Prawo i Samozachwyt

W PiS panuje coraz większy entuzjazm. Gorąca wiara w to, że w imieniu narodu uda się zmienić Polskę od samych fundamentów.

24.01.2016

Czyta się kilka minut

Posłanki i posłowie PiS wyjeżdżają na posiedzenie swojego klubu w Jachrance, Warszawa, 15 stycznia 2016 r. / Fot. Andrzej Hulimka / REPORTER
Posłanki i posłowie PiS wyjeżdżają na posiedzenie swojego klubu w Jachrance, Warszawa, 15 stycznia 2016 r. / Fot. Andrzej Hulimka / REPORTER

Polityk PiS: – Czasem kolegów nie poznaję…

– Których?

– Tych z parlamentu, a szczególnie tych, co poszli do rządu.

– Dlaczego?

– Pytam ich: „Panowie, wygraliśmy z wynikiem 37 procent. Zapomnieliście?”.

Nadaje się, bo załatwił 

Zachwyt można łatwo zrozumieć. Prawo i Sprawiedliwość osiem lat spędziło w – momentami głębokiej – opozycji. Nagle prezydent ich, rząd ich, samodzielna większość sejmowa ich. Media publiczne? Też już ich.

Działacz partii: – Musi pan zrozumieć, jakie to dla nas ważne. Widziałem taką scenę sejmową. Nasz parlamentarzysta rzuca sięna szyję ministrowi infrastruktury: „Stary, dzięki za to połączenie, ludzie nareszcie mogą normalnie dojeżdżać pociągiem do pracy!”. Jakieś lokalne połączenie z powiatu do województwa. Korzysta z tego 200–300 osób. I ci ludzie są wdzięczni „swojemu” posłowi, bo załatwił. Ich rodziny są wdzięczne posłowi, bo załatwił. W mieście gadają: „Fajny chłop ten poseł, nadaje się, bo załatwił!”. No więc przez osiem lat nie mieliśmy na to szans. Mogli to robić ci z PO i PSL. A teraz my możemy.

Jedni załatwiają drobne lokalne sprawy. Inni grają o wyższe stawki. Umieszczają zaufanych ludzi w spółkach Skarbu Państwa.

– Zbigniew Ziobro dba o swoich. Adam Hofman zaprzyjaźniony z ministrem Dawidem Jackiewiczem odbudowuje pozycję. Stara się, by jego koledzy dostali dobre posady – mówi polityk partii.

– Jak to możliwe, że Hofman powrócił?

– Po aferze madryckiej [niejasne rozliczenia poselskich delegacji zagranicznych, w sprawie których prokuratura umorzyła śledztwo – red.] został wyrzucony, ale był obserwowany. Nigdy nie zaatakował ani prezesa, ani partii. Za kulisami „grał” na Jackiewicza, który został ministrem. Teraz ma „zgodę” prezesa, by się sprawdzić w biznesie. Może dostanie zgodę na coś więcej. Czeka.

Co by nie mówić, ruch w interesie trwa. Inną kategorią są posłowie PiS, którzy po raz pierwszy dostali się do parlamentu.

Doświadczony polityk PiS: – Oszaleli ze szczęścia. Przecież startowali z jakichś szóstych miejsc i nie mieli nadziei na mandat. A tu? Są w Sejmie. Kamery, dziennikarze, posiedzenia klubu, komisje. Czasem przywita się z nimi prezes. To tak jakby Bóg przybił piątkę. Kiedyś peany „mąż stanu”, „największy polski polityk w historii” słyszało się na zebraniach powiatowych. Teraz słyszy się w Sejmie, i to na pełnej powadze.

Znajomi politycy PiS opowiadają mi zdarzenie z posiedzenia klubu: – Ludzie tracą kontakt z rzeczywistością. Słyszę kolegę, który zupełnie serio mówi o demonstracjach opozycji: „Oni przywiozą milion, to my pięć milionów ludzi!”. Chwileczkę, jak mamy przywieźć 50 tysięcy, to jest problem. Trzeba się narobić i jeszcze dogadać z Radiem Maryja i Klubami Gazety Polskiej.

Związany z PiS ekspert od PR: – Victor Orbán zmienia Węgry, koledzy z PiS też by chcieli, ale w szalonej radości zapominają, że głosowało na nich 37 procent tych, co poszli do urn. To tylko o siedem punktów procentowych więcej niż zazwyczaj, gdy PiS przegrywa i grzeje ławy opozycji.

