygodni. Sto poważnych wypadków samochodowych w ciągu jednego weekendu nigdy nie wzbudzi takiego zainteresowania. A więc w świadomości odbiorcy zostaje wrażenie, że „samoloty spadają”, bo ciągle się o tym mówi.

Skądinąd z badań Trusslera i Soroki, przeprowadzonych kilka lat temu na Uniwersytecie McGill w Montrealu, wynika, że ludzie wprawdzie deklarują, że wolą dobre wiadomości, ale jeśli mają wybór, sięgają po te złe. Z innych badań Soroki wynika, że gdy bada się wskaźniki fizjologiczne, ludzie wykazują większe pobudzenie i czujność w reakcji na pokazywane im negatywne wiadomości, pozytywne takiego efektu nie wzbudzają. Być może ma to znaczenie ewolucyjne – człowiek jest bezpieczniejszy, gdy zmobilizuje się w oczekiwaniu na zagrożenie. Ale, co ciekawe, wyniki te dotyczyły ludzi rasy białej, z kręgu kultury anglosaskiej. Gdy Soroka i współpracownicy w roku 2019 powtórzyli eksperyment na większej grupie osób badanych w 17 krajach na 6 kontynentach, okazało się, że efekt jest znacznie słabszy, co więcej: występują bardzo duże różnice indywidualne.

Tezie o tym, że tracimy zainteresowanie wiadomościami – i że nie poznajemy ich kontekstów – przeczy popularność podkastów czy książkowych reportaży. Może dziś potrzebujemy innych, nowych opowieści?

To argument za tym, że odbiorcy bardziej świadomie wybierają – czasem tematykę, czasem formę. Wiele osób ma specyficzne zainteresowania, np. koncentrują się na operacjach militarnych czy dowodzeniu i szukają informacji o wojnie w Ukrainie przede wszystkim pod tym kątem. Jeśli ktoś mówi, że nie interesują go wiadomości, zwykle chce przekazać: „Nie ciekawi mnie gotowiec o wszystkim, sam sobie znajdę to, co jest zgodne z moimi potrzebami”.

A czasem dla własnego dobrostanu decydujemy o odpoczynku od wiadomości. Pamiętam wybory w 1990 r., kiedy Tadeusz Mazowiecki przegrał w pierwszej turze ze Stanem Tymińskim. Przez kolejne dwa tygodnie, aż do drugiej tury, unikałam informacji na temat wyborów, ponieważ to, że Polacy przedłożyli podejrzaną postać znikąd nad kogoś takiego jak Mazowiecki, wzbudziło we mnie silne uczucia złości i rozczarowania, więc chciałam się przed tym chronić. Robiłam to, dopóki Tymiński nie zniknął z horyzontu.

Na niektórych etapach życia zaangażowanie w złe wiadomości jest zbyt bolesne. Np. młodzi rodzice często unikają w mediach szczegółowych doniesień o przemocy wobec dzieci. Młoda matka czy ojciec może w takiej sytuacji doświadczyć bezsilności i lęku o swoje dziecko. Wtedy odmawianie kontaktu z takimi informacjami to zdrowa reakcja.

Jest jednak granica, po przekroczeniu której, jeśli uciekamy od wiadomości, tracimy kontakt z rzeczywistością.

Uznanie, że świat obfituje również w zjawiska jednoznacznie negatywne, jest częścią naszego człowieczeństwa. Nie jest psychicznie korzystne, aby unikać wszystkich negatywnych informacji. Jeśli tak robimy, tracimy kontakt ze światem, samym sobą i swoimi emocjami. Zaczynamy żyć w świecie klatce, oddzieleni od życia takiego, jakim ono jest.

Przychodzi mi na myśl zjawisko będące pokłosiem tzw. cancel culture na amerykańskich uniwersytetach, gdzie zdarza się, że nie można zorganizować dyskusji na jakiś temat, ponieważ mogłoby to urazić czyjeś uczucia. To opaczne rozumienie dbałości o komfort psychiczny. Trudno poznać dobro, jeśli nie rozumiemy zła i jego przyczyn. W realnym świecie nie ma możliwości odizolowania się od zła. Komfort psychiczny powinien opierać się na wierze, że potrafimy sobie z tym poradzić, a unikamy tylko tego, co jest ponad nasze siły. Ale przecież nie powinno być ponad nasze siły zetknięcie się z innym punktem widzenia, chyba że jest to kłamliwa oszczercza propaganda.

Zamykając się na negatywne wiadomości jesteśmy jak dyktator, który otrzymuje od swoich podwładnych tylko dobre wieści, ponieważ podwładni nauczyli się, że władca takich oczekuje. Jeśli w taki sposób upośledzimy się informacyjnie, o wielu ważnych dla nas czy dla naszych bliskich rzeczach się nie dowiemy, więc nie będziemy na nie przygotowani.

Wrócę więc do pytania o to, jak należy dziś opowiadać i rozumieć świat.

Żeby wyczerpująco mówić o świecie, a nie tylko o doraźnych, najczęściej negatywnych zdarzeniach, trzeba sięgać szerzej. Jeśli stało się coś trudnego i bolesnego, to dobrze dodać komentarz o tym, jak można rozumieć to, co się wydarzyło. W radiu i telewizji jest jednak mało miejsca na pogłębioną analizę.

Sama zresztą nie oczekuję takiej analizy po serwisach informacyjnych. Oglądając np. „Fakty” chciałabym, aby nadawca powiedział mi o najważniejszych rzeczach, które zaszły na świecie w ciągu ostatnich 24 godzin. Nie zawsze ta selekcja jest zgodna z moimi zainteresowaniami, ale tak czy inaczej te 25 minut to nie miejsce na komentarz. Wyjaśnienia złożoności, pogłębienia informacji trzeba szukać samemu.

To oznacza, że nie wszyscy to robią.

To prawda. Dlatego najważniejszą rolę do odegrania ma szkoła. Powinna uczyć, jak korzystać z różnych mediów, jak sprawdzać źródła, jak rozpoznawać fake newsy, w jaki sposób wybierać informacje, na czym polega ich obieg w społeczeństwie.

Wywołała Pani u mnie wspomnienie 11 września 2001 r. – wielu godzin oglądania transmisji na żywo, a potem, późno wieczorem, po wyłączeniu telewizora, wielkiego lęku o to, że świat, który dotąd znałem, na zawsze się kończy. Taki komentarz bardzo by się wtedy przydał.

Pana reakcja wydaje się prawidłowa – w obliczu takich zdarzeń wręcz powinno się doznać wielkiego przerażenia. Podobnie zareagowałam w styczniu 2021 r. podczas szturmu zwolenników Trumpa na Kapitol, również miałam wrażenie, że może kończyć się cywilizacja, jaką znałam. Długo tkwiłam przed ekranem, szukając odpowiedzi, co się dzieje, jak do tego doszło, jak to się rozwinie. To prawidłowa emocjonalnie reakcja. Nie da się nie przeżywać negatywnych uczuć w reakcji na świat, bo bez nich bylibyśmy bierni i obojętni na zło, które dzieje się wokół.

Aby jednak zakończyć dobrą wiadomością, zacytuję Ericha Fromma: „Twierdzenie, że ludzka natura jest zła, nie jest bardziej realistyczne, niż że ludzka natura jest dobra. Ale ta pierwsza teza jest znacznie łatwiejsza do udowodnienia”. ©℗

ZOFIA MILSKA-WRZOSIŃSKA jest psycholożką, psychoterapeutką i superwizorką psychoterapeutów w warszawskim Laboratorium Psychoedukacji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2022