Obcy

Zacznijmy może od przestrogi. Julia Hartwig, która tę książkę dla nas przygotowała i przetłumaczyła, opatrując ją tyleż obszernym, co instruktywnym posłowiem, lojalnie ostrzega: Richard Ellmann rozpoczyna swój wstęp do dwujęzycznego [francusko-angielskiego] wyboru Michaux stwierdzeniem, że lektura dzieł tego poety jest zajęciem »niepokojącym« dla czytelnika. Angielskie słowo uncomfortable dobrze odpowiada uczuciom towarzyszącym tej lekturze, najdalszej jak tylko być może od »komfortu« duchowego..
 /
/

"Niepokój płynie stąd, że zaczynamy się jakby nie mieścić w wyobrażeniach o nas samych i o świecie. Zaś to, co proponuje Michaux, uwiera nas i zarazem pociąga. Michaux wywołuje w nas widma zepchnięte w głąb podświadomości, ale nadal groźne. Konfrontacja z tymi widmami dokonuje się na granicy rzeczywistości i absurdu, towarzyszy jej czarny humor, a miejscem rozgrywki jest wyobraźnia poety i nasza".

Okrucieństwo jako wyraz buntu wobec świata, lęk przed zranieniem, poczucie uwięzienia w cielesności, "drastyczna często ekspresja wizji, ostra, nieschlebiająca sobie ani innym wyobraźnia, całkowite zamknięcie się we własnym wnętrzu, pełnym obsesji i fobii, agresywna postawa wobec rzeczywistości, niechęć do niej i wyobcowanie, często stosowana ironia i zupełny brak »powabności«" - to rzeczywiście katalog cech, które powinny zaniepokoić czytelnika, odebrać mu poczucie bezpieczeństwa, pozbawić go dystansu, jaki zwykł odczuwać w stosunku do literatury. “Po niespokojnych nocach znajduję na podłodze wycieńczone potwory" - czytamy w prozie “Na podłodze". Czy nie są one demistyfikującym obrazem nas samych? Twórczość Henri Michaux (1899-1984), francuskiego poety (i malarza) pochodzącego z Belgii, stanowi niewątpliwie jedną z najbardziej radykalnych propozycji artystycznych minionego wieku i - jak napisał Jerzy Kwiatkowski - “jedną z najbardziej pasjonujących przygód duchowych, jakie zanotowała XX-wieczna literatura".

Michaux fascynuje niezwykłym połączeniem fantasmagorycznej wyobraźni ze skondensowaną formą i suchą rzeczowością opisu, skupionego na realistycznym szczególe. Bliski surrealizmowi, chwalony przez Bretona, w ruchu surrealistycznym jednak nie uczestniczył. “Nigdy do żadnej wspólnoty grupowej się nie poczuwał - pisze Julia Hartwig. - Obce mu były szkoły, teorie i systemy literackie, nawet najbardziej rewolucyjne. (...) Był urodzonym samotnikiem, nie szukał rozgłosu i nie pragnął poklasku". Ogromny wpływ wywarła nań młodzieńcza lektura dzieła innego wielkiego buntownika i outsidera literatury francuskiej - “Pieśni Maldorora" Lautréamonta.

“Udręką - zauważa dalej tłumaczka - był dla niego przymus obcowania z bylejakością powszedniego bytowania, od której stale uciekał. Być wciąż gdzie indziej, oto jego pragnienie. (...) Z rodzinnej Belgii uciekł do Francji, potem w liczne podróże, wreszcie ze zdrowia w chorobę, z choroby w świat wyobraźni. Stan alienacji, choć bolesny, nie był tylko potrzebą, był rodzajem ratunku, koniecznością umożliwiającą tworzenie". Odwrócony od świata, zamknięty we wnętrzu własnej wyobraźni, by odprawiać tam egzorcyzmy i magiczne rytuały, równocześnie w swoich prozach poetyckich i wierszach oddawał pośrednio klimat swojego czasu, czasu triumfującej przemocy, stadności dławiącej jednostkę, a potem wojennego upokorzenia Francji, “kraju zakrytego płaszczem i cieniem". W prozie “Smok" czytamy:

Wyszedł ze mnie smok. Stu ogonami ognia i nerwów.

Ile zadałem sobie trudu, by okładając go nad sobą batem, zmusić do wzniesienia się w górę! Dołem uwięziony byłem w uchwyt stalowego okucia. Ale upór mój i wściekłość były tak wielkie, że na koniec okowy niemiłosiernej kaźni rozwarły się pod naciskiem gwałtownych ruchów kołowych.