Taki mamy styl 

Senator PiS, zwolennik prezesa: – To fakt, że nad Jarosławem Kaczyńskim czuwa opatrzność. Gdyby nie start Kukiza, który do końca darł szaty i wahał się, czy startować, Andrzej Duda nie byłby prezydentem. Gdyby nie Ryszard Petru, trudniej byłoby wygrać z PO. Gdyby nie Adrian Zandberg, który sprawił, że lewica nie weszła do Sejmu, nie byłoby samodzielnej większości w Sejmie. Myślę, że wszyscy jesteśmy w szoku.

– Popełniacie błędy?

– Kto ich nie popełnia? Styl jest momentami fatalny. Jednak Jarosław Kaczyński wierzy w to, że Polskę uda się zreformować. A – zapewniam – Polska takiej reformy wymaga. Polityka „ciepłej wody w kranie” się wyczerpała. Gospodarce, społeczeństwu potrzebne są nowe impulsy rozwojowe. Nie da się budować kraju na taniej sile roboczej, pomocy strukturalnej z UE i byciu wielką montownią dla zachodnich firm.

– Błędy?

– Styl pracy nad ustawami dotyczącymi Trybunału Konstytucyjnego. Styl, bo my głęboko wierzymy, że TK blokowałby nasze zmiany. Jeśli nie ustawę 500 złotych na dziecko, to z pewnością zmiany w sądach, prokuraturze.

– A media publiczne?

– Damy im finansowanie, będą lekko prawicowe, ale będą wypełniały misję mediów publicznych.

– Pytam, dlaczego nie poczekaliście na wprowadzenie docelowej ustawy o mediach, tylko na chybcika wprowadziliście np. Jacka Kurskiego do TVP?

– To decyzja prezesa Kaczyńskiego. Zobaczył demonstracje KOD-u w telewizji i powiedział: „Trzeba działać szybko, bo w marcu naprawdę przyjedzie tu 100 tysięcy demonstrantów”.

Trzeba rozmawiać, ale nie z mediami 

Poseł PiS: – Przyznam, że było pewne napięcie. Obawa, jak wyborcy przyjmą te nocne prace Sejmu. Jednak wszyscy rozjechali się do okręgów na święta, wrócili i humory się poprawiły. Okazało się, że elektorat nie zawrzał, a nawet to aprobuje. Na niedawnym wyjazdowym posiedzeniu klubu w Jachrance wszyscy byli już wyluzowani.

Uczestnik posiedzenia wyjazdowego w Jachrance: – Charakterystyczne, że zaczęło się od publicznego sporu parlamentarzystów z Pomorza. Prezes uciął to szybko hasłem, że takie sprawy będą załatwiane, ale nie tutaj i nie w taki sposób. Potem wygłosił pogadankę. Opowiadał m.in. o spotkaniu z Viktorem Orbánem: „Proszę bardzo! Jedno spotkanie i mamy obietnicę, że nie poprą sankcji przeciwko Polsce. Trzeba rozmawiać, trzeba się spotykać”. Druga ważna myśl była przestrogą: „Trzeba zachować dyscyplinę, jedność. Mamy większość, ale 234 mandaty to minimalna przewaga”. Jak mówię, to była pogadanka. Prezes nie chciał nikogo porywać, nie przedstawiał wizji, zwyczajnie mówił. Dodam, że dużo większe oklaski dostał marszałek Sejmu Marek Kuchciński.

– Za co?

– Opowiedział, że ograniczył dziennikarzom wstęp do kuluarów i że będą dodatkowe ograniczenia: „Bo Sejm nie jest do lansowania się w mediach, ale do pracy!”. I to stwierdzenie wywołało aplauz.

Uświadomiony prezydent 

Przemówienia premier Beaty Szydło i ministrów zostały ocenione dobrze, ale bez szczególnego entuzjazmu. Znacznie lepiej partia odebrała występ szefowej rządu w Parlamencie Europejskim – jako ewidentny sukces i zwycięstwo nad opozycją. Tyle że w PiS-ie doskonale wiedzą, że to nie premier ani prezydent Andrzej Duda rozdają karty, ale prezes Jarosław Kaczyński. Prezydent – jak mówią źródła w jego otoczeniu – był namawiany, by wybić się na niezależność. Jednak to musiałoby prowadzić do konfliktu z prezesem.

