Pomieszanie z poplątaniem?

Dialog, tak. Ale nie wolno zapominać, że jest to dialog z okazji czy przy okazji Dnia Judaizmu. Dlatego świetny, kontrowersyjny wywód egzegetyczny na temat fragmentu Pawłowego Listu do Rzymian nadawał się świetnie na jakieś teologiczne seminarium chrześcijańsko-żydowskie, a nie dla nieprzygotowanej publiczności katolickiej świętującej Dzień Judaizmu.

02.03.2003

Czyta się kilka minut

Pierwsza rzecz, jaka mnie uderza w polemice ks. prof. Henryka Witczyka z drem Stanisławem Krajewskim i ks. dr. Romualdem Jakubem Wekslerem-Waszkinelem, to uparte pisanie słowa „żyd” małą literą, mimo że chodzi nie tylko o religię (jak „chrześcijanin”), ale także o narodowość (jak „Polak”). Ale przejdźmy do spraw poważniejszych.

Teologowie, nie dyplomaci
Czytamy: „Propozycja Stanisława Krajewskiego to usytuowanie dialogu międzyreligijnego na płaszczyźnie dyplomacji z możliwością otwarcia go na inne poziomy”. Otóż jeżeli istnieje w Polsce dialog chrześcijańsko-żydowski, to po stronie żydowskiej jest on zasługą i dziełem Stanisława Krajewskiego. Krajewski jest nie tylko sygnatariuszem (i tłumaczem) „Dabru emet” - dokumentu wcale nie dyplomatycznego, lecz teologicznego. Od kilku już dziesięcioleci prowadzi z nami teologiczny dialog (który wymaga cierpliwości i... dyplomacji) przez swoje artykuły, książki, wykłady i zaangażowanie w struktury dialogu, krajowe i międzynarodowe. Innym polskim Zydom brak do tego przekonania lub przygotowania. Napisał mi przyjaciel z niewielką tylko przesadą: „Na dobrą sprawę jest to dialog chrześcijan z Zydem - Krajewskim, i nie robi on tego dla jakiejkolwiek dyplomacji”. Nic dziwnego, że przewodniczący Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego arcybiskup Stanisław Gądecki publicznie, a serdecznie dziękował Krajewskiemu na zakończenie VI Dnia Judaizmu w synagodze tykocińskiej.

Następny zarzut ks. Witczyka tyczy ks. Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela; że mianowicie „umieszcza dialog chrześcijan z żydami na płaszczyźnie historycznychrozliczeń i podziękowań”. A dlaczego nie? Dokumenty rzymskie na tematy dialogu chrześcijańsko-żydowskiego stale nawiązują do tragicznej przeszłości. Nie ma dialogu bez spojrzenia wstecz, bez historii chrześcijańskich prześladowań Zydów i bez tragedii Zagłady, tak jak nie byłoby go bez Soboru Watykańskiego II i pontyfikatu Jana Pawła II. Chodzi nie tylko o ważkie dokumenty tego pontyfikatu, ale także i przede wszystkim o papieskie akty skruchy. Nie wiem zresztą, dlaczego Ksiądz Profesor domaga się „rachunku sumienia obydwu stron”. Uderzamy się we własne tylko piersi, zresztą nie można porównywać win Zydów wobec chrześcijan z naszymi wobec nich winami, zaś Dzień Judaizmu to dzień katolicki (szkoda, że nie chrześcijański), a nie katolicko-żydowski.

Co do „podziękowań”: pięknie ks. Witczyk napisał o „wspólnym dziękczynieniu Bogu za Jego jeden plan zbawienia, obejmujący żydów i chrześcijan”. Ale ja jestem wdzięczny Bogu i Zydom również za Biblię, za Jezusa i Jego Matkę, za apostołów i pierwszy Kościół, a także za ich przykład heroicznej wierności Jedynemu Bogu przez wieki, wśród prześladowań, także chrześcijańskich. I dlatego dziwi mnie sprzeciw ks. Witczyka wobec stwierdzenia ks. Wekslera-Waszkinela, że to, „co wielkie i najświętsze w Kościele” pochodzi od Zydów. Dlaczego jest to tylko „półprawda”? Czy Jezus był tylko „pół-Zydem”? Czy nie czytamy w Ewangelii, że „zbawienie wywodzi się od Zydów”? (J 4,22; por. Iz 2,3; Rz 9,3-4).

