Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najciekawsze filmy powstają zwykle tam, gdzie jest kryzys. Ta upraszczająca teza ciągle sprawdza się w odniesieniu do kina greckiego. Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy w filmie „Płomień”, to coś, co Gombrowicz nazywał w odniesieniu do Polski kryzysem piękności. Grecja u Syllasa Tzoumerkasa nijak się ma do dionizyjskich pocztówek z wakacji, chyba że powraca w wyidealizowanych wspomnieniach. Jednak nie tylko o pejzaż tu chodzi. Kto zna choćby filmy klasyka Theo Angelopoulosa, zdążył się oswoić z tym mniej fotogenicznym profilem. Ojczyzna Greka Zorby, pełna wielkich namiętności i radości życia, pozwalających znieść wszelki niedostatek i przeciwności losu, dzisiaj ma twarz zdesperowanej matki trójki dzieci, która wypowiada wojnę własnej rodzinie.
Początek filmu atakuje nas zbitką pozornie nieprzystających do siebie ujęć. Najpierw widzimy, jak młoda promienna Maria przekomarza się z siostrą, przygotowując się do egzaminu na prawo. Gwałtownym cięciem przeskakujemy w czas teraźniejszy, gdzie o dziesięć lat starsza bohaterkaboksuje worek treningowy, a za chwilę w amoku wywozi gdzieś swoje dzieci. Tzoumerkas robi wszystko, żebyśmy zbyt łatwo nie odnaleźli się w tej historii. Szorstki montaż zderzający ze sobą rozmaite tonacje i plany czasowe stawia widza w poczuciu dyskomfortu. Dopiero finał pozwoli mu ułożyć w głowie znaczenie poszczególnych scen.
Podgorączkowy stan, w którym znajduje się Maria, nadaje rytm opowieści. Z rwanych retrospekcji dowiadujemy się, że bohaterka jednak nie poszła na wymarzone studia, bo związała się z Yannisem, młodym kapitanem tankowca. Dziewczęce wyobrażenia o namiętnym i szczęśliwym małżeństwie oraz dostatnim życiu rodzinnym zderzają się z rzeczywistością. Nie tylko dlatego, że związek na odległość zostaje wystawiony na ciężką próbę. Pewnego dnia Maria odkrywa, że prowadzony przez matkę rodzinny sklepik, obciążony kredytem konsumenckim, od dawna nie płaci podatków, co może doprowadzić rodzinę do finansowej ruiny. W Grecji przyszedł właśnie czas brutalnych rozliczeń. Drobni przedsiębiorcy masowo bankrutują.
Poprzez postać Marii wyraża Tzoumerkas gniew i determinację młodych Greków. Kieruje je nie tyle w stronę polityków czy urzędników, ile najbliższych: na matkę, która od dawna zamiata problem pod dywan, na zobojętniałego ojca emeryta, na głupiutką siostrę zakrzątaną wokół własnych przyziemnych spraw i jej faszyzującego męża. Kłótliwa, choć w gruncie rzeczy kochająca się grecka rodzina nagle staje się dla Marii przekleństwem. Czuje, że musi zakwestionować swoje dotychczasowe role – jako córki, siostry, żony i matki. To ostatnie okazuje się największym wyzwaniem, porównywanym do gestu mitologicznej Medei.
Na każdym niemal kroku widać, że ta opowieść o kobiecie pod presją, rozczarowaniu dorosłością i próbie ratowania siebie bez względu na cenę ma ambicje, by być o czymś więcej. Poprzedni film reżysera, sytuujący rodzinny dramat zarówno na tle czasów junty „czarnych pułkowników”, jak i burzliwej teraźniejszości, nosił znaczący tytuł „Ojczyzna”. Tak samo mógłby nazwać swój najnowszy film, w którym recytowana przez Marię Powszechna Deklaracja Praw Człowieka czy słowa przysięgi marynarskiej składanej przez Yannisa nabierają wyjątkowo gorzkiego wydźwięku. Telewizor w domu bohaterów transmituje coraz to nowe doniesienia o kryzysie. W ten sposób choroba tocząca przeciętną grecką rodzinę urasta do rangi metafory – może nawet nieco przyciężkiej.
W rolę Marii wciela się Aggeliki Papoulia, obdarzona niespokojnymi oczami ikona nowego kina greckiego, znana z „Kła”, „Alp” i „Homara” Giorgosa Lanthimosa. W odróżnieniu od sławniejszego kolegi, Tzoumerkas tworzy kino mniej konceptualne, operujące gorętszymi emocjami, chętnie ożywiające starożytne toposy, przede wszystkim jednak bliższe temu, czym żyją współcześni Grecy. Bo nawet jeśli źle się dzieje w państwie greckim, tamtejsi twórcy potrafią wyczuć nerwowy puls dnia dzisiejszego. „Płomień” to nie tylko oskarżenie starszej generacji, ale także zapis niepewności i groźnej w skutkach desperacji pokolenia młodszego, które w spadku po rodzicach dostało tonący okręt. Czy tak jak filmowej Marii, temu pokoleniu pozostało już tylko chwytanie się brzytwy? ©
PŁOMIEŃ – reż. Syllas Tzoumerkas. Prod.Grecja / Niemcy / Holandia / Włochy / Bośnia i Hercegowina 2014. W kinach od 11 września.