Póki są pytania

Wystrzeganie się łatwych sądów nad człowiekiem; przebaczenie bez pokusy odwetu; pokora w pojmowaniu swego udziału we „władzy” i w podejściu do owoców własnej pracy – taki był Krzysztof Kozłowski.

09.04.2013

Czyta się kilka minut

Wysłuchaliśmy Słowa Bożego przeznaczonego na dzień dzisiejszy (J 21, 1-14) – na piątek w Oktawie Wielkanocy. To Słowo jest „żywe i skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4, 12). Ma moc porządkować nasze myśli. Przed Nim – przed Słowem Boga – jest odkryte i odsłonięte życie każdego człowieka (por. Hbr 4, 13). Więcej: Ono ma zdolność odkrywania przed nami najgłębszej prawdy o ludzkim życiu, decyzjach, wyborach i czynach. Ma moc odsłonić przed nami także prawdę życia pana Krzysztofa, którego trumnę otaczamy.


Ewangelia mówi nam o trzecim już ukazaniu się Chrystusa zmartwychwstałego Jego uczniom. Pierwszy raz przyszedł do nich w wieczór Zmartwychwstania (powiedział im wówczas: weźmijcie Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów). Drugi raz – osiem dni później – przyszedł szczególnie dla Tomasza (włóż swój palec w moje ręce; podnieś rękę i włóż ją do mego boku; nie bądź niedowiarkiem, ale wierzącym). Teraz spotyka się z nimi po raz trzeci. I znów na początek zderza się z ich niewiarą. Jakby się nic nie stało za pierwszym i drugim razem. Wrócili do Galilei. Odzyskali naraz i łódź, i sieci, które ponoć porzucili, gdy poszli za Nim. Łowią ryby. Ich trud jest bezowocny. A jaki może być?! Nie rozpoznają Go, gdy staje na brzegu i do nich mówi. Nie rozpoznaje go nawet Piotr – i to nawet wtedy, gdy jego sieci w cudowny sposób zapełniają się ogromną liczbą ryb! Na szczęście rozpoznaje Jezusa Jan, a Piotr daje się poprowadzić wierze Jana – rzuca się w morze, by przed innymi dotrzeć do Pana. Na brzegu czeka go rozmowa, podczas której – skonfrontowany z całą prawdą o swoim grzechu (zaparcia się Chrystusa w czas Jego Godziny) – z całą autentycznością, ale i smutkiem wyzna Mu trzykrotnie swoją miłość. A On – właśnie wtedy (!) – uczyni go pierwszym papieżem.

To zapis pełnej prawdy o człowieku – o każdym z nas. O naszym życiu, w którym wiara sąsiaduje z niewiarą, widzenie ze ślepotą, gorliwość ze zniechęceniem, podjęcie misji czy powołania z jego porzuceniem, sukces z bezowocnością.

To jest także zapis pełnej prawdy o Bogu, który takich właśnie nas wybiera i posyła. Pełnych zwątpienia, noszących w sobie smutek zdrady, ślepych na Jego obecność, nawracających do starego życia – takich czyni sobie potrzebnymi, wspólnikami w dziele zbawienia. To jest Ewangelia o Bogu, który wierzy w człowieka. Nieodwracalnie. Zawsze. Mimo wszystko. Nie chce zbawiać człowieka inaczej, jak tylko razem z nim. Nigdy wbrew niemu. Wbrew jego woli. Bez szacunku dla jego wolności. I zawsze bez przedwczesnych i upraszczających sądów.


Wiemy dobrze, że taki był Bóg Krzysztofa Kozłowskiego. Takim stosunkiem do człowieka wyrażało się niewątpliwie chrześcijaństwo Pana Krzysztofa. Oddajmy mu głos (fragment rozmowy z Michałem Komarem): „Człowiek występuje w różnych rolach na przestrzeni swojego życia, dokonuje trafnych i nietrafnych wyborów. Ten sam człowiek jest zdolny do chwili słabości, załamania – i do tego, żeby stanąć na barykadzie. Zawsze pytam w takich razach: które pięć minut życia człowieka powinno określać jego wartość, co powinno decydować o jego ocenie? Czy to, co zrobił najgłupszego i najgorszego w życiu, czy też to, co przemawia niewątpliwie na jego korzyść?”.

W tym wyznaniu kryje się jakoś cała logika jego życia i działania – nie tylko w okresie polskich przemian: przy Okrągłym Stole i w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych u boku pana premiera Mazowieckiego. Ale także wcześniejsze wybory – cała droga „Tygodnika” i „Znaku” – bez schodzenia do podziemia, próba legalnego działania w totalitarnym państwie, publiczne dawanie świadectwa prawdzie. Bez łatwych sądów, ale też i bez kompromisów, gdy chodzi o prawdę. Z całą pewnością bez nienawiści i chęci odwetu.

Oddajmy znów głos Panu Krzysztofowi, kiedy wspomina kolację, na którą został zaproszony do Jana Pawła II w trzy tygodnie po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego: „Mówiliśmy o złu, o szatanie, o tym, czy jest – jak chciał Tomasz z Akwinu – brakiem dobra, czy też realnym, aktywnym składnikiem rzeczywistości. Papież używał słowa »antychryst«... I o nienawiści. Co zrobić, żeby nas nie zniszczyła. Bo zawsze jest tak, że nienawiść najbardziej niszczy i krzywdzi jej nosiciela. Po latach, gdy przyszło mi kierować resortem spraw wewnętrznych, wiedziałem, że trzeba się wystrzegać odruchów nienawiści, odwetu, zemsty. Ktoś powie, że nie chciałem wykańczać esbeków, tak, słyszałem takie słowa... Transformacja Polski – moim zdaniem – polegała właśnie na tym, że byliśmy inni. Że nie sięgnęliśmy po metody, które stosował w przeszłości nasz przeciwnik. Że mieliśmy inne cele. I to mi się wydawało dużo ważniejsze od szukania zemsty”.

