Pożyczki

Chmury nad wiosną...

22.04.2013

Czyta się kilka minut

Właściwie nad latem; w letnie, kwietniowe przedpołudnie wyjeżdżam i za Katowicami wjeżdżam w deszcz tak gęsty, że mam wrażenie, jakbym jechał przez niekończącą się myjnię. A jednak jadę szybko, wielkie tiry tworzą w opadającej wodzie krótkie korytarze, mimo deszczu jest jasno i bez strachu. Dojeżdżam do Wrocławia w niespełna trzy godziny.
Najważniejsza wiadomość dnia: nagrodę Silesius za całokształt twórczości (za wszystko – powinno się chyba powiedzieć prościej) przyznano Krystynie Miłobędzkiej. Pytam przy śniadaniu Jarka Borowca, jak się czuje pani Krystyna. „Kiedyś przyjeżdżam, patrzę, a ona stoi w ogrodzie, jedną ręką opiera się na kuli, w drugiej trzyma grabie i sprząta trawnik”.
Chmury nad Wrocławiem, ludzie chodzą, jakby im zgaszono światło. Na Świdnickiej uderza we mnie kobieta ciągnąca walizkę z zepsutym kółkiem. Na festiwalowym spotkaniu w Imparcie Herta Müller przymierza okulary Andrzeja Kopackiego, potem Leszka Szarugi, w końcu prosi męża, by podał jej jej własne. Stanisław Bereś przepytuje o dzieciństwo Bogusława Kierca i Ryszarda Krynickiego. „To dla mnie trudne”, mówi Krynicki i czyta wiersz „Etymologia ludowa”: „Ponieważ urodziłem się w czasie wojny w Austrii / moi wiejscy koledzy z Polski przezywali mnie: Kangur. / Choć i tak częściej byłem dla nich Ruskiem, Szwabem, Żydem”.
Danusia Kierc przygląda mi się z dezaprobatą: „Nie poznałam cię. Rok temu byłeś w takiej pogodnej, jasnozielonej koszuli. A teraz cały na czarno, jakbyś przyjechał z Warszawy”. Ostatnio mam w sobie trochę więcej smutku.
Na festiwalu najbardziej lubię śniadania. Bohdan Zadura opowiada, jak pierwszej nocy w hotelu chciał pójść do toalety i wszedł do szafy. Mnie się przypomniało zdarzenie z wczesnego dzieciństwa, które bawiło potem przez lata całą rodzinę: pewnej nocy wstałem z łóżka, nie budząc się, podszedłem do segmentu, wysunąłem szufladę ze skarpetami, wysikałem się i starannie zasunąłem z powrotem.
Pójdziemy do muzeum, tam przynajmniej nie ma chmur. Chętnie poszedłbym do zoo, gdzie zwierzęta same są chmurami. Ostatnio na balkonie wykluł się z przegapionego jajka mały gołąbek. Mieszka w odchodach i wkrótce odejdzie, jak tylko będzie gotów do lotu. Każdy lot ptaka, pisze Jorie Graham, to „łuk podpierający niebo, / pożyczka dla nieba”. Przeganiamy te ptaki i przeganiamy, ale nie sposób wygrać z tym, co najgłębiej zapisane.
Tej nocy śniło mi się, że pomyliłem samoloty i zamiast do Nowego Jorku poleciałem do Nowego Orleanu. Ciekawe, bo nie wybieram się ani tu, ani tu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17-18/2013