Pochwała wierności

Karl-Markus Gauß: MIESZKAŃCY ROANY ODCHODZĄ POGODNIE - austriacki pisarz, rocznik 1954, z podziwu godną konsekwencją wędruje śladami zapomnianych narodów i grup etnicznych naszego kontynentu. Po "Psożercach ze Svini" - reportażu o słowackich Romach, "Umierających Europejczykach" i "Niemcach na rubieżach Europy" przedstawia plon kolejnych wypraw. Tym razem - do Asyryjczyków, Cymbrów i Karaimów.

01.06.2010

Czyta się kilka minut

Skąd w Europie Asyryjczycy? Chodzi przecież o chrześcijan, żyjących od blisko dwóch tysiącleci na Bliskim Wschodzie, na obszarach dzisiejszej Turcji, Syrii, Iraku i Iranu. Jednak w Turcji ich populacja została zdziesiątkowana podczas ludobójczej akcji Seyfo, zorganizowanej w 1915 roku przez nacjonalistów, w Iraku coraz częściej padają ofiarą zamachów, a ich kościoły są palone. System polityczny Iranu i Syrii do odwiedzin nie zachęca. W poszukiwaniu Asyryjczyków Gauß pojechał więc do... Szwecji.

Dlaczego właśnie Szwecja, skoro trzy miliony Asyryjczyków, jak pisze autor, mieszkają obecnie w rozproszeniu na terenie Kanady i USA, w Niemczech, Szwajcarii, Holandii i Francji? Bo właśnie państwo szwedzkie nie tylko otoczyło przybywających od lat 60. ubiegłego wieku imigrantów opieką socjalną, ale też zapewniło ich potomstwu bezpłatną naukę języka ojczystego. Stąd zjawisko paradoksalne i - jak podkreśla Gauß - absolutnie wyjątkowe w dziejach migracji, że dzieci opanowywały w piśmie i mowie język, który ich rodzice znali już słabo albo nawet wcale. Zdobywały podwójną, szwedzko-asyryjską tożsamość, stając się - jak Fuat Deniz, syn imigrantów z Turcji - działaczami asyryjskiej diaspory, próbującymi przekształcić archaiczną wspólnotę religijną w nowoczesny naród.

To nie jedyny paradoks. Gauß dowiaduje się z bólem, że prześladowani przez Turków i pozbawieni prawa do własnego państwa islamscy Kurdowie sami stawali się prześladowcami swoich chrześcijańskich sąsiadów. Dodajmy, że żona Fuata Deniza pochodzi z Wysp Owczych, a ich syn ma się uczyć trzech języków: szwedzkiego, asyryjskiego i farerskiego, którym mówi niespełna 50 tysięcy mieszkańców tego niewielkiego archipelagu. I jeszcze jedno: kilka miesięcy po powstaniu tekstu jego bohater został zamordowany. Podejrzewano tureckie tajne służby - okazało się jednak, że powodem była zadawniona waśń rodzinna.

A kim są Cymbrowie? To mieszkańcy kilkunastu alpejskich gmin w północnych Włoszech, potomkowie przybyłych tu przed tysiącem lat osadników z południa Niemiec. Niektórzy posługują się wciąż językiem, który jest najstarszą formą niemczyzny istniejącą w żywej mowie. "Kto chciałby kiedyś usłyszeć - zachęca Gauß - jak język starowysokoniemiecki brzmiał w czasach, gdy nie był jedynie przedmiotem studiów na seminariach uniwersyteckich dla paru wytrwałych studentów, musi wybrać się do Cymbrów".

Nie chodzi jednak tylko o język, bardziej może o kolejny historyczny paradoks. Owi coraz mniej liczni dziedzice archaicznej mowy, inaczej niż ich niemieckojęzyczni sąsiedzi mieszkający w przyłączonym do Włoch po I wojnie południowym Tyrolu