Przemalowane miłosierdzie

To, czego nie udało się Soborowi ani żadnemu z wielkich teologów i papieży XX wieku, dokonała polska zakonnica. Faustyna „podmieniła” w naszych głowach figurę Bożego miłosierdzia.

14.04.2017

Czyta się kilka minut

Barnaba da Modena „Madonna Miłosierdzia broni wiernych przed plagami”, kościół Maria dei Servi, Genua, ok. 1370 r. / Fot. Domena publiczna
Barnaba da Modena „Madonna Miłosierdzia broni wiernych przed plagami”, kościół Maria dei Servi, Genua, ok. 1370 r. / Fot. Domena publiczna

Nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile do tej pory ukazało się tłumaczeń „Dzienniczka”. „Jedno jest pewne – zauważa Ewa Czaczkowska – jest to książka najczęściej tłumaczona z języka polskiego”. W biografii świętej „Siostra Faustyna” dziennikarka zamieściła reprodukcje tylko kilku okładek zagranicznych wydań: arabskiego, chińskiego, koreańskiego i indonezyjskiego. Znajdziemy też mapę z zaznaczonymi najważniejszymi sanktuariami Bożego Miłosierdzia – blisko pół setki miejscowości rozsypanych po niemal wszystkich kontynentach. Pobożny czytelnik „Dzienniczka” mógłby powiedzieć: stało się to, co przepowiedział Faustynie Jezus – kult Bożego miłosierdzia rozlał się na cały świat. Ale też i „świat” tłumnie zaczął przybywać do centrum kultu Miłosierdzia Bożego. Łagiewniki co roku odwiedza dwa miliony pielgrzymów z blisko 90 krajów, najliczniej w Święto Bożego Miłosierdzia, obchodzone – zgodnie z życzeniem Jezusa z duchowych przeżyć Faustyny – w pierwszą niedzielę po Wielkanocy.

 „Kiedy za 300 lat ktoś będzie pisał historię Kościoła, o kulcie Miłosierdzia napisze tak, jak pisze się o wielkich ruchach duchowych przeszłości – przepowiada Dariusz Karłowicz. – Czy historyk wspomni o Janie Pawle II? Kto wie, czy nie przede wszystkim jako o tym, który beatyfikował, a potem kanonizował Faustynę (podobnie jak o Honoriuszu III wspomina się głównie przy okazji reguły franciszkanów i dominikanów)”. Redaktor „Teologii Politycznej” nazywa Faustynę niedocenianą przez rodzime elity kultury, „największą polską mistyczką i być może największą mistyczką Kościoła w XX wieku”.

Rzeczywiście, niektóre fragmenty „Dzienniczka” – zwłaszcza opisujące tzw. ciemną noc duchową – zaskakują wnikliwością i głębią, tym bardziej, jeśli uprzytomnimy sobie, że autorka ma ukończone zaledwie cztery klasy szkoły podstawowej. „Czy może napisać pióro to, w czym nieraz słów nie ma?” – zastrzega się mistyczka, zmagając się z nakazem spowiedników zapisywania duchowych przeżyć. Dusza „umiera śmiercią bez śmierci” – notuje w chwili ciemności duchowej. „Czas przechodzi, a nigdy nie wraca. Co w sobie zawiera, nie zmieni się nigdy; pieczętuje pieczęcią na wieki” – pisze o niebezpieczeństwie marnowania Bożych łask. Jednak czy mistyczka – nawet wielka mistyczka – może tak poruszyć świat?

Tajemnica zdumiewającego sukcesu Faustyny tkwi w treści orędzia, które propaguje „Dzienniczek”. Współczesny świat bardzo potrzebuje kultu Bożego Miłosierdzia. Ale chyba mamy do czynienia jeszcze z czymś więcej niż tylko z duchową potrzebą i jej zaspokajaniem. To, co się nie udało Soborowi ani żadnemu z wielkich teologów czy papieży XX wieku, udało się polskiej zakonnicy. Faustyna „podmieniła” w naszych głowach figurę Bożego miłosierdzia: Matkę Bożą zastąpił Jezus. W ten sposób przywrócona została pobożności ludowej teologiczna równowaga. Stawiam hipotezę, że zmysł wiary wierzących (sensus fidelium) doskonale to wyczuł i w przypadku nowego kultu masowo rezonuje.

Opiekuńczy płaszcz

Majestatyczna postać Matki Bożej unosi się nad średniowiecznym miastem. Płaszcz Królowej Nieba szeroko rozwarty – pod nim tłoczą się miniaturowe postacie mieszkańców miasta. Nad głową Maryi groźna postać Jezusa ciska ostre strzały. Część z nich – połamana – tkwi w płaszczu Królowej. U bram miasta ścielą się trupy, które depcze kościotrup ze skrzydłami nietoperza – symbol morowego powietrza.

Tak wygląda okazały (prawie trzymetrowej wysokości!) sztandar procesyjny z kościoła San Francesco al Prato w Perugii. Autorem XV-wiecznego płótna jest Benedetto Bonfigli. Na innym, starszym prawie o sto lat obrazie Barnaby da Modena z kościoła Santa Maria dei Servi w Genui skuteczność ochronna płaszcza Maryi jest jeszcze dosadniej ukazana. Ci, którzy nie schronili się pod nim, zostali zgładzeni. W zakrwawionym czole młodej dziewczyny tkwi pokaźnych rozmiarów strzała wypuszczona z łuku przez anioła, inna dziewczyna została ugodzona w szyję.

Motyw płaszcza opiekuńczego pojawił się w wizjach średniowiecznych mistyków (m.in. św. Dominika i św. Brygidy Szwedzkiej). Gwałtowny rozwój wizerunków Matki Boskiej w płaszczu opiekuńczym nastąpił pod wpływem epidemii czarnej śmierci, która nawiedziła Europę w latach 1347-51. Jak grzyby po deszczu w miastach powstawały wówczas bractwa miłosierdzia, które zamawiały u artystów wizerunki Maryi.

Zwiedzający zorganizowaną z okazji Światowych Dni Młodzieży w krakowskim oddziale Muzeum Narodowego wystawę „Maria Mater Misericordiae”, na której przedstawiono m.in. wspomniane wyżej obrazy, mogli z bliska dostrzec teologiczne skrzywienie, wcielone w malarski wizerunek (szkoda, że w muzealnym opisie ani w katalogu wystawy na to nie zwrócono uwagi). Bóg przedstawiony jest w postaci rozgniewanego władcy, który wymierza surowe kary. To Maryja jest tą, do której schronić się można przed Bożą karą. Jako najbliższa Bogu zaczyna pełnić zastępczą rolę figury Bożego miłosierdzia. Ewangeliczne perykopy, wskazujące na Boga Ojca lub na Jezusa jako miłosiernego (spotkanie ojca z marnotrawnym synem, miłosierny Samarytanin, uratowanie jawnogrzesznicy), schodzą w masowej świadomości na drugi plan.

Niektórzy teolodzy wyostrzają jeszcze to wykrzywione podejście. Takie poglądy przypisuje się (fałszywie!) św. Tomaszowi z Akwinu i św. Bonaweturze. Wystarczy to jednak, by szybko się rozprzestrzeniły. Ich źródeł należy natomiast szukać – jak pokazał to m.in. mariolog z KUL-u, o. Andrzej Krupa – u XI-wiecznego biskupa Anzelma z Lukki, który głosił, że Bóg w tym celu uczynił Maryję Matką miłosierdzia, by mogła przeciwstawiać się nie tylko sprawiedliwości Chrystusa, ale wprost zadawać gwałt sprawiedliwości Bożej.

Zapasowy klucz

Takie myślenie, mocno zakorzenione w pobożności ludowej, dotrwało do naszych czasów, choć Magisterium czyniło wysiłek, by je prostować. „Żadne bowiem stworzenie nie może być nigdy stawiane na równi ze Słowem wcielonym i Odkupicielem (...). Otóż Kościół nie waha się jawnie wyznawać taką podporządkowaną rolę Maryi, ciągle jej doświadcza i zaleca ją sercu wiernych, aby oni wsparci tą macierzyńską opieką jeszcze silniej przylgnęli do Pośrednika i Zbawiciela” – przypominała soborowa Konstytucja dogmatyczna o Kościele. „Maryja jest równocześnie Tą, która w sposób szczególny i wyjątkowy – jak nikt inny – doświadczyła miłosierdzia, a równocześnie też w sposób wyjątkowy okupiła swój udział w objawieniu się miłosierdzia Bożego ofiarą serca. (...) W tym znaczeniu nazywamy Ją również Matką miłosierdzia – Matką Bożą miłosierdzia lub Matką Bożego miłosierdzia” – wyjaśniał rolę Maryi w ekonomii Bożego działania Jan Paweł II w swojej drugiej encyklice z roku 1980 r. „Dives in misericordia”. Jak się zdaje, bez większych sukcesów.

Jeszcze do niedawna w polskich kościołach śpiewaliśmy pieśń „Serdeczna Matko” w pełnej, pochodzącej z XVIII wieku wersji, która jest muzycznym wcieleniem owej wykrzywionej wizji (występuje tu także motyw opiekuńczego płaszcza: „Jak Cię cna Matko nie kochać serdecznie, / Gdy się skryć możem pod Twój płaszcz bezpiecznie”). Najbardziej charakterystyczna jest trzecia zwrotka: „Zasłużyliśmy, to prawda, przez złości, / By nas Bóg karał rózgą surowości: / Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, / Szczęśliwy kto się do Matki uciecze”. Usunięta ona zostało dopiero w poprawionym 40. wydaniu „Śpiewnika kościelnego” ks. Jana Siedleckiego z 2009 r. O popularności pieśni „Serdeczna Matko” świadczy fakt, że w wydaniu wcześniejszym (z 1994 r.) dopisano dziewiątą zwrotkę o wypraszaniu błogosławieństwa dla ojczyzny (jak się można domyślać, mobilizującym kontekstem była transformacja ustrojowa).

Poetyckim dowodem na to, że wszyscy oddychaliśmy teologią, w której do nadprzyrodzonego miłosierdzia mamy dostęp przez Maryję, jest piękny wiersz ks. Jana Twardowskiego „Którędy”: „którędy do Ciebie / (...) / może od innej strony / na przełaj / trochę naokoło / od tyłu / (...) / z biletem w inną stronę / bez wiary tylko z dobrocią jak na gapę / przez ratunkowe przejścia na wszelki wypadek / z zapasowym kluczem od Matki Boskiej”.

Zamiana symboli

Rozpropagowany dzięki Faustynie obraz „Jezu, ufam Tobie” przywraca teologiczną równowagę. Źródłem miłosierdzia na powrót staje się Chrystus. Uważna lektura „Dzienniczka” pozwala prześledzić, jak to się stało. Zwłaszcza w pierwszym zeszycie obok Jezusa mamy odnotowane także wizje Maryi. Ich symbolika jest bardzo znacząca. „W siódmym dniu nowenny ujrzałam Matkę Bożą pomiędzy niebem a ziemią, w szacie jasnej; modliła się z rękami złożonymi na piersiach, wpatrzona w niebo, a z serca Jej wychodziły ogniste promienie i jedne szły do nieba, a drugie okrywały naszą ziemię” (33) – notuje zakonnica krótko po złożeniu pierwszych ślubów. Wizja ta zapowiada słynną wizję z 22 lutego 1931 r. Jezusa miłosiernego. W obu wizjach z serc obu postaci wychodzą promienie. Maryja jednak w przeciwieństwie do Jezusa jeden promień kieruje do nieba, gdyż jako tylko człowiek żadnych łask nie może dawać sama z siebie.

Faustyna oczywiście zna motyw płaszcza opiekuńczego. Nieco później modli się do Maryi: „Okryj swym płaszczem dziewiczym moją duszę i udziel mi łaski czystości serca, duszy i ciała, i broń mnie swą potęgą przed nieprzyjaciółmi wszelkimi, a szczególnie przed tymi, którzy złośliwość swoją pokrywają maską cnoty” (79). Jako prosta, pobożna dziewczyna w głowie ma także motyw „karzącej ręki Ojca”, ale w „Dzienniczku” rolę Maryi, która tradycyjnie powstrzymuje karę, zajmuje Jezus. „Te promienie osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca mego” (299) – wyjaśnia Jezus w jednej z wizji znaczenie promieni wychodzących z Jego serca. Pełnią one zatem analogiczną rolę do płaszcza opiekuńczego.

Jak widać, to nie koniec przywracania symboliki miłosierdzia prawowitemu źródłu, czyli samemu Bogu. Faustyna swoją mistykę wciąż buduje na tradycyjnym schemacie Bożego gniewu i przezwyciężającego go Bożego miłosierdzia – ale jej religijny geniusz ową walkę przeniósł w „wewnętrzne życie” Trójcy: odpowiednimi rolami dzielą się Ojciec z Synem. Ciągle zatem czeka nas praca duchowego dorastania do figury miłosiernego Ojca. Sama Faustyna i jej znany na całym świecie „Dzienniczek” tu nie wystarczą. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2017