Polska w pełnym pędzie

Bartek, doktorant: – Ktoś powiedział, że bieganie jest medytacją. Anna, blogerka: – Gdyby nie bieganie, zostałabym pracoholiczką. Magdalena, logopeda: – Nie biegałabym, gdyby to nie było modne.

29.03.2015

Czyta się kilka minut

Uczestniczki charytatywnego biegu, Warszawa, park Agrykola, 14 września 2014 r. / Fot. Mariusz Gaczyński / EAST NEWS
Uczestniczki charytatywnego biegu, Warszawa, park Agrykola, 14 września 2014 r. / Fot. Mariusz Gaczyński / EAST NEWS

Z badań firmy ARC Rynek i Opinia wynika, że bieganie jest ulubioną sportową aktywnością 36 proc. ankietowanych. Rośnie zainteresowanie maratonami i innymi biegami długodystansowymi. W zeszłym roku Bieg Niepodległości (10 km) w Warszawie ukończyło ponad 12 tys. osób, o ok. 6 tys. więcej niż dwa lata wcześniej.

Skalę zjawiska pokazuje „Narodowy Spis Biegaczy” z 2014 r., zorganizowany w ramach akcji „Polska Biega”. W badaniu wzięło udział blisko 61 tys. osób: biegają kobiety i mężczyźni, w każdym wieku, z różnym stażem i doświadczeniem. Jedną z nielicznych specyficznych cech jest miejsce zamieszkania – większość pochodzi ze średnich i dużych miast. Aż 80 proc. uważa, że bieganie uzależnia.

Życiówka
Zobaczyłem tylko jego plecy. Śmignął obok, kiedy truchtałem w stronę parku. Nie zdążyłem go zaczepić, pomknął dalej.

Bartek Lewandowski, doktorant nauk o polityce i biegacz z Torunia, ma za sobą kilka maratonów. Niedawno znajomi na Facebooku gratulowali mu życiówki z półmaratonu: 1.35.31.
– Dlaczego biegasz? – zapytałem, kiedy spotkaliśmy się na wydziale.
– Żeby wyładować złe emocje, doskonalić się – mówi. – A jeśli pytasz, czy bieganie coś zmienia w moim życiu poza wpływem na zdrowie, to odpowiadam: nic. Nie podporządkowuję bieganiu reszty życia.
Pawła Matysiaka, doradcę klientów w sklepie sportowym w Warszawie i blogera, który pisze o bieganiu, też w końcu złapałem: w internecie.

– Lubię być sam na sam ze sobą, by nie myśleć o problemach. Lubię wystartować w zawodach i wrócić do domu z medalem na szyi i satysfakcją – wyznał. – Ktoś powiedział, że bieganie jest medytacją, i coś w tym jest.

– Najchętniej biegam przed rozmowami kwalifikacyjnymi – zaskakuje Jakub Sypień, student ostatniego roku dziennikarstwa z Torunia. – Lubię sobie wtedy myśleć, że ten facet, który za chwilę ma mnie sprawdzić, podnosi się z łóżka gdzieś o 7 rano, kiedy ja wracam już z biegu. Kiedy on o 7.30 dopija kawę, ja już jestem po prysznicu. A kiedy się spotykamy, on ma zmęczone spojrzenie, a ja jestem świeży, wypoczęty i bardzo zmotywowany. Patrzę na jego brzuszek, z którym sam kiedyś walczyłem, i czuję dumę, bo nie muszę już zaprzątać sobie głowy „zbędnym ekwipunkiem”.

Mentalna higiena
Pamiętam swój debiut: stare buty na nogi, kaptur na głowę. Biegłem niezdrowo dla stawów, bo po betonie. Miałem pecha: chciałem się ze swoim niechlubnym debiutem ukryć, a trafiam na zakończenie lekkoatletycznych Mistrzostw Europy Weteranów. Dziarskie starsze panie patrzą, jak wypluwam płuca na pierwszej prostej.