Boży zamysł
Nie widzę więc, co można by zarzucić Wekslerowemu pojmowaniu Dnia Judaizmu jako „dnia przeproszenia Zydów i podziękowania im za wszystko, co wielkie i najświętsze w Kościele...”. Dialog z Zydami nie może przesłaniać właściwego celu i orędzia Dnia Judaizmu. Jak je widzi przewodniczący Rady Episkopatu? Pisze (we wprowadzeniu do materiałów na tegoroczny Dzień), że chodzi o „sposobność do pilniejszego poznania i przyswajania sobie treści nauczania Kościoła katolickiego na temat Zydów i judaizmu” i o modlitwę, która otwiera „przed nami perspektywę budowania wspólnoty miłości i miłosierdzia...”. I dodaje: „celem wewnętrznym tego Dnia Judaizmu jest wyj aśnianie naszych wzajemnych relacji w perspektywie przykazania miłości (Łk 10,27). Celem zewnętrznym -powolne formowanie i ukierunkowanie społeczeństwa na wspólnotę (communio), która jest coraz bardziej świadoma wspólnych zadań i coraz bardziej tęskni do wspólnoty (communio) z Bogiem”.

Czy referat ks. prof. Witczyka i jego polemika przybliżają owo posoborowe „nauczanie Kościoła” i „budowanie wspólnoty miłości”? To nauczanie przypomnieli nam w Białymstoku Zydzi: dr Stanisław Krajewski i rabin David Rosen. Do miłości Zydów wzywa nas cytowany przez Kolegę Witczyka dokument „Lud żydowski i jego Święte Pisma w Biblii chrześcijańskiej”: „Kto chce być złączony z Bogiem, musi również ich kochać”. Czy publiczne odsyłanie ich do chrzcielnicy to najlepsza manifestacja miłości? A może trwanie Izraela jako Izraela przez dwa tysiące lat po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa - trwanie, które według Papieża jest faktem nadprzyrodzonym - nie mówi nam czegoś ważnego o Bożym Zamyśle wobec Ludu umiłowanego jako pierwszy? Dialog, tak. Ale nie wolno zapominać, że jest to dialog z okazji czy przy okazji Dnia Judaizmu. Dlatego świetny, kontrowersyjny wywód egzegetyczny na temat niektórych tekstów Pawłowego Listu do Rzymian nadawał się świetnie na jakieś seminarium teologiczne chrześcijańsko-żydowskie, a nie dla szerokiej (nieprzygotowanej) publiczności katolickiej świętującej Dzień Judaizmu. A jeśli już Prelegent taki trudny temat wybrał („Boże miłosierdzie dla Izraela” - Rz 11,26a), to konieczna była dyskusja, na którą nie dano czasu.

Nie byłoby tego całego zamieszania i pomieszania, gdyby Prelegent trzymał się zadanego mu tematu: „Przymierze i miłosierdzie w tradycji chrześcijańskiej” (rabin mówił na temat: „Przymierze i miłosierdzie w tradycji żydowskiej”). Co za wspaniały temat: Nowy Testament, „nowe przymierze”, encyklika „Dives in misericordia”, ostatnia pielgrzymka papieska... Jak wiele nas łączy! Pokazał to metropolita poznański (także biblista) we wspomnianym wprowadzeniu do materiałów na VI Dzień Judaizmu, sięgając także do tradycji talmudycznej.

Jednak najważniejsi
Słusznie napisał ks. prof. Witczyk w swej poprzedniej polemice o pytaniach, które się rodzą w naukowym dialogu: „Gdyby ich sposób przedkładania przekreślał lub osłabiał więzi wspólnoty duchowej, byłby to zły znak”. Taki „zły znak” dał w Białymstoku, na pewno nieświadomie i bez żadnej złej woli, w grzecznej formie i z autentyczną życzliwością. Ale „zły znak”.

Mści się na nas, biblistach, jak również na innych teologach, zamykanie się w ramach własnej specjalizacji. A tymczasem w „teologii postoświęcimskiej” dokonało się bardzo wiele, mamy też ważne dokumenty Stolicy Apostolskiej na tematy chrześcijańsko-żydowskie, teksty i gesty Jana Pawła II - i nie wolno nam od nich abstrahować. Nie wolno nam interpretować Biblii, jak gdyby od czasów św. Pawłanic ważnego w relacjach między chrześcijanami a Zydami nie miało miejsca. Postawa Papieża, jego słowa i czyny (akty skruchy!) nie są chyba fałszowaniem orędzia biblijnego?

