Nasza siostra

Ta młoda dziewczyna nie przyjmuje nic tak po prostu: pyta, ma wątpliwości, po czym samodzielnie podejmuje decyzję. Nie woła Józefa, rodziców czy rabinów. Godzi się na obyczajowy skandal.

11.08.2012

Czyta się kilka minut

Procesja zaśnięcia Matki Bożej, Kalwaria Zebrzydowska, 2009 r. / Fot. Grażyna Makara
Procesja zaśnięcia Matki Bożej, Kalwaria Zebrzydowska, 2009 r. / Fot. Grażyna Makara

Najpierw trzeba zdjąć z niej te wszystkie zdobne, lecz pancerne koszulki i wota. Zapomnieć o pastelowych portretach dziewczyny o nieskalanej cerze, łagodnym spojrzeniu i delikatnym uśmiechu. Wśród chmur, aniołów, róż. Świetliście nieprawdziwej, aż nieludzkiej. Skromnej, smukłej, w niczym nieprzypominającej matczynych kształtów bogiń płodności. Wąska w biodrach, blada, o nieśmiałych, beznamiętnych ustach. Nowa Ewa, niemająca nic wspólnego z przywarami zwykłych kobiet. Dziewicza i czysta. Jak zdjąć z niej to wszystko i znaleźć coś krwistego?

Jak ją oddzielić od aureoli fal radiowych, w której występuje na przydrożnych tablicach z częstotliwością? Od klap marynarek polityków, od politycznych kazań, wygłaszanych u jej stóp? I od tego, że przy okazji jej święta biskupi i księża zaleją nas w homiliach prorodzinnymi hasłami o macierzyństwie, poświęceniu i miejscu kobiety?

I jak się do niej zwracać? Jaki protokół pomoże odnaleźć się w gęstwinie tytułów? Królowo Polski, Meksyku, świata? Cesarzowo obu Ameryk? Głosy starych kobiet na majowym nabożeństwie nazywają ją nieskalaną, najczystszą, nienaruszoną, najmilszą, przedziwną, roztropną, czcigodną. Ale jeśli taka jest, to jakże jest od nas inna i daleka... Może więc „siostro”? Czy da się do niej mówić po prostu „siostro”?

***

Palestyna w pierwszym wieku. Młoda kobieta rodzi syna imieniem Jezus. Tyle wiemy na pewno, bo najwcześniejsze ewangelie nazywają ją właśnie Maryją, Matką Jezusa. Marek (ok. 65 r.) wspomina o niej tylko dwa razy, niekoniecznie pochlebnie: Maryja dwukrotnie (3, 31-35 i 6, 1-6) pojawia się jako ta, która nie rozumie swojego syna. Nieco później zainteresowanie jej postacią jest jakby większe. Mateusza ciekawi początek tej historii, dodaje więc opowieść o genealogii i poczęciu Jezusa. Poczęciu, bo najpierw poślubiona, lecz jeszcze nie żyjąca z Józefem Maryja staje się brzemienna za sprawą Ducha Świętego. Anioł Pański ukazuje się Józefowi, to jemu udziela instrukcji, jakie nadać imię, tłumaczy, kim będzie dziecko i za czyją sprawą się poczęło.

Dopiero, powstałe po 70 r., Ewangelia Łukasza i Dzieje Apostolskie pokazują historię Maryi bardziej z jej perspektywy. To tu przychodzi do niej anioł, to ona z nim rozmawia i wypowiada swoje „tak”, a odwiedzając Elż¬bietę wyśpiewuje „Magnificat”. To również w tej ewangelii kobieta z tłumu wypowiada wobec Jezusa błogosławieństwo łona, które go nosiło. To u Łukasza słyszymy o tym, jak ofiarującej w świątyni Maryi Symeon wieszczy, że jej serce przeszyje miecz. Wreszcie to w Dziejach Apostolskich Maryja gromadzi się wraz z pierwszym Kościołem, czekając na zesłanie Ducha Świętego – zatem jest częścią tej grupy.

I choć tyle razy widzimy to na obrazach i słyszymy w pieśniach, tylko u Jana Maryja stoi pod krzyżem. U innych ewangelistów tego nie znajdziemy, nie wspominają, że w ogóle była wtedy w Jerozolimie. Również tylko u Jana Jezus prosi, by umiłowany uczeń wziął ją do siebie, i tylko Jan pokaże ją, gdy podczas wesela w Kanie popycha Jezusa do działania, które okazuje się pierwszym objawiającym Go znakiem.

***

Ewangelie są już gdzieś między historią a teologią. W różnicach między nimi widać, jak dojrzewa obraz Maryi w młodym chrześcijaństwie lub jak różne tradycje spotykają się w Nowym Testamencie. Historyczna Maryja? Możemy tylko spekulować: miała kilkanaście lat. Dwanaście? Trzynaście? Skoro jeszcze nie mieszkała z mężem, nie była dojrzała płciowo. Historycznie o narodzinach nic nie wiemy, dopiero Mateusz i Łukasz wyjaśnią nam, że rodziła w Betlejem w stajni. Dziewicze poczęcie? O tym też dopiero oni. Zawsze dziewica? Tego w Nowym Testamencie nie znajdziemy, przeciwnie: mowa w nim o siostrach i braciach Jezusa. Dopiero późniejsza tradycja zacznie mówić o dziewictwie Maryi. Sprawa będzie tak ważka, że apokryfy dodadzą, iż obietnicę dziewictwa Maryi złożyła przed jej narodzeniem jej matka. Później zaś teologowie będą spekulować o cudownie nienaruszonym stanie jej błony dziewiczej w trakcie i po narodzeniu. Bo Maryja ma być jak przeciwieństwo Ewy: ma przynieść kobietom wolność i przywrócić niewinność – jak w Pieśni o Najświętszej Pannie pisał św. Efrem Syryjczyk. To tradycja zaczyna nazywać ją dziewiczą matką.

***

Dziewicza matka jako wzór dla kobiet? Jak tu się równać z dziewiczą matką? Zwłaszcza, że od średniowiecza jej obraz zaczyna się tak bardzo odrealniać. Coraz bliżej jej do Syna, coraz dalej do nas. Staje się pośredniczką, matką Kościoła, Królową nieba i ziemi, później pojawiają się postulaty dogmatycznego określenia, że jest też współodkupicielką. Akcentuje się to, co różni ją od innych ludzi: wyjątkowość przywilejów niepokalanego poczęcia i wniebowzięcia.

Jednocześnie Maryja zdaje się uzupełniać brak kobiecości i pewną srogość obrazu Boga. Jest bliska ludziom, matczyna, ciepła. Miłosierna, gdy Bóg jawi się jako sprawiedliwy i srogi. Trochę nieswojo czyta się dziś słowa pieśni „Serdeczna matko”, w której śpiewający chcą schronić się pod płaszcz matki i ufają, że ich uratuje, gdy zobaczy zagniewanego Pana: „Zasłużyliśmy, to prawda, przez złości, by nas Bóg karał rózgą surowości; lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze”.

To się kończy wraz z Vaticanum II. Po burzliwych dyskusjach upada projekt osobnego dokumentu o Maryi. To, co soborowi Ojcowie chcą o niej powiedzieć, znajdzie się w rozdziale Konstytucji Dogmatycznej o Kościele „Lumen Gentium”, w którym wypracowano świeżą, czerpiącą wiele ze źródeł mariologię, zbliżającą matkę Boga do Kościoła i nas wszystkich. Już po Soborze odrzucane są wnioski o kolejne dogmaty maryjne, Papieska Międzynarodowa Akademia Maryjna wyraża wręcz zdziwienie, że kieruje się do papieża prośby o ogłoszenie jej współodkupicielką, do czego Magisterium konsekwentnie odnosi się z rezerwą.

***

Zatem obraz Maryi wyłaniający się z pewnego typu dewocyjnej literatury, jak i dawnych liturgicznych form i pieśni, to niejedyny możliwy obraz. Sam papież Paweł VI dostrzegał, że współczesnej kobiecie (dodać warto, że również współczesnemu mężczyźnie) może nie być łatwo zrozumieć taką Maryję, stąd się od niej dystansują. Ale przecież, co podkreślał ten sam papież, współcześnie możemy z radością odkryć w Maryi tę, która – dopuszczona do dialogu z Bogiem – czynnie i świadomie zgadza się brać udział w wydarzeniu wieków, a śpiewając „Magnificat”, oznajmia, że Bóg jest obrońcą słabych.

Czyim ma być Maryja wzorem? Kobiecości? Owszem, tu jest wiele kwestii pociągających również dla teolożek feministycznych i kobiet w ogóle. Ale przecież Maryja to po prostu pierwsza z nas, wierzących. Która mówi swoje „tak”, ale miewa też wątpliwości, o czym Jan Paweł II w „Redemptoris Mater” (RM 17) powiada, że pod krzyżem znalazła się in umbra fidei („w cieniu wiary”). Pierwsza pośród nas napełniona łaską, poczęta niepokalanie nie tylko dla własnej chwały i specjalnego wyróżnienia: poczęta niepokalanie, bez uwikłania w grzech pierworodny, żeby przypomnieć, że wszyscy rodzimy się otoczeni pierwotną łaską Boga, mocniejszą niż grzech. A jeśli wniebowzięta, to nie dla spektakularnych efektów, które należały się u kresu życia Bożej Matce, ale by przypomnieć nam prawdę o zmartwychwstaniu z duszą i ciałem.

Zatem pierwsza pośród nas. Pierwsza wierząca w Jezusa, która wskazuje nam na Niego, ale też na to, co nas czeka. Hodegatria, wskazująca drogę.

***

Pamiętacie z obrazów niby statyczną, lecz pełną napięcia scenę zwiastowania? Egzegeci spierają się, czy jego opis ma cechy starotestamentalnej sceny powołania proroka, czy raczej zapowiedzi narodzin. Niezależnie od tego ta młoda dziewczyna nie przyjmuje nic tak po prostu: pyta, wyraża wątpliwość, wreszcie się godzi. Nie woła Józefa, by pomógł jej podjąć decyzję. Nie pyta ani rodziców, ani rabinów. Przystaje na to, co ją spotka, posłuszna Duchowi Boga, narażając się na odrzucenie poślubionego mężczyzny i obyczajowy skandal. Jej fiat nie brzmi uległością, lecz mocą samodzielnej decyzji. Słucha, zgadza się z Bożą wolą i bierze na siebie to, co jej zgoda przyniesie.

Potem są odwiedziny u Elżbiety, gdzie wyśpiewa ewangeliczny protest song. Radość, że nadchodzi boża interwencja, która wszystko przewartościuje. Polityczno-religijny tekst o wyzwoleniu w imieniu ubogich Jahwe. Ubogich Jahwe, pośród których stoją też jedne z osób najbardziej poniżanych i spychanych na margines, czyli kobiety.

Może dlatego jedyne dwie pieśni o sprawiedliwości na łamach Biblii śpiewają kobiety? Jak mówi teolożka Mary Johnson, w „Magnificat” staje przed nami „kobieta pełna łaski i politycznych opcji”.

A dziewicza matka? To ten aspekt obrazu Maryi, który feministycznym teolożkom najbardziej kojarzył się z męską opresją. Bo jak o Maryi mowa, to przez relacje z mężczyznami. Męża nie znała, znaczy dziewica. Syna urodziła, zatem matka. Proste. Jednak teolożki, próbując ją dla siebie odzyskać, dostrzegają coś jeszcze: w świecie, gdzie kobietę definiowano właśnie przez relacje z mężczyznami (ojcem, mężem), dziewictwo oznacza niezależność, wyrywa z tego uwikłania. Więcej: latynoamerykańskie teolożki wyzwolenia widzą w Dziewicy z Guadalupe pocieszenie dla kobiet dręczonych i gwałconych: niejako rehabilitację ich godności. Gdy teolożki mówią o dziewicy, myślą nie – jak dawniej – o fizjologicznym nienaruszeniu, lecz o jej autonomii, niezależności, które – podobnie jak macierzyństwo – nie zależy tylko od fizjologii, lecz od postawy.

***

Trochę odświeżona okazuje się bliska, nie tak odległa, jak się zdawała. Kiedy poznamy cię krwistą, naszą, kobiecą, ludzką, odważną, decydującą o sobie, zapowiadającą swoim niepokalaniem i wniebowzięciem, co nas czeka, możemy znieść nawet to twoje idealne oblicze z obrazków, nawet białą suknię z błękitną lamówką. Inaczej słucha się wtedy litanii i godzinek... „Wszystka piękna jesteś przyjaciółko moja”, siostro częstochowska, z przeoraną twarzą, wskazująca drogę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2012