Anna Pawłowska-Pojawa, która również opowiada o swoim bieganiu na blogu, pisze w e-mailu: – Tutaj nie ma ściemy, nie ma miejsca na sztuczki. Tylko w tym sporcie wynik tak bardzo zależy od nas. Nie od pani z okienka, która stroi fochy, nie od klienta, który właśnie olał naszą jedyną-w-swoim-rodzaju ofertę. W sporcie, przynajmniej amatorskim, przykładasz pracę i wyciągasz moc. A bieganie jest bodaj najbardziej wymiernym i najprostszym ze sportów dostępnych dla amatorów.

– Co daje Ci bieganie?
– Czas dla siebie – odpowiada Anna. – I to, co się teraz określa mianem work-life-balance [równowaga między pracą a życiem prywatnym – red.]. Często powtarzam, że gdyby nie bieganie, zostałabym pracoholiczką. Ale jeżeli zaczyna mi brakować czasu na bieganie – włącza mi się wewnętrzny system ostrzegawczy. Bieg to też sposób na odreagowanie codziennych emocji i stresów. Taka tańsza wersja psychoterapii. Mam wszystkie jej elementy w jednym i jeszcze mogę się pochwalić na Facebooku.
– O bieganiu mogę mówić wiele. Byłoby cudownie, gdyby ktoś w końcu zechciał posłuchać – zgłasza się Sandra Kaczmarek z Warszawy, uczestniczka wielu maratonów. Więc słucham.

– Bieganie to mentalna higiena – twierdzi Sandra. – Po stresującym dniu marzę o tej godzince w ruchu, bez telefonów, z ulubioną muzyką w uszach. W końcu to ja chwytam stres za rogi, a nie on mnie. Ostatnio zafascynowało mnie połączenie biegania z turystyką – pierwszym miastem za granicą, które udało mi się „obiec”, była Barcelona, w najbliższych planach Chicago, Hannover, Paryż.

– Ale bieganie, zwłaszcza wokół całych miast, to przecież taki straszny wysiłek... – oponuję.
– Większość ludzi wyobraża sobie, że bieganie to zrywy w pośpiechu na przystanek autobusowy – uśmiecha się Sandra. – Sapią, dyszą, tętno sięga 200 uderzeń i wydaje im się, że w takim samym stanie jest ktoś, kto biegnie maraton. A podczas biegania, zwłaszcza rekreacyjnego, obniżamy ciśnienie krwi, wzmacniamy układ oddechowy i krążeniowy, nasze płuca stają się sprawniejsze, dotleniamy organizm. To słowa, które słyszę od pani kardiolog, która za każdym razem, kiedy kontrolnie osłuchuje moje serce, śmieje się, że to balsam dla jej uszu. Sama oczywiście też biega.

Jak z serialu
Orientuję się, że spotykam tych samych ludzi, codziennie o tej samej porze, w tym samym miejscu. Jakby wszyscy nagle się skrzyknęli. Moich rozmówców pytam, czy biegacze to nowa grupa społeczna. A może bieganie wyznacza dziś wyższy status?

Ewelina Wojciechowska, działaczka społeczna i doktorantka z Torunia: – Zawsze nienawidziłam biegać. Nie uprawiałam żadnych sportów. Dwa lata temu moja mentorka, która uczestniczy w maratonach, zainspirowała mnie do biegania. Pokazała mi inny punkt widzenia. Udowodniła, że regularne bieganie to nic innego jak praca nad sobą – nad swoimi umiejętnościami, ale też słabościami i kompleksami. Bieganie pozwoliło mi stać się bardziej pewną siebie. Zaakceptowałam swoje niedoskonałości. Kilka z nich nawet polubiłam.

Anna Pawłowska-Pojawa: – Młodsi, którzy zaczynają gdzieś ok. 30. roku życia, traktują bieganie zadaniowo. Robią to bardziej świadomie, korzystają z opieki trenerskiej, profesjonalnego sprzętu, badań itd. W rezultacie bieganie amatorskie się profesjonalizuje. Ergo, staje się dodatkowym zajęciem. To dobrze dla rynku usług, ale gorzej dla samych biegaczy. Profesjonalizując tę czynność, robią z niej coś w rodzaju dodatkowej pracy. A to najprostsza droga, by radość biegania gdzieś utracić.