Tak, postawa. Można bowiem orientować się nieźle w problematyce chrześcijańsko-żydowskiej, a nie być człowiekiem pojednania i dialogu. Czytamy w jednym z rzymskich dokumentów: „Dialog jest przede wszystkim stylem działania, postawą, duchem, który przyświeca postępowaniu. Zakłada uwagę, szacunek i życzliwość wobec drugiego człowieka, a także uznanie jego osobowej tożsamości, jego sposobów wyrażania siebie, jego wartości”. Trudno to wszystko przyswoić sobie komuś, kto jest tylko teoretykiem. Dialog jest właściwy i owocny, jeśli uczestniczy w nim ktoś, kto zna partnera, jego wrażliwość i uczulenia, jego problemy i bóle...

Nie tylko ks. Witczyk chętnie mówi o „sprzeciwie” Zydów wobec Chrystusa i „odrzuceniu” Go przez nich. Nie można jednak definiować judaizmu na tej negatywnej zasadzie. Większość Zydów, współczesnych Jezusowi czy nam, niczego nie musiała odrzucać, gdyż nigdy nie stanęła wobec konieczności takiej decyzji. Nie można też patrzeć na Zydów jako na jeszcze nie chrześcijan. Trzeba w nich widzieć... Zydów, ze wszystkimi konsekwencjami. Podział wielbiących Boga Izraela na Kościół i Synagogę - mówi mi student - należy do spraw Bożych i nie nam próbować go przezwyciężyć. Zydzi i chrześcijanie, wspólną mamyprzyszłość, jesteśmy ludem jedynego Pana, który zbawia wszystkich. Zydzi są ludem inaczej opieczętowanym, ale nabytym Bogu na własność w pierwszej kolejności, jak nam przypomina Apokalipsa. Nie oznacza to uznania dwóch dróg zbawienia, co Kolega Witczyk niesłusznie imputuje autorom deklaracji „Święty obowiązek”.

Nie, ks. Weksler-Waszkinel nie „cenzuruje” św. Pawła i nie „zakazuje lektury i interpretacji jakiegokolwiek zdania” biblijnego. Ale nie można też teologii Pawłowej z I wieku aplikować bezpośrednio do dzisiejszego dialogu, bo to pachnie fundamentalizmem. Zresztą Dzień Judaizmu został wprowadzony nie dla kontrowersji chrześcijańsko-żydowskich, ale dla przybliżenia nam judaizmu i Zydów. Pokazania, że nie są reliktem przeszłości, że żyją, są wśród nas, czytają Pismo święte i modlą się, i dla wsparcia ich naszą modlitwą, życzliwością, szacunkiem... Metropolita Gądecki mówił dla „TP” (nr 3/2003) o „radości i wdzięczności maleńkich religijnych wspólnot żydowskich, które cieszą się, że ktoś się nimi w przyjazny sposób zainteresował, że wychodzi do nich z wyciągniętą dłonią”. I - wbrew ks. Witczykowi - sądzę, że na Dniu Judaizmu właśnie Zydzi są „najważniejszymi gośćmi” (ważniejszymi nawet od arcybiskupów), jak np. na Dniu Polski w Berlinie czy Jerozolimie najważniejszymi gośćmi byliby jednak Polacy. Nie po to zaprasza się gości, aby sadzać ich w kącie lub wręcz obrażać. Natomiast zgoda co do „równości partnerów” dialogu. Nie mieszajmy tych „poziomów”.

Oczywiście wiele stwierdzeń ks. profesora Witczyka jest słusznych. Szkoda tylko, że uparcie powtarza niektóre niesłuszne argumenty - i nie chce przyjąć żadnych argumentów swoich polemistów, przecież wybitnych znawców problematyki. Nazwano jego białostocki referat „zgrzytem”. Ja określiłbym go też mianem „felix culpa”. Dzięki tej „winie” wywiązała się „błogosławiona” dyskusja, która pozwala namwyjaśnić pewne trudne kwestie dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, podobnie jak poprzednia, zeszłoroczna dyskusja na tychże łamach (Sikora, Pawlikowski, Czajkowski - „TP” 43, 45, 46 i 47/2002). Dialogu uczymy się - w dialogu.

Ks. MICHAŁ CZAJKOWSKI jest profesorem biblistyki, kierownikiem Katedry Teologii Ekumenicznej UKSW, współprzewodniczącym Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, asystentem kościelnym miesięcznika „Więź”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 9/2003