Wszystko właśnie szło jak najgorzej, a był to wrzesień (1938), wtorek, i z tego właśnie powodu, aby żyć, musiałem przybrać tę dziwną postać.

Tak to wypowiedziałem walkę sam, kiedy Europa jeszcze się wahała, i wyruszyłem jako smok przeciw złym siłom, przeciw paraliżowi szerzącemu się pod wpływem wydarzeń, nie bacząc na ocean przeciętności, której potężne siły objawiły się w sposób uderzająco zawrotny.

Michaux nie jest oczywiście autorem w Polsce nieznanym. W roku 1966 Jerzy Lisowski opublikował znakomity przekład jednej z pierwszych jego książek; “Niejaki Piórko" (1930) to cykl groteskowych, przenikniętych czarnym humorem obrazów, których tytułowy bohater staje się ofiarą nieustających, a bezzasadnych prześladowań ze strony ludzi i losu. W 1978 r. ukazały się “Poezje" w wyborze i przekładzie Juliana Rogozińskiego, siedem lat później Maria i Władysław Leśniewscy wydali swoje spolszczenie trzech cyklów próz (“Podróż do Wielkiej Garabanii", “W krainie magii" i “Tu, Poddema").

Poezja francuska, dziś zastąpiona w tej roli przez Anglosasów, na przestrzeni kilku dziesięcioleci minionego stulecia stanowiła dla nas główny punkt odniesienia; udział w tym miało znakomite grono tłumaczy, eseistów i krytyków, w którym Julia Hartwig i Artur Międzyrzecki zajmują miejsce poczesne. Inny wybitny frankofil, cytowany już tutaj Jerzy Kwiatkowski, uczynił Michaux jednym z czterech bohaterów (obok Cendrarsa, Desnosa i Supervielle’a) książki “Poezje bez granic. Szkice o poetach francuskich" (1967), nazywając go “nie pogodzonym ze swym losem Hiobem" i “skazanym na syzyfową walkę Magiem Dwudziestego Wieku".

Ten sam krytyk w szkicu o Andrzeju Bursie zwracał uwagę na wpływ, jaki na uwolnienie języka i wyobraźni młodych polskich poetów, na kształtowanie się ich dykcji miał “francuski" numer miesięcznika “Twórczość" z kwietnia 1957. I wskazywał na uderzającą zbieżność pomiędzy ogłoszoną tam, w przekładzie Julii Hartwig właśnie, prozą Michaux “Moje zajęcia" (“Rzadko mogę patrzeć na kogoś i nie uderzyć. Inni wolą monolog wewnętrzny. Ja nie. Wolę bić...") a sławnym, okrutnym wierszem Andrzeja Bursy “Z zabaw i gier dziecięcych" (“Gdy ci się wszystko znudzi / spraw sobie aniołka i staruszka...").

“Moje zajęcia" znalazły się oczywiście w wydanym teraz wyborze. A także kluczowe dla autointerpretacji poezji Michaux “Moje włości" (“W moich włościach wszystko jest płaskie, nic się nie porusza; a jeśli widać tu i ówdzie jakiś kształt, to skąd pada światło? Żadnego cienia. (...). Moje włości nie otwierają się również na piękne niebo. Choć, jak się wydaje, nie ma nad nimi nic w górze, idąc trzeba się pochylać jak w niskim tunelu. Są to moje jedyne posiadłości, zamieszkuję je od dzieciństwa i trzeba przyznać, że mało kto posiada coś równie ubogiego..."). I kilkadziesiąt innych utworów, przede wszystkim próz poetyckich, spośród których zacytujmy na koniec jedną: “Świętego", dumny i rozpaczliwy zarazem manifest metafizycznego buntu:

Poruszając się w moim przeklętym ciele, dotarłem do okolicy, gdzie mojej cielesności było mniej i aby żyć, trzeba było zostać świętym. Ale ja, który kiedyś tak bardzo pragnąłem świętości, teraz, przymuszany do niej przez chorobę, wzbraniałem się przed nią i nadal się wzbraniam, i oczywiste jest, że nie będę żył w ten sposób.

Miałem taką możliwość, zgoda, ale być przypartym do muru, to nieznośne.

(Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2004, s. 110. Wybór, przekład i posłowie: Julia Hartwig. Wiersz “La Cordillera de los Andes" w przekładzie Artura Międzyrzeckiego. Książkę otwiera wiersz Julii Hartwig “Hołd dla Henri Michaux", w którym francuski poeta staje się “czułym bratem Rimbauda".)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2004