Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prorok nakazał, by lud ruszył w ściśle wyznaczonej odległości za tablicą przymierza. To był początek zdobywania ziemi obiecanej. Moment w historii Izraela o największym znaczeniu.
Prowadzić miał Bóg. Na pustyni ukrywał się w obłoku, który poruszał się przed kolumną Hebrajczyków. Tu lud miał iść za skrzynią uważaną za podnóżek Boga. Miejsce, w którym to, co boskie, spotyka się z tym, co ziemskie. Kapłani niosący ją na ramionach zatrzymali się na środku rzeki. Rzeka wylała. Na wiosnę topniały śniegi z góry Hermon. Przebyć Jordan było bardzo trudno. Wydawało się to wręcz niemożliwe, ale Pan, Bóg żywy, JHWH – Imienia Jego wymawiać nie wolno – uczynił cud. Wody, jak przy przejściu Morza Czerwonego, rozstąpiły się. Kapłani stali na środku rzeki, póki cały lud (40 tysięcy wojowników) nie przeszedł „po suszy” na drugi brzeg. Egipt Hebrajczycy również opuszczali w miesiącu Nisan. Miesiąc ten pozostał miesiącem przełomu w dziejach Izraela.
Jozue po tym rozkazał, by 12 mężczyzn z każdego plemienia wzięło po dużym kamieniu z wody i w obozowisku zwanym Gilgal (co znaczyć może „okrąg”), pięć kilometrów od brzegów rzeki, zbudowali pomnik na pamiątkę tego cudownego wydarzenia. Tego dnia Bóg wywyższył Jozuego przed oczami wszystkiego Izraela, „i bali się go, jako się bali Mojżesza po wszystkie dni żywota jego” (Joz 4, 14). Gdy tylko skrzynia znalazła się po drugiej stronie, wody wróciły na dawne miejsca. Dowiedzieli się o tych zdarzeniach królowie Amoraitów i ogarnął ich strach. Opuścił duch. Zrozumieli, że przeciw nim są liczne wojska i Bóg potężny.
Najwyższy kazał Jozuemu przygotować ostre noże i obrzezać wszystkich Izraelitów. Trzeba było zrobić to przed rozpoczęciem wojny. W ten sposób lud oddawał się Bogu i uświęcał swoją obecność na ziemi obiecanej. Obraz jak na moje oko jest mocny. Jozue operował tysiące ludzi na wzgórzu i po tym zabiegu Izraelici musieli długo dochodzić do siebie. Wiemy oczywiście z Tory, że z Egiptu wyszli obrzezani mężczyźni, ale na pustyni już ten rytuał zanikł. Nie sposób pojąć, dlaczego właśnie w tym momencie dokonywano tej operacji. Dlaczego nie odbyła się jeszcze po tamtej stronie rzeki. Z wojskowego punktu widzenia było to bez sensu. Od Jerycha dzielił Hebrajczyków kilometr, dwa. Mogli stać się (jak niegdyś mieszkańcy Sychem, znanego z Księgi Rodzaju) łatwym celem dla lokalnych królów. Hebrajczyków mógł bronić strach przed Bogiem i Bóg sam, którego cuda zapowiadał Jozue.
W Gilgal obchodzono 14. dnia miesiąca Nisan święto Pesach na pamiątkę wyjścia z Egiptu. Przygotowano przaśne chleby i prażone kłosy. Moment wkroczenia do ziemi płynącej miodem i mlekiem przypominał niemal we wszystkich wymiarach początek exodusu. Tyle że tym razem szli pewni siebie żołnierze, a nie zalęknieni, zdążający na pustkowie uciekinierzy. Tych witały kłosy ziemi, bujna roślinność, „urodzaje ziemi kananejskiej”, tam mogli liczyć tylko na mannę z nieba. Skończyła się, jak tylko synowie Jakuba przekroczyli Jordan. ©