Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest bowiem w Polsce niemało domorosłych lustratorów, uważających, że Sąd Lustracyjny jest zbyt pobłażliwy, a wiarygodne są tylko materiały IPN. Ledwie jednak prezes Leon Kieres wręczył Lechowi Wałęsie stosowne zaświadczenie, już podniosły się głosy, że jest to manipulacja polityczna, “sprawa Lecha Wałęsy zaś - jak mówi Krzysztof Wyszkowski - będzie miała ciąg dalszy, gdy na czele IPN stanie właściwa osoba". I otóż to: właściwa osoba, która właściwie pokieruje procesem lustracyjnym. Z takim stanowiskiem współgra oświadczenie Mariusza Kamińskiego (tego, który ma prowadzić walkę z korupcją), że za całą lustrację powinien odpowiadać IPN, a więc urząd państwowy, a nie, jak dotychczas, Sąd Lustracyjny. Decyzje administracyjne podejmowałby w tych sprawach urzędnik, a urzędnika zawsze można zmienić, nawet jeśli do tego potrzebny jest Sejm. Bo najlepiej mieć urzędnika wyznaczonego przez naszą partię. I niewiele tu da wspomniana przez Mariusza Kamińskiego możliwość odwołania się do NSA, jako że Sąd ten bada nie meritum sprawy, lecz jedynie, czy decyzję wydano prawidłowo.
Zasada takiego myślenia jest prosta: kto rządzi, ten lustruje, a jeśli się komuś nie podoba, widocznie ma coś na sumieniu. Jest też w tym myśleniu ogromna pogarda dla faktów - tych, które podważają bądź mogą podważać moje oceny, moje przeświadczenia i moją wizję rzeczywistości.