Magdalena Syska, logopeda z Płocka: – Nie ukrywajmy, nie biegałabym, gdyby to nie było takie modne. A tak czuję się częścią jakiejś specyficznej grupy – młodych, aktywnych, wykształconych. To taka namiastka serialu TVN. To wpływa na moje samopoczucie. W końcu jestem częścią czegoś, o czym nasze dzieci będą czytały w podręcznikach pod hasłem „charakterystyczne zjawiska w życiu codziennym XXI w.”.

Beata Chomątowska, pisarka, dziennikarka „Tygodnika”: – Jak coś takiego słyszę, to chce mi się śmiać. Wszystkim można nadać status i do wszystkiego dorobić ideologię (kiedyś była to np. złota karta na jakąś wypasioną siłownię), i oczywiście trudno nie zauważyć, że media i celebryci promują ostatnio bieganie, więc może część osób traktuje tę czynność jako coś, co „wypada robić”. Każda aktywność fizyczna jest zdrowa, a namawianie do niej godne pochwały, więc jeśli kogoś skusi do biegania akurat tak dziwna motywacja, to OK. Z drugiej strony, bieganie jest czynnością najprostszą na świecie – na początek wystarczą dobre buty, nawet stary dres i chęć wyjścia z domu. Ja zaczęłam biegać dlatego, że nie lubię ćwiczeń w grupie i za nic nie poszłabym na siłownię. A bieganie, podobnie jak jazda na rowerze czy joga, którą też uprawiam – są na szczęście dla antyspołecznych indywidualistów.

Nie róbmy z biegania religii
Biegnę 7 km. Czuję, jak świeże, marcowe powietrze rozpiera mi płuca. Częściej obserwuję czyste, gwiaździste niebo, niż patrzę pod ciężko stąpające nogi.

Ale wcześniej idę do prof. Jarosława Zaremby, fizyka z UMK w Toruniu, od wielu lat biegacza. – Zaczęło się prawie 40 lat temu – opowiada. – Na początku bieganie było tylko elementem treningów, przygotowania do wspinaczki, bo kocham góry i za młodu spędziłem w nich sporo czasu. Później były momenty, że z życiowych powodów w ogóle nie biegałem. Dopiero jakieś osiem lat temu zacząłem biegać bardziej „na poważnie”. Od czasu do czasu bywam też na masowych zawodach i nawet mi się to podoba. Ta atmosfera, to poczucie wspólnotowości. Biegam 2–3 razy w tygodniu. Mam blisko do lasu, nigdy nie biegam po betonie. Nie wiem, czy wynika to z potrzeby obcowania z przyrodą. Ja po prostu lubię się zmęczyć. Na co dzień pracuję głównie głową. Bieganie to taka odskocznia od fizyki. Kiedy biegnę, nigdy w myślach nie rozwiązuję zadań. Lubię to, bo bieganie to osiąganie czegoś wymiernego. Te 15 km, które przebiegnę – to już jest coś. Jak rozwiązanie trudnego zadania.

Prof. Zaremba przyznaje, że od czasu do czasu czyta „branżową” prasę i portale internetowe. Ale bieganiem jako „filozofią życia” nie daje się zarazić. – W tej kwestii jestem nieprzemakalny, nie jestem częścią tej kapliczki – mówi. – Dziś młodzi wystawieni są na różne pokusy, bodźce. Jednym z elementów tego stylu życia jest dążenie do powodzenia, z kolei jednym z jego wyznaczników jest bieganie. To widać: młodym biegającym zależy bardziej na tym, by mieć nowe, drogie buty. Heroizowanie biegania, robienie z niego religii jest mi obce.

– Biegam w samotności – dodaje profesor. – Rywalizacja nigdy nie była moim celem, nie muszę niczego nikomu przez bieganie udowadniać. Rywalizacja z samym sobą – tak. Z otoczeniem – nie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2015