Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy to jednak prawda, że jest to podatek "od najbogatszych" i dlaczego tak gwałtownie wzrosły wpłaty z jego tytułu? Niskie - także wskutek istnienia podatku Belki - oprocentowanie lokat bankowych i hossa giełdowa sprawiły, że wartość naszych pieniędzy ulokowanych w funduszach inwestycyjnych uległa od stycznia 2006 roku podwojeniu (styczeń 2006 - 62 mld zł, kwiecień 2007 - 123 mld zł). Wzrosła także wartość inwestycji w akcje Otwartych Funduszy Emerytalnych. I to ten napływ pieniądza na giełdę sprawił, że przychody z podatku od zysków kapitałowych tak gwałtownie wzrosły. Oznacza to jednak, że podatek zapłacony został nie przez najbogatszych, ale przez "średniaków" i drobnych ciułaczy, najczęściej odkładających pieniądze na spokojną starość.
W tym miejscu warto odwołać się do doświadczenia brytyjskiego, opisanego niedawno przez "Financial Times". Po wprowadzeniu w połowie lat 60. systemu dodatkowych ubezpieczeń emerytalnych lokaty Brytyjczyków w funduszach emerytalnych zaczęły bardzo szybko rosnąć i wszystko wskazywało, że owe dodatkowe świadczenia będą wysokie. W połowie lat 90. wprowadzono jednak podatek bardzo podobny do naszego i okazało się, że tak znakomicie zjada on zyski towarzystw emerytalnych, iż przechodzący obecnie na dodatkowe emerytury otrzymują nędzne grosze.
Wszyscy już wiedzą, że ZUS stoi na krawędzi bankructwa i za kilkanaście lat pieniędzy na wypłaty świadczeń w nim zabraknie, więc rząd namawia obywateli na wchodzenie do trzeciego filaru emerytalnego. Może jednak warto zastanowić się, czy opodatkowanie "przyszłych emerytur" jest społecznie opłacalne. Dzisiejsze zyski budżetu stoją bowiem w jawnej sprzeczności z przyszłą wysokością świadczeń.