Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
I jedno, z czym się naprawdę liczę, rozważając własne życie i przyszłość - zbliżając się do pięćdziesiątki, pisał Artur Międzyrzecki do Andrzeja i Kazimiery Kijowskich w poruszającym, zapisującym także dylematy związane z możliwością emigracji liście, powstałym w 1971 r., podczas początkowo samotnego pobytu poety w USA. - I wiem, co wykrzykniecie: czytelnicy. No tak, to jest istotne. Nawet, gdy Ci książki zabierają z bibliotek publicznych - istotne. Ale znacznie mniej istotne niż uczucia, które żywię dla tych, jak piszecie, kilku osób. Strasznie mi trudno dotąd, choć stary jestem chłop, wymówić, wykrztusić tych parę słów, które są czymś w rodzaju miłosnego wyznania. Tylko święty albo pijak mówią »kocham«, nie zmieniając głosu. Inni - ja w każdym razie także, obawiam się - zmieniają trochę brzmienie głosu, tonację. Obawiam się tego, jakiegoś akcentu nie sztuczności, ale sztuki: słyszy się nagle własny głos, jakby kto inny mówił. Trochę to zawstydza. Jest też pewna magia nazwania. Jakby się dawało ślubną obrączkę - uczuciu, czystemu oszołomieniu. I coś innego się zaczyna, co też jest piękne, ale uładzone, głęboka woda, ale po burzy. [...] Pisałem: mógłbym tu zostać. Myśl o zaczynaniu wszystkiego od nowa, tam - wśród tego, co najbardziej dokucza: dwuznaczności, nie wielkiej dwuznaczności samego życia, ale naszej dwuznaczności niskich pobudek i drobnych lęków - ta myśl jest ciężka. Ale nie potrafię odciąć się od tego właśnie, o czym piszecie: od miłości, która była nam dana, i nadała sens memu życiu. Takie są szale - prawdziwe. Ja tu, kiedy byłem sam, przeżyłem miesiące okropne. W grudniu, dosłownie, wyłem. Moja nieufna podejrzliwość [...] jeszcze się wówczas bardziej nasiliła, odnosiła się jakby do samego istnienia, i wszystkich, co są naokoło, albo mają się pojawić. Przyjazd Julii wydawał mi się chwilami beznadziejną utopią".
"Julia" to oczywiście Julia Hartwig, żona, a dziś wdowa po Międzyrzeckim. Swoistym, pięknym świadectwem ich uczucia jest przygotowany przez poetkę numer "Kwartalnika Artystycznego" (2007, nr 3), poświęcony zmarłemu przed 12 laty "panu Arturowi". Znajdziemy tu wymianę listów Międzyrzeckiego i Czesława Miłosza ("Moje przeznaczenie jest już jasno zarysowane i darmo brykać przeciw ościeniowi. Pozostałoby jeszcze sporządzić testament, w którym zabroniłbym pisać o sobie cokolwiek po polsku" - gorzko komentował swoją nieobecność w świadomości polskich czytelników autor "Ocalenia"), korespondencję z żoną, fragmenty "Dziennika", reprodukcje fotografii i rękopisów, a także biogram i sylwetkę twórcy: "»Staram się być przejrzysty. Nie zawsze tak było. Zmącony i ponaglający świat zdawał się żądać od poezji tekstów na miarę swoich zawrotnych równoczesności, wieloznacznych i krzyżujących się z sobą strumieni słów i obrazów. Ale oddalało to od przejrzystości, do której zapragnąłem powrócić«. Ostatni tom, jaki zdążył jeszcze sam zredagować w roku 1996, nosi właśnie tytuł »Nieskończona przejrzystość«. Od wydanych w Paryżu w roku 1949 »Stron przydrożnych« dzieli go niemal pół wieku. Była to meta, do której poeta dotarł po wielu doświadczeniach z życiem i poezją. To stopniowe przeobrażanie się i oczyszczanie własnej poetyki ze »strumienia słów i obrazów« sprawia, że mamy do czynienia jakby z nowym poetą". I wreszcie obszerne studium Juliana Kornhausera poświęcone "grze z językiem" w poezji autora "Stron..." oraz zbiór poświęconych mu wypowiedzi: m.in. Piotra Matywieckiego (który publikuje tu poświęcony Międzyrzeckiemu wiersz "Litania do ziemi"), Krzysztofa Myszkowskiego, Anny Nasiłowskiej i Aleksandra Jurewicza: "Od pierwszego podania ręki, spojrzenia w oczy czuło się ciepło. Dystyngowane ciepło, dobre ciepło. Zdawał się być - nie, taki był! - stworzonym do dobroci".