Przyjaciel platonik

Nie jeden raz już o Władysławie Stróżewskim pisałam. Były to recenzje z jego książek, a także oficjalne opinie o jego dorobku naukowym. Tak się bowiem złożyło, że ja już nominację na profesurę otrzymałam, a on ciągle na swoją czekał, choć ten tytuł dawno mu się należał. Nie o tytuły jednak chodzi. Wspominam te dawne fakty, by podkreślić moją zażyłość z jego książkami, która prostą drogą prowadziła do zażyłości z autorem. Przyjaźnię się z nim od wielu, wielu lat. Kiedy tak bywa, każda kolejna książka, esej przyjmowane są jako coś naturalnego, spodziewanego, niemal oczekiwanego. Dlatego budzi we mnie zdumienie, gdy ktoś z ludzi uniwersytetu nie zdaje sobie sprawy z wartości tych prac i z rangi, jaką odznacza się Stróżewski w polskiej filozofii.

18.09.2009

Czyta się kilka minut

W Polsce bowiem jest wielu pracowników uniwersyteckich zajmujących się filozofią. Podobno jest ich około 500. Mamy dobrych historyków filozofii. Filozofów jednakże zaledwie dziesiątek. A Stróżewski wśród nich jedno z pierwszych miejsc zajmuje. Rozrzut tematyki jego prac jest olbrzymi. Potrafi pisać kompetentnie zarówno o Platonie czy Dionizym Areopagicie, jak o Bergsonie, Husserlu czy Heideggerze. Historia filozofii nie ma dla niego tajemnic. Najcenniejszymi są jednak jego prace własne i oryginalne z zakresu ontologii i metafizyki, a także estetyki. Nie mają one charakteru historycznego, lecz systematyczny. Przedstawia w nich własne widzenie rzeczy, własne ujęcia problemów, własne biegi myśli. Ukazuje się w nich jako myśliciel europejskiej miary.

Istota i los

W jakim filozoficznym kierunku idą te wszystkie rozważania? Tu nie mam żadnych wątpliwości. Stróżewski jest platonikiem, który broni wartości podstawowych: prawdy, dobra i piękna jako idei regulatywnych, na których buduje się kultura, a więc jako wartości niezbędnych dla ludzkiego bycia. Broni ich, zdając sobie doskonale sprawę ze współczesnego aksjologicznego niepokoju, z rozchwiania się owych wartości i ich krytyki. Uderza nas jedność tej twórczości i filozoficzna konsekwencja, z jaką podejmuje te same problemy, drążąc je z co raz to innych punktów widzenia, tak jakby odczuwał niedosyt własnych ustaleń i propozycji. Po rozważaniach na temat statusu ontologicznego wartości przyszły rozważania na temat urzeczywistniania się wartości, ich kulturowego znaczenia i aksjologicznej struktury człowieka. Po pracy na temat negacji podjął Stróżewski problem dialektyki jako takiej, także aksjologicznego aspektu negacji, wreszcie zajął się dialektyką twórczości, której analizy złożyły się na całą niepowszednią książkę ("Dialektyka twórczości" wydana w Polskim Wydawnictwie Muzycznym). Mowa jest w niej nie tylko o samym akcie twórczym, o stosunku, jaki łączy twórcę z odbiorcą, o pojęciu oryginalności itp. Stawiając pytania dotyczące procesu twórczego, Stróżewski wnika w strukturę samej rzeczywistości, badając fenomeny związane ściśle z faktem zaistnienia tego, co nowe: nicość, początek, czas itp. Do problemu dialektyki powrócił raz jeszcze w swej książce pt. "Istnienie i sens", tym razem koncentrując się niemal wyłącznie na metafizycznych i ontologicznych podstawach dialektyki i jej możliwościach heurystycznych. Ostatnio zaś wydał "Ontologię". Nie widzę w Polsce nikogo, kto by mógł podobne niesamowite kompendium ontologicznej wiedzy sporządzić. W "Ontologii" Stróżewski umiejętnie wykorzystał swoją niebywałą erudycję i jednocześnie przez sam dobór tematów i ich przedstawienie ukazał, co jest najważniejsze w naszej europejskiej myśli, dookoła jakich spraw krążyła ona nieustannie, czego szukała, jak szukała i do jakich rezultatów dochodziła.

Tę samą konsekwencję tematyczną dostrzegamy i w rozważaniach na temat sztuki, i estetyki jako takiej. Wystarczy porównać pierwszy zespół rozważań dokoła piękna, zawarty w książce "Istnienie i wartość", i cykl artykułów w "Wokół piękna". Można by powiedzieć, że Stróżewski powtarzając się, mówi nie tyle inaczej, bo na ogół zdania nie zmienia, lecz ciągle dodaje coś nowego, pogłębiającego temat. Za każdym razem coś innego odsłania, co przedtem było pominięte lub niedostatecznie odsłonięte i zanalizowane. Ta twórczość uzupełnia samą siebie, postępując w głąb podejmowanych problemów. Stróżewski daje wzór, jak filozofię uprawiać należy, z całą odpowiedzialnością za każdy wywód, za każde stwierdzenie. Jego filozofia mówi o wartościach najwyższych i sama jest im posłuszna.