Polityk PiS bliski prezydentowi: – Wybrał święty spokój. Publicznie oddał hołd prezesowi, ale prezesowi nie chodzi o hołdy, tylko o to, by Andrzej Duda podpisywał bez zwłoki, co trzeba. A skoro podpisuje, to jest marginalizowany.

– Jak?

– Z nim się raczej niczego nie konsultuje, tylko się go informuje.

Nasz rozmówca z otoczenia Andrzeja Dudy mówi, że przez cały czas prezydent jest „mniej lub bardziej delikatnie sprowadzany na ziemię”.

– Podam przykład. Prezydent zapraszał prezesa do Pałacu. Prezes nie chce tam bywać, bo to miejsce związane z osobą jego brata, wracają wspomnienia, to zrozumiałe. Gdzie się spotkać? Może u prezesa w domu. Prezydent nie bardzo chce tak demonstrować podległość. A więc gdzie? „To może Instytut Lecha Kaczyńskiego?”, pada propozycja. Prezydentowi nie wypada się nie zgodzić. Przyjedzie. Tyle że Instytut to willa sąsiadująca z domem prezesa. Jarosław Kaczyński mógłby iść na spotkanie z głową państwa w kapciach.

Osoba zbliżona do prezesa PiS: – Prezydent próbował hamletyzować, ale mu przeszło. Zwłaszcza gdy PO zaczęła mówić o postawieniu Dudy przed Trybunałem Stanu. Kto go przed tym obroni? My! Jedziemy na jednym wózku. Można podziękować kolegom z PO, że to prezydentowi uświadomili.

Inaczej sprawa ma się z Beatą Szydło. Ona od początku zdawała sobie sprawę, że szybko może podzielić los Kazimierza Marcinkiewicza; był premierem do momentu, gdy prezes nie zdecydował się go zmienić.

– Jedyna możliwość obrony to zbudować „swoje środowisko”. Kilkudziesięciu posłów, którzy, gdy będzie trzeba, przyjdą do prezesa i poproszą: „Niech pan tego nie robi”. Ale Beata Szydło nie podjęła tego wyzwania – mówi jej doradca. – Zamiast tego pani premier zajęła się rządzeniem.

– A prezes?

– Czasem mówi: „Pani premier szybko się uczy!” albo „Jest lepiej, niż myślałem”. Podtekst? Ja jestem przygotowany do rządzenia, do wprowadzenia reform, wielkich zmian, ale nie rządzę. To przypomnienie, jaka jest hierarchia. I rzeczywiście pani premier rządzi, choć nie wszystkim. Bo na przykład Zbigniew Ziobro, Antoni Macierewicz, Mariusz Kamiński czy Mariusz Błaszczak nic nie muszą. Oni „podlegają” prezesowi. Pani premier ma resorty gospodarcze i społeczne. Z tymi ministrami jest jej najbliżej.

– To tak jakbyśmy mieli dwa rządy: gospodarczy z panią premier i odpowiedzialny za resorty siłowe, z panem prezesem.

To oczywista obserwacja.

Długa droga do Canossy 

W partii jedni idą do góry, inni ściągani są w dół, a za sznurki pociąga prezes. Dziś w jego otoczeniu jest Adam Bielan – wicemarszałek Senatu. Blisko jest Zbigniew Ziobro. Poseł PiS: – No i Joachim Brudziński jest w szoku. Był na wakacjach z prezesem, czuł się jak spadkobierca. Był przecież najwierniejszym z wiernych. A tutaj nagle awansują „zdrajcy”. Bielan zdradził, Ziobro zdradził, Jacek Kurski zdradził. Przecież prezes jest pamiętliwy, zdrad nie lubi…

– A lubi?

– Nie lubi, ale jeszcze bardziej podoba mu się władza. On decyduje, kto jest w porządku, a kto nie. Ziobro napisał konfrontacyjny list do Fransa Timmermansa. List zły dla Polski, ale dobry dla Ziobry. Prezes go chwali: „Trzeba odpowiadać na ataki, mówić prawdę”.

Ziobro ma zadanie: dokonać reformy systemu sprawiedliwości. Prezes wierzy, że Zbyszek się nie cofnie i zrobi porządek. A potem się zobaczy.

– A Kurski?