Wystrzeganie się łatwych sądów nad człowiekiem; przebaczenie bez pokusy odwetu; pokora w pojmowaniu swego udziału we „władzy” („Niektórzy mówili, że nie chcą sobie brudzić rąk. Wtedy tłumaczyłem, że w porządnym domu, szczególnie w porządnym domu, czyści się sanitariaty, to nie powód do wstydu” – mówił). Pokora w podejściu do owoców i efektów własnej pracy.


Chrześcijaństwo jest religią WCIELENIA! I właśnie dlatego domaga się pokory. Bo ona jest warunkiem wcielenia. Także (a może najbardziej) w przypadku Syna Bożego: „On istniejąc w postaci Bożej (...) ogołocił samego siebie (...), stawszy się podobnym do ludzi. Uznany za człowieka, upokorzył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci” (Flp 2). Wcielenie zawsze jest upokorzeniem. To, co odważymy się wcielić z naszych planów i marzeń – zawsze będzie od nich mniejsze. Dom wybudowany zawsze jest mniejszy niż ten wymarzony (ma porysowane i nierówne ściany, pękające rury itd.). Ale jest. Można w nim mieszkać – choć trzeba go ciągle poprawiać i remontować. Napisana książka zawsze jest niedoskonała. A pismo? A „Tygodnik”? A odzyskane Państwo? A Kościół? Czy cokolwiek z tego, co tu tworzymy, może być idealne? Czy może być na miarę marzeń?

Więc co: czy lepiej jest ciągle i jedynie snuć marzenia? Czy jednak lepiej zdobyć się na odwagę i na pokorę ich wcielenia? Podjąć pracę, zaangażować się, z całą świadomością, że przyjdzie się nam zderzyć z ograniczonością, z niedoskonałością, z brakami własnych dzieł. Krzysztof Kozłowski był człowiekiem takiej odwagi, pokory i odpowiedzialności. Dzięki temu żyjemy dziś w takiej, a nie innej Polsce. Także w takim, a nie innym Kościele.

Odwaga i pokora nieosiągnięcia wszystkiego ma także drugie oblicze – niezaspokojenia, pragnień, oczekiwania i ciągle nowych pytań: „Rzecz w tym, że mnie pytania i brak odpowiedzi nie martwią – mówił Michałowi Komarowi. – Ja się bardzo dobrze czuję z pytaniami, na które nie znajduję odpowiedzi. A naprawdę boję się ludzi, którzy nigdy nie mają wątpliwości. Uważam, że nie wszystko trzeba wiedzieć, nie wszystko trzeba zrozumieć. Tak, bo człowiek siłą rzeczy dąży, próbuje, ale istnieje jakaś warstwa i to dość gruba, przez którą się nie przebijemy, i trzeba to uszanować”... Póki są pytania, póty człowiek żyje...


Nie mamy tu ambicji podsumowywania życia Pana Krzysztofa. Byłoby to zresztą wbrew temu wszystkiemu, co powiedzieliśmy powyżej. Życia pełnego niespodziewanych zwrotów i zaskakującej dynamiki: filozof z KUL-u i redaktor „Tygodnika” został twórcą „Gromu”... Chcemy za to życie dziękować Bogu; chcemy dziękować za ten wymiar prawdy o Nim, który swoim życiem niewątpliwie pokazał Pan Krzysztof: zainteresowanie, życzliwość i wiara w konkretnego człowieka oraz męstwo i pokorę logiki wcielania.

Ostatni cytat z wywiadu z Michałem Komarem może nam pomóc w zrozumieniu już nie przeszłości – nie dynamicznego życia Pana Krzysztofa, ale chwili obecnej, zastygłej, zastopowanej, pozornie zatrzymanej wiekiem trumny: „Na własny, prywatny użytek mam jeszcze arystotelesowską teorię ruchu. Co jest istotą i przyczyną ruchu? Otóż, powiada Arystoteles, ruch polega na tym, że każde ciało zdąża, chce wrócić do swego miejsca naturalnego. I przez całe swoje istnienie próbuje tego dokonać”.

Tak. To jest właśnie ten moment: powrotu do swego miejsca naturalnego. Człowiek – Pan Krzysztof – każdy z nas – ma to miejsce (dla siebie naturalne) – w Bogu. W Nim uzyskuje pełnię, zaspokojenie, metę biegu, kres pytań.

Tak się stało – wierzymy – z nim. Tak – ufamy – w swoim czasie będzie dane każdemu z nas. Amen.

Kazanie bp. Grzegorza Rysia z Mszy pogrzebowej Krzysztofa Kozłowskiego w kościele sióstr norbertanek w Krakowie. W pogrzebie wzięło udział kilka tysięcy osób, m.in. prezydent Bronisław Komorowski, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz oraz szef MSWiA – przyjaciel i uczeń zmarłego – Bartłomiej Sienkiewicz, a także kardynałowie Franciszek Macharski i Stanisław Dziwisz. Trumnę okrytą flagą narodową ciągnął na armatniej lawecie należący do jednostki „GROM” hummer. Zob. też tekst przemówienia Tadeusza Mazowieckiego w następnym artykule oraz felieton Marka Zająca w dziale "Felietony"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2013