Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To, co sam autor nazywa syndromem lat 90., właśnie materializuje się na naszych oczach. Chodzi o rozdrobnienie prawicy, wzajemne walki i "odrzucenie realistycznej oceny sytuacji". Ciekawe, że Jarosław Kaczyński przyczynia się do tego, przed czym sam przestrzega. Wypychając kolejnych polityków ze swej partii i opisując Polskę jako kraj, którego suwerenność jest zagrożona, potwierdza tylko własne tezy - ale w sposób, którego z pewnością by sobie nie życzył.
List pisany był do działaczy PiS, ale ponieważ został opublikowany, stał się także wydarzeniem politycznym - choć, w przeciwieństwie do wcześniejszych tego typu dokumentów, nie największego już kalibru. Można zrozumieć, że przywódca dużej partii chce się rzetelnie rozliczyć przed sympatykami z efektów ostatniej kampanii, jednakże szczegółowe analizowanie historii polskiej prawicy (wraz z przywoływaniem nazw formacji, które już nic nie mówią), wytykanie Zbigniewowi Ziobrze występów w TVN Style, tudzież szukanie odpowiedzi na pytanie o przegraną w złej reakcji na jeden spot czy w dyskusji o Angeli Merkel jest dowodem, że PiS grzęźnie w drobiazgach. To nie jeden spot czy billboard stoją za kolejną z rzędu - co lubią teraz podkreślać rozłamowcy od Ziobry - przegraną i kryzysem formacji, ale zamykanie się PiS we własnym świecie. Nawet nie wszystko można zrzucić na rozłamy. Platforma też przeżyła kilka spektakularnych odejść, w tym powstanie ugrupowania Palikota. Rzecz w tym, że Tusk, choćby w exposé, mówi do Polaków o Polsce, zaś prezes Kaczyński pisze do swoich zwolenników o swojej partii.