Przyjaciele celników

Problem współpracy ludzi Kościoła z komunistami nie jest tylko problemem księży czy biskupów.

24.04.2006

Czyta się kilka minut

"Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, aby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli i Kościoła nie usłucha, niech Ci będzie jak poganin i celnik!" (Mt 18, 15-17). Te słowa Jezusa zdają się doskonale pasować do sytuacji, jaka stała się udziałem Kościoła w Polsce w związku z tym, że "niektórzy ludzie Kościoła" (jak to określono w niedawnym oświadczeniu Episkopatu Polski) współpracowali z tajnymi służbami PRL i donosili na swoje siostry i braci. Sytuacja ta - trudna i bolesna, jeśli spojrzymy na nią w perspektywie cytowanego tekstu Ewangelii - może okazać się momentem kryzysowym w sensie biblijnym: trudną sytuacją, która daje jednak szansę na przemianę umysłu, na nawrócenie. Mamy dziś szansę przemiany i pogłębienia myślenia o dwóch niezwykle ważnych kwestiach: czym jest Kościół i czym jest miłosierdzie.

Można odnieść wrażenie, że dla większości opiniotwórczych środowisk problem współpracy z komunistami stał się problemem Kościoła o tyle, o ile we współpracę taką byli uwikłani księża i, ewentualnie, siostry zakonne. Taki sposób myślenia wynika jednak z fałszywej, klerykalnej wizji Kościoła: tak naprawdę współpraca z bezpieką stała się problemem Kościoła w przypadku każdego chrześcijanina, który donosił na innych, a teraz - w sytuacji, w której to postępowanie wychodzi na jaw - jest problemem Kościoła także w przypadku każdego chrześcijanina, który dowiaduje się, że został zdradzony i nie wie, jak sobie z tą sytuacją poradzić. To, czy zdradzanym lub zdrajcą był ksiądz, nie powinno mieć znaczenia. Oczywiście: w powszechnej świadomości jest to ważne. Księży traktuje się bowiem inaczej niż pozostałych chrześcijan. Postawę taką można zrozumieć - przez tysiąc lat panowała klerykalna wizja Kościoła, zgodnie z którą księża znajdują się jakoś bliżej Boga i bardziej w centrum Jego Kościoła; tysiącletni nawyk, nawet jeśli jest to nawyk tylko myślenia, niełatwo wykorzenić. Wizja ta nie ma jednak żadnego uzasadnienia w objawionych źródłach chrześcijaństwa; była całkowicie obca chrześcijanom pierwszych wieków; do owego pierwotnego samorozumienia Kościoła powrócił też Sobór Watykański II.

Poganin i brat

Cytowane na początku słowa Jezusa opisują sposób postępowania w sytuacji doświadczenia zła ze strony "brata" - a więc członka wspólnoty Kościoła. Postępowanie to - zgodnie z nauką naszego Mistrza - ma na celu pozyskanie człowieka, który przeciw nam zgrzeszył. Grzech bowiem niszczy wspólnotę między ludźmi. Chrześcijanin doświadczający grzechu ze strony innego chrześcijanina powinien uczynić wszystko, by nadwerężoną lub zerwaną wspólnotę przywrócić. Upomnienie, najpierw w cztery oczy, potem w towarzystwie świadka, a na końcu doniesienie Kościołowi - wspólnocie, a nie biskupowi! - nie powinno mieć innego celu niż odbudowanie więzi.

Co jednak robić, gdy ten, który zgrzeszył, nie żałuje wyrządzonego zła, nie chce go naprawić ani nawet się do niego przyznać? "Niech ci będzie niczym poganin i celnik" - mówi Jezus. Lecz cóż to znaczy? Często interpretuje się powyższe słowa jako pozwolenie na potępienie i odrzucenie człowieka. Nie jest to jednak słuszne. Wspomnijmy na postawę Jezusa wobec celników i grzeszników: w tej samej ewangelii Jezus jest nazwany ich przyjacielem (por. Mt 11, 19). Nie chodzi o odrzucenie człowieka, lecz o uszanowanie jego wolności - do pojednania nie można nikogo zmusić. Potraktowanie kogoś jak poganina i celnika, oznacza uszanowanie jego wolności do trwania nawet w takim stanie, który obiektywnie jest zły. Nie oznacza natomiast zrezygnowania z tego człowieka, tak jak Jezus nie rezygnował z poszukiwania i walki o każdego.

Wydobywanie dobra

Walka taka ma zaś postać miłosierdzia. Warto jednak zastanowić się, na czym polega miłosierdzie, wokół słowa tego narosło bowiem wiele nieporozumień.

Z własnego doświadczenia wiemy, że sytuacja grzesznika jest trudna - człowiekowi trudno uznać swoją winę, uderza to nie tylko w naszą pychę, narusza także słuszne i konieczne do prawidłowego funkcjonowania poczucie własnej wartości. Zło, które czynimy, upokarza nas i odziera z ludzkiej godności - "każdy kto popełnia grzech, staje się niewolnikiem grzechu" (J 8, 34). Trudno nam prosić o przebaczenie, gdyż - czujemy - musimy się wówczas postawić w pozycji kogoś zależnego, gorszego, komu ktoś lepszy może - lecz nie musi - okazać łaskę. Upokorzeni i zniewoleni nie widzimy często innego wyjścia jak ucieczka w iluzję - zaprzeczenie, że zgrzeszyliśmy.

