Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dotąd w biogramach urodzonego w 1927 r. pisarza - którego wydana w 1959 r. powieść "Blaszany bębenek" to jeden z kluczowych tekstów dla zrozumienia tego, co Niemcy nazywają Vergangenheitsbewältigung ["przezwyciężanie przeszłości" - red.] - można było przeczytać, że pod koniec wojny został, jak wszyscy z jego pokolenia, tzw. Flakhelferem, członkiem obrony przeciwlotniczej, i że potem powołano go do Wehrmachtu. Korekta, której teraz dokonał, jest zasadnicza: nie był zwykłym żołnierzem Wehrmachtu, ale członkiem elitarnej formacji nazistowskiej Waffen-SS, czyli oddziałów wojskowych SS. Dokładnie: 10. Dywizji Pancernej SS.
Grass miał wtedy 17 lat. Jak wielu nastolatków wierzył w Endsieg, ostateczne zwycięstwo. Dla większości z nich przebudzenie nastąpiło dopiero po ostatecznej klęsce, gdy stało się jasne, jakich zbrodni dokonali Niemcy. Większości z tych młodych ludzi, także Grassowi, nie czyniono - i nie czyni się dziś - zarzutu z tego powodu, że dali się omamić. Problem leży gdzie indziej. Pytanie brzmi właśnie: dlaczego powiedział o tym dopiero teraz? Dlaczego nie zastosował do siebie tych kryteriów, jakie w swych dziełach stosował do rodaków? Skutek: wiarygodność traci dziś to, co Grass mówił, jego rola jako autorytetu - zwłaszcza dla lewicy, a dla nie-lewicy jako intelektualisty "wagi superciężkiej", który swe poglądy wywodził z niemieckich doświadczeń lat 1933-45.
Dziękując w 1999 r. za Nagrodę Nobla, Grass mówił: "Za każdym razem, gdy w Niemczech ktoś ogłaszał koniec okresu powojennego, historia i tak nas dościga". Prorocze zdanie.
Przeł. WP