– Ma takie samo zadanie. Zreformować telewizję. Może nawet chciałby ją reformować, zwiększyć oglądalność – niech będzie atrakcyjna, obiektywna na pozór, ale „nasza” w sposób inteligentny.

– Nie uda się?

– A co będzie, gdy jakiś publicysta skrytykuje PiS albo Jarosława, albo nie daj Bóg jego brata, i prezes to zobaczy? Przecież zadzwoni do Kurskiego: „Czyja jest ta telewizja? Proszę to załatwić!”. I Kura to załatwi. On jest na kolanach i ciągle idzie do Canossy, więc nie ma wyboru. Prezes potrzebował miecza, by rozbić układ w TVP. I wynajął sobie najlepszy miecz na rynku.

Piętnowanie finansjery 

Zapytałem polityków PiS, jaki jest plan. Po sprawie z Trybunałem i „zabezpieczeniem” mediów publicznych przyjdzie czas na reformę systemu sprawiedliwości. Usprawnienie sądów, połączenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Jednocześnie sprawy socjalne – tak żeby społeczeństwo odczuło, że jest inaczej. Tu oczkiem w głowie jest program 500 plus. Następnie rozwój i reindustrializacja gospodarki. W ramach igrzysk PiS postara się o komisje śledcze, tu najważniejsza będzie komisja ds. VAT.

– Bo to jest prawdziwy skandal. Za naszych rządów wypływało 7–8 mld zł z powodu nieszczelnego systemu podatkowego. Za PO 35 mld rocznie. Zapytamy, gdzie jest 200 miliardów? – opowiada poseł PiS.

Oczywiście PiS będzie gotowe do piętnowania międzynarodowej finansjery – jako czynnika zewnętrznego usiłującego przeciwstawiać się reformom – i ich polskich sojuszników, czyli PO i Nowoczesnej.

Senator PiS: – Szczerze mówiąc, z opozycją też nam się udaje. Platforma kompletnie nie wykorzystuje naszych potknięć. A Ryszard Petru to dla nas ideał. Nie ma struktur, popierają go duże miasta. Na prowincji skompromitujemy go w dwa tygodnie. Przedstawiamy go jako młodszego brata Leszka Balcerowicza i to powinno załatwić sprawę. Nawet KOD, po niezaprzeczalnych sukcesach, właśnie się rozsypuje. Jest idealnie!

Co jeszcze do rozdania 

Atmosfera jest taka, że o ewentualnych zagrożeniach mówią tylko wyjątkowo nieliczni. PiS ma rzeczywiście niewielką większość.

– Niby w odwodzie jest zawsze Kukiz’15, ale trzeba być czujnym przez cały czas. Obserwować, co robi Ziobro, co Jarosław Gowin. Czy nie ma awantur w regionach, czy nie pojawiają się frustracje: „jestem posłem, rządzę, ale niewiele mogę” – mówi poseł PiS.

Rzecz poważniejsza, że PiS rozbudziło oczekiwania ludzi. 500 złotych na dziecko będzie, ale co dalej?

– Już nas pytają na spotkaniach: „Ale dlaczego tylko do 18. roku życia, bo córka studiuje”. 500 złotych już się należy. Co mamy jeszcze do rozdania?

Moi rozmówcy obawiają się też zewnętrznej obstrukcji: obniżone ratingi, a co za tym idzie – spadek wartości złotego i większe wydatki na obsługę zadłużenia zagranicznego. Restrykcyjne kontrole wydawania środków unijnych – być może nawet żądania zwrotu pieniędzy wydanych niezgodnie z naruszeniem procedur.

Kolejny znak zapytania – czy Beata Szydło rzeczywiście jest premierem na cztery lata. A jeśli nie, to czy zmiana premiera nie zatrzęsie pozycją partii.

Polityk PiS: – Jednak największy problem stanowimy my sami. Głosowało na nas 37 procent, mieliśmy kupę szczęścia, i zapomnieliśmy o tym. Nie pamiętamy, że nasz prezes głównie przegrywał, a nie wygrywał. PiS wygrał, bo obiecał socjal i spokój. Socjalu jeszcze nie płacimy, za to kłócimy się z całym światem. Pamiętam wieczór wyborczy, jak obiecywaliśmy sobie: „Niechby nie wiem co, ale pokory nam nie zabraknie”. I gdzie nasza pokora? ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2016