Miłosierdzie jednak, pisał Jan Paweł II w encyklice "Dives in Misericordia", wbrew rozpowszechnionej opinii nie wprowadza sytuacji nierówności, nie poniża tego, komu okazujemy miłosierdzie. Przeciwnie - "relacja miłosierdzia opiera się na wspólnym przeżyciu tego dobra, jakim jest człowiek, na wspólnym doświadczeniu tej godności, jaka jest jemu właściwa" (DiM, 6). Tak więc, wyjaśnia Papież, "w swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku" (DiM 6). Dlatego człowiek, który doznaje miłosierdzia, nie tylko nie czuje się poniżony, ale odnaleziony i "dowartościowany" (DiM, 6), więcej - także ten, kto okazuje miłosierdzie, zostaje w tej relacji obdarowany.

Tak właśnie okazuje miłosierdzie sam Bóg. Doświadczenie Jego miłosierdzia w pierwszym momencie otwiera nam oczy, że - pomimo wszelkich niegodziwości, które popełniliśmy - nadal jesteśmy kochani przez Boga, co więcej - warci tej miłości. Jest to doświadczenie wyzwalające, i ono właśnie umożliwia nawrócenie. Jak pisze Jan Paweł II, nawrócenie do Boga jest zawsze owocem "odnalezienia" tego Ojca, który jest bogaty w miłosierdzie. Choć zatem "w każdym wypadku naprawienie zła, naprawienie zgorszenia, wyrównanie krzywdy, zadośćuczynienie za zniewagę, jest warunkiem przebaczenia" (DiM, 14), to nie możemy jednak uzależniać swojej postawy miłosierdzia od gotowości do takiego zadośćuczynienia ze strony grzesznika. Jak pokazują spotkania Jezusa z grzesznikami, doświadczenie bezwarunkowej miłości miłosiernej jest źródłem nawrócenia, które z kolei umożliwia pełne przebaczenie, czyli pełne pojednanie z Bogiem i ludźmi.

Być może nasze poczucie sprawiedliwości nieco się tu buntuje, ale "miłość staje się miłosierdziem wówczas, gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości" (DiM 5). Być może miał rację Abba Pojmen, jeden z największych Ojców Pustyni, gdy mówił: "Jeżeli jakiś człowiek zgrzeszył, a wypiera się tego i mówi »Nie zgrzeszyłem« - nie karć go, bo byś w nim przygasił dobrą wolę; ale jeżeli mu powiesz: »Odwagi, bracie, pilnuj się na przyszłość« - to pobudzisz jego ducha do nawrócenia" ("Księga Starców", 597).

Głębsza moc

Ktoś mógłby powiedzieć, że rozważania powyższe są słuszne w odniesieniu do przypadków, w których sprawa dotyczy osobistych relacji między pojedynczymi ludźmi, tam jednak, gdzie zatacza ona szersze kręgi i staje się sprawą społeczną, miłosierdzie musi ustąpić przed prawem i sprawiedliwością, bo tylko na nich może być zbudowane społeczeństwo.

Nie ma tu miejsca, by wchodzić w szczegółowe rozważania. Powołam się jeszcze raz na autorytet Jana Pawła II. Zauważył on, że "doświadczenie przeszłości i współczesności wskazuje na to, że sprawiedliwość sama nie wystarcza, że - co więcej - może doprowadzić do zaprzeczenia i zniweczenia samej siebie, jeśli nie dopuści się do kształtowania życia ludzkiego w różnych jego wymiarach owej głębszej mocy, jaką jest miłość" (DiM, 12) i z aprobatą zacytował powiedzenie: summum ius - summa iniuria (najwyższe prawo największą niesprawiedliwością). Przekonywał zatem, że "ludzki świat nie może stawać się bardziej ludzki, jeśli nie wprowadzimy w wieloraki zakres stosunków międzyludzkich, a także stosunków społecznych, wraz ze sprawiedliwością owej »miłości miłosiernej«, która stanowi mesjańskie orędzie Ewangelii" (DiM, 14).

Powyższe rozważania nie zawierają przepisu, jak Kościół - rozumiany jako wspólnota wszystkich chrześcijan, a nie instytucja zarządzana przez biskupów - ma postępować, gdy wychodzi na jaw, że jedni jego członkowie krzywdzili innych, współpracując z komunistyczną służbą bezpieczeństwa. Nie sądzę, by możliwe było sformułowanie jednego przepisu, odpowiedniego we wszystkich przypadkach (summum ius - summa iniuria!). Nie poruszyłem też innego ważnego i bolesnego tematu - jak wspólnota Kościoła ma reagować, gdy jej członkowie krzywdzili ludzi, którzy do Kościoła nie należą - jest to temat współodpowiedzialności za grzech braci, domagający się osobnego artykułu.

Pismo, w każdym razie, wzywa i daje nadzieję: "Nie oddawajcie złem za zło, ani złorzeczeniem za złorzeczenie! Przeciwnie zaś, błogosławcie! Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo" (1 P 3, 9).

PIOTR SIKORA (ur. 1971) jest teologiem i filozofem, adiunktem w Katedrze Chrystologii Wydziału Teologicznego PAT. Publikował m.in. w "Tygodniku Powszechnym", "Znaku" i "W drodze".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2006