Dług

Nie pamiętam, kiedy zaczęłam czytać "Tygodnik Powszechny". Zaraz po powrocie do Polski nie przychodziło mi nawet do głowy, by sięgać po prasę katolicką. Pamiętałam zbyt dobrze niektóre numery "Rycerza Niepokalanej", jego agresywne tony wobec wolnomyślicieli i jawny antysemityzm - pisała Barbara Skarga w pierwszą rocznicę śmierci Turowicza.

15.01.2009

Czyta się kilka minut

Jerzy Turowicz /fot. Wojciech Druszcz /
Jerzy Turowicz /fot. Wojciech Druszcz /

Nie interesowały mnie też zagadnienia czysto religijne. Mój kontakt więc z "Tygodnikiem" nawiązał się gdzieś na początku lat sześćdziesiątych. Kiedy zadaję sobie pytanie, jak to się mogło stać, dlaczego prasę obcą mi z ducha czytać zaczęłam, nie zostałam wszakże bynajmniej nawrócona, widzę, że był to krok naturalny i że ten krok robiło wielu polskich inteligentów czujących tak jak ja potrzebę wydobycia się z tej sieci zakłamania, jaka całe nasze życie spowijała, potrzebę słuchania tego, co autentyczne i proste.

W tamtych czasach czytało się "Życie Warszawy" dla nekrologów i kolejnych wiadomości o podwyżkach cen. Czytało się też literackie tygodniki ciągle zmieniające tytuły, jedne bowiem zamykano, inne tworzono, i czytało się "Politykę", bo tej najłatwiej było przemycić coś z ducha rewizjonizmu. Nie oceniam zresztą ani "Polityki", ani tych tygodników źle. Mimo cenzury, nacisków starano się o utrzymanie przyzwoitego poziomu w krytyce i esejach. Zbyt jednak często dominował w nich ten natrętny ideologizujący naszą rzeczywistość ton. Gdy w latach odwrotu od października ten ton w całej prasie stawał się nieznośny, wtedy ktoś zwrócił moją uwagę na "Tygodnik".

Było to jedyne pismo tego tonu pozbawione, czyste. To pismo po prostu nie kłamało. Dostrzegałam w nim ograniczenia cenzury, zdarzało się jakieś niedopowiedzenie albo zgoła przemilczenie nie dającego się wprost potraktować tematu. Ale to pismo było uczciwe i gdzie mogło, tam twardo broniło wartości nie tylko religijnych i moralnych, ale tych prawdziwie ludzkich. Nie mogę powiedzieć, bym się zawsze i ze wszystkimi opiniami, które głosiło, zgadzała. Czytając jednak wiedziałam, że takie są poglądy pisma, że nie poddaje się ono tezom narzuconym. Zachować uczciwość w tym zakłamanym świecie, przywracać słowom właściwe im znaczenia, odrzucać kamuflaże wszechpanującej nowomowy - to była rzecz nadzwyczajna.

Sympatię moją budził też nowy dla mnie katolicyzm posoborowy tak szeroko objaśniany i propagowany przez naczelnego redaktora, katolicyzm raczej służebny a nie wojujący, nie zamykający się w parafialnym światku, otwarty, a co więcej - przyjazny wobec tego co inne. Pismo nie potępiało ani heretyków, ani ateistów, ani ludzi innych wiar, ale poważnie dyskutowało, nawiązywało dialog. Nie zamykało swych szpalt przed ludźmi inaczej myślącymi, mógł tam pisać swe felietony i Tyrmand, i Kisielewski, i Słonimski. W dyskusjach zaś decydowały zawsze merytoryczne argumenta. Jak Redaktor potrafił utrzymać w tamtych warunkach taką linię pisma, sam zresztą pisząc rzadko, to już pozostanie jego tajemnicą. Nie był to przecież człowiek przebojowy ani władczy, przeciwnie, skromny, cichy, uśmiechnięty, serdeczny, pełen osobistego czaru. Piszę tak, bo takim go zapamiętałam.

Minął już rok od jego śmierci, trudno w to uwierzyć. Ale ta rocznica przypomina, że wobec Redaktora i jego "Tygodnika" mamy dług, dług społeczny. Przez te wszystkie lata ujarzmienia były tylko dwa pisma, pisma-instytucje, które broniły niezawisłości myślenia Polaków: "Kultura" i "Tygodnik". "Kultura" miała pełną swobodę wypowiedzi. "Tygodnik" musiał nieustannie walczyć z cenzurą. "Kultura" mogła wprost osądzać różne wydarzenia i sytuacje społeczne oraz polityczne, ale była daleko i trudno dostępna. "Tygodnik" był na co dzień, a będąc tu, w kraju, lepiej rozumiał nastroje, bezpośrednio dostrzegał każdy przejaw postępującej sowietyzacji Polaków. Wykorzystywał więc nawet drobne okazje, każdy temat nawet niewielkiej wagi, by ostrzegać i by bronić tego, co zawsze było dla "Tygodnika" cenne, godności ludzkiej i jej niezależności. Podobnie jak publikacje "Kultury", publikacje "Tygodnika" były przeciwwagą dla wszelkich propagandowych chwytów władzy i jej ideologicznych wystąpień. Rola, którą odegrał "Tygodnik" w obronie niezawisłej myśli w Polsce, jest olbrzymia. Ten otwarty posoborowy katolicyzm, bez cienia dogmatyzmu, raczej niechętny powierzchownej religijności, który na różne sposoby głosił konieczność uznania innego i domagał się dla innego szacunku oraz szacunku dla jego przekonań, u samego korzenia podcinał tezy oficjalnej ideologii. Ta bowiem nigdy nie uznawała niczego poza sobą. Dla niej to, co nie było z nią zgodne, nie miało prawa do istnienia; domagała się nie tylko, by zostało odrzucone, lecz wręcz zniszczone. Otwarty świat stawiał tu czoło zamknięciu się w sobie, tej niezbywalnej cesze realnego socjalizmu. Pokazywał bezzasadność przekonania tak typowego dla ideologów sowieckich i zsowietyzowanych w Polsce, że dokoła czyha wróg, ten wspólny wróg, który silniej łączy niż najpiękniejsze hasła. Nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, jak "Tygodnik" spokojnie, rzeczowo, systematycznie obnażał płaskość tej ideologii i fałsz tych zachowań społecznych, które w niej znajdywały sobie oparcie. Stale ukazywał inny świat, niemal już zapomniany, ale Polakom dziwnie bliski.

Nie chcę porównywać tych dwóch wielkich instytucji i ich redaktorów. Obaj zasłużyli na naszą wdzięczność i podziw, przed każdym z nich winniśmy pochylić głowę.

Giedroyc to wielki mąż stanu naszej epoki, choć nigdy nie piastował żadnego stanowiska. Turowicz to wielki mąż ducha. Dzieło obu domaga się solidnego historycznego zbadania, nie takich osobistych refleksji, jak te moje. Na takich poprzestawać nie wolno. Trzeba podjąć szczegółową analizę inicjatyw, reakcji, wpływów obu pism nie tylko na inteligencję polską, choć do niej się głównie zwracają. Wiemy jednak, że różnych zyskują i zyskiwały czytelników. Czy "Kultura" będzie istniała po śmierci Giedroycia, tego nie wiem. "Tygodnik" powinien istnieć i mam nadzieję, że będzie. Faktem jest jednak, że wraz z odejściem Pana Jerzego pewna jego epoka się skończyła. Trzeba więc pomyśleć o monograficznym ujęciu jego dzieła. To zadanie dla historyka. To jednocześnie nasz społeczny dług.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Podobne artykuły

Historia
Naczelnego żegnali: Luigi Accatoli, Jean Baisnée, Władysław Bartoszewski, ksiądz Andrzej Bardecki, Jan Błoński, Halina Bortnowska, Václav Burian, Erich Busse, premier Jerzy Buzek, brat Charles-Eugene z Taizé, Tadeusz Chrzanowski, Wilhelm Dichter, Andrzej Dobosz, Marek Edelman, kardynał Roger Etchegeray, Joschka Fischer, Stefan Frankiewicz, Pier Francesco Fumagali, Wanda Gawrońska, Konstanty Gebert, Bronisław Geremek, Jerzy Giedroyc, Stanisława Grabska, Jean Halperin i Gerhart M. Riegner, Julia Hartwig, Józefa Hennelowa, Mała Siostra Jeanne, Wojciech Karpiński, Jan Andrzej Kłoczowski OP, Leszek Kołakowski, musa Maciej Konopacki, Jan Kott, kardynał Franz König, Szymon Krajewski, Hanna Krall, Marcin Król, prezydent Aleksander Kwaśniewski, biskup Karl Lehmann, Stanisław Lem, Ewa Lipska, Vincens M. Lissek, kardynał Jean-Marie Lustiger, kardynał Franciszek Macharski, brat Marek z Taizé, Bronisław Mamoń, Tadeusz Mazowiecki, Hans Joachim Meyer, Czesław Miłosz, arcybiskup Henryk Muszyński, Jan Nowak-Jeziorański, Janina Ochojska, Joanna Olczak-Ronikier, Józef Puciłowski OP, biskup Tadeusz Pieronek, Jerzy Pilch, Mieczysław Porębski, Stanisław Rodziński, brat Roger z Taizé, ksiądz Szymon Romańczuk, Tadeusz Różewicz, Rafael F. Scharf, Marek Skwarnicki, Hansjacob Stehle, Stanisław Stomma, Władysław Stróżewski, Gian Franco Svidercoschi, Stefan Swieżawski, Anna Szałapak, biskup Jan Szarek, Andrzej Szczeklik, Jan Józef Szczepański, Ewa Szumańska, Wisława Szymborska, ksiądz Józef Tischner, ksiądz Jan Twardowski, Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz, Lech Wałęsa, Szymon Wiesenthal, Stefan Wilkanowicz, Jacek Woźniakowski, Adam Zagajewski, Włodzimierz Zagórski, Tullia Zevi, Maciej Zięba OP, Jacek Żakowski, arcybiskup Józef Życiński