Kiedy czyta się jego prace, rozmaite ich rozdziały od różnych stron rzeczy badające, dostrzegamy, ku czemu autor zmierza, dokąd nas prowadzi jego ciąg myślenia. Zawsze chodzi mu bądź o najwyższe wartości, bądź o człowieka - kim jest i czym jest jego istnienie. Jak zaś sam mówi w jednym z esejów: "do problematyki człowieka podejść można z dwóch stron: od strony jego istoty i od strony jego losu". W człowieku tkwi moc przekraczania tego, co go ogranicza, "wszelkie niebezpieczeństwa wolności i determinizm konieczności". Jest też możliwość niemal kapłańska, i choć to "kapłan bezwiedny i niedojrzały", gdy zwróci się w stronę sacrum, gdy obejmie go pragnienie transcendencji i pragnienie dobra, otwiera się przed nim droga ku wielkości. Wielkość dostępna jest człowiekowi. Ma ona dwa wymiary: etyczny i artystyczny.

Dwie dusze

Jak już kiedyś pisałam - pozwalam sobie moje słowa powtórzyć - dwie dusze mieszkają w Stróżewskim i nie wiem, która niesie więcej filozoficznego blasku. A jak nas uczyli starożytni mistrzowie, cały świat z dwóch części jest złożony: z tego co boskie - z czystym rozumem związane, a jako takie zawsze z sobą tożsame, i z żywiołów - ognia, ziemi, wody, co się z sobą mieszają i w ciągłym są ruchu. Ludzka dusza także dwie części posiada. "A myśl staje się prawdziwa w obu wypadkach zarówno: jeśli dotyczy tego drugiego i jeśli dotyczy tego, co identyczne z samym sobą... I kiedy myśl dotyczy czegoś, co spostrzegalne... Wtedy powstają mniemania i wierzenia mocne i prawdziwe. A kiedy się myśl odnosi do przedmiotów myśli, a dobry bieg koła tożsamościowego potrafi to wskazać, wtedy się z konieczności dokonywa praca umysłu i powstaje wiedza" (Platon, "Timaios", 37c). W tej pierwszej więc uczucia panują, gwałtowność, a nawet szaleństwa. "Bo kiedy jakieś spostrzeżenia z zewnątrz na duszę spadną i porwą jej całe wnętrze za sobą, wtedy zdaje się, że one władają, choć naprawdę są one zależne" (Tamże, 44b) W tej drugiej zaś przypomnienie idei się rodzi. Tak więc, z jednej strony wierzenia mocne, ale i z nimi razem mądrość, a z drugiej - wiedza, nous i logos, noesis i fronesis, razem w duszy mieszkają, nie przecząc sobie, choć dodać tu muszę, że nie w każdej duszy ta harmonia panuje, że na ogół jej jedna część ciągnie do góry, druga - w dół, całość myśli psując.

Mało więc dokoła nas takich myśli, w których ową harmonię znaleźć by było można. Takiej jednak, której się to udaje, przyglądać się trzeba, uczyć się od niej i sekrety wykrywać. A to oznacza po prostu, że gdy tylko słowem się pisanym wyrazi, czytać ją uważnie należy.

Dawno już dostrzegłam, że jedna dusza Stróżewskiego goni wciąż za światem tożsamości doskonałych, na logice opartych, gdzie panuje systematyczność, dokładne rozróżnienie rzeczy analizowanych, precyzyjne określanie i argumentacja. To dusza, co mętne rozjaśnia, dokładnie stwierdza, o co jej w tym wypadku chodzić będzie, czego problem dotyczy i od jakich stron rozpatrywać go należy. Ta dusza porządkując to, co istotne, od drugorzędnych spraw oddziela. Przykładów mamy wiele. Wystarczy spojrzeć, jak Stróżewski swoje szkice buduje, chociażby ten pt. "Aksjologiczna struktura człowieka", gdzie zaraz na początku formułuje dziesięć hipotez tej struktury dotyczących lub jak zadaje pytania o arche. Mają te szkice postać klasycznej filozoficznej rozprawy. Do nich jednak ta druga dusza natychmiast potrafi wkraczać, a mając energię wielką, ramy rozprawy rozsadza, i własne wierzenia i supozycje wprowadza. Czyni to jednak już nie językiem uczonego dyskursu, lecz - poezji. Poezja przeplata myślenie Stróżewskiego, poezja, która nie służy ubarwieniu, lecz wplata się organicznie w tryb jego rozważań. Istnieje bowiem poezja, jak sam pisał, "której wrażliwość na odkrywanie projektów metafizycznych rzeczywistości jest szczególnie wysoka". I tę tezę swoją zobrazował Stróżewski znakomicie, pisząc o poezji Leśmiana. Gdy więc czytam jego kolejne szkice, widzę, że często poezja wskazuje na to, czego dowieść nie można, ale co silniej przemawia do naszych doświadczeń niż uczone argumenty. To ona, pochodząc z tej sfery wierzenia, o prawdziwości rozważań decyduje, to w niej leży siła przekonania, a jednocześnie, co nader ważne, to ona dodaje blasku szkicom.

Mało kto te dwie dusze pogodzić umie. Stróżewski jest tu mistrzem od dawna. I dodam, że im mocniej ta żywiołowa dusza nim włada, tym więcej uroku w tym, co pisze, i jeszcze więcej mądrości.

Tekst ukazał się w "TP" nr 19/2007

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z dodatku „Barbara Skarga 1919-2009