Próba dzwonów

17.12.2019

Czyta się kilka minut

Południowy Tyrol, Włochy / MAURITIUS IMAGES GMBH / ALAMY STOCK PHOTO / BEW
Południowy Tyrol, Włochy / MAURITIUS IMAGES GMBH / ALAMY STOCK PHOTO / BEW

Zaczęło się od ciszy
dzwoniącej w głowie Paulina z Noli,
który po śmierci synka,
z bogatego ubogi,
zaniechał spraw świata
i poezji, przynajmniej na pewien czas.
Ciszy takiej, że pewnego dnia
Paulin usłyszał polne kwiatki,
kampanule, które wtedy
jeszcze nie mogły się tak nazywać.
I święty, który na razie
nie był świętym, pomyślał
o stworzeniu wielkiej, sztucznej kampanuli.
Dzwon wziął się z podobieństwa do kwiatu.
Przetrwało to w spiżu nazw:
kwiat i dzwon w różnych językach
dzielą się kielichem, jak kumple,
szyją i głową, jak współskazańcy,
koroną jak władcy i wieńcem jak żeńcy
albo nowożeńcy. Tyle że u kwiatów
większość tego się zdrabnia.

Więc dzwony są to kwiaty na łodygach wież.
Czczono je i chrzczono tak jak ludzkie dzieci.
Zbyszek. Ludwik. Mychajło. Rafał.
Zuzanna. Osanna. Dominicalis. Laurencja.
Od czasów Strykowskiego poeci patrzą na nie
jak na kolegów. Mając osiem lat, Maciej się utopił,
lecz wskutek gromkiego ich dźwięku na własnym pogrzebie
jego „trup oziębły wziął rumianość na się”.
A jeszcze kilka lat później zaliczył dzwona z dzwonem
tak „rozmachanym”, że urwał się z wieży.
Trafiony w głowę, przyszły rymopis mowę
miał od tej pory „przepryskliwą i prędką”,
„kwapliwą i trudną” jak Stanisław Barańczak.
Żeby dzwon miał duszę,
zawsze potrzebny jest ktoś,
kto by przelał na niego
swoją Miłość, najlepiej
niepotrzebną nikomu.
Ludwisarz dźwięcznej próżni.
Dzwon taki poznajemy
po głosie: łamiącym się i stłumionym
jak przemowa dziecka nad martwym zwierzęciem.

Kiedy powołanie człowieka przerasta go,
człowiek robi się pusty w środku, ale mówi hardo.
Czy nieszczęście dzwonu nie zaczęło się od tego,
że w jakimś stopniu przerósł swoją formę?
Wielkość! Rozmiar! Siła! Huk!
Facts and figures, jeszcze raz!
Jak pisze stary Chateaubriand,
nie na tym się jednak zasadza
najważniejsza cecha dźwięku dzwonów.
Żeby ją uchwycić, popatrzcie wpierw, coście wyprawiali
ze swymi świątyniami. Pierwsza z brzegu wiocha
na Białorusi, pierwsze lepsze zdanie z przewodnika:
„Cerkiew obronna pierwotnie prawosławna, później unicka,
zamknięta po 1839 r., po 1863 r. ponownie zamieniona
na prawosławną, zamknięta po I Wojnie Światowej,
zamieniona na kościół katolicki w 1928 r., zamknięta
po II Wojnie Światowej, zwrócona katolikom w 1991 r.
i w tym samym roku odebrana katolikom i przekazana
prawosławnym”. To o cerkwi obronnej, a jakichże gwałtów
musieliście się dopuszczać na świątyniach bezbronnych?
Zajrzyjcie do katakumb. Porachujcie kości
męczennic, lniane szaty bez ciał i dopiero
postąpcie z powrotem do światła.
Teraz popatrzcie w górę.
Chorzy się snują po niebie jak chmury po korytarzach.
Czy nie wydaje wam się, że dzwony chcą być dalekie
od tych kalekich uniesień zasadzonych
na przywiązaniu do ziemi?

Zazdrośnie bił w nie piorun.
Zmuszano je, żeby głosiły wojnę.
Drewniane dzwonnice płonęły
i dzwony topiły się w ogniu lub padały na ziemię
jak śmiertelnie ranni, bez jęku, co najwyżej
ze stęknięciem, westchnieniem.
Kradziono je, rekwirowano. Wożono po świecie jako łup.
Ratując przed rabunkiem, ukrywano je
w stogach siana, w studniach, w stawach,
w grobowcach, najczęściej zakopywano
a po dziesiątkach lat szukano ich w złych miejscach.
To łgarstwo, co pisał Mickiewicz, że „zstępowały z wieżyc”
i ochotniczo „gromadziły się do arsenałów”,
aby śpiew swój przetopić w śmiertelną czkawkę armat.
Przelewano je. To znaczy tworzono je świętokradczo
każąc im wychylać kielich z samych siebie.
Były w tym i symonia, i kanibalizm, i kazirodztwo.
Wywyższano ich poniżenie. Żądano czystego tonu,
jakby brud świata ich nie dotyczył, jakby nie były
kalane, obryzgiwane błotem, najczęściej zaś zwyczajnie
obsrane przez ptaki, Boży drobiazg, który
i fruwa, i śpiewa naprawdę,
bez sznura i giserskich sztuczek.
Dziś istnieje dysonans między dzwonami a światem.
Rozdźwięk. Jakieś pęknięcie.
Oddzielono je od człowieka i od nieba też.
Zanim silnik i radio zagrabiły powietrze,
dzwony podnosiły miasta z błota i pyłu,
wynosiły nas w kosmos uklejony z nisz.
Harmonia sfer, ta cisza w setkach odmian
umilkła, lecz dzwony wciąż są odpowiedzią na nią.
Lubię, gdy się rozlegną, po prostu stanąć i słuchać.
Lubię, gdy dwa naraz biją, jak gdyby się biły
i zjawia się ten trzeci, który je pogodzi
jak w bajce o trzech braciach,
z których najgrubszy jest niewidzialny.
Ton Tartiniego, złudzenie złudzenia.

Dzwon to figura do opisania
na trójkącie o złotych proporcjach.
W Chinach dawał wzór tonu
gwarantującego zgodność świata
ze swoją własną harmonią.
Dla muzyka jest to idiofon naczyniowy.
Dla fizyka: podwojone wahadło.
Dla chemika to stop, przesycony roztwór
cyny w miedzi. We Francji
dzwony dały kształt i nazwę kloszowi.
U nas spodniom hipisów, dżinsowym karykaturom
ubioru. Ładnie wyglądają dzwonnicy
na starych miniaturach. Kukiełki
pragnące mieć udział we fruwaniu.
Kiedy katolik szarpie się ze sznurem,
wygląda, jakby wciągał na maszt ciężki żagiel.
A prawosławni dzwonią tak,
jak gdyby powozili końmi.
Dzwon bez człowieka to kaleka.
Komu bije dzwon, wyjaśnił już John Donne.
Bije on także sobie.
Jak pisze stary Hugo, nad dawnymi miastami
unosiły się dźwięki, nad miastami nowoczesnymi
unosi się dym.

...jak pamiętasz, Paulin przybył do Noli skądinąd, a konkretnie to z mniej więcej środkowej Francji, która nie była wtedy
jeszcze sobą
– z listu Magdy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, prozaik, dziennikarz radiowy, tłumacz i felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Laureat licznych nagród literackich, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. W 2015 r. otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką „Silesius” za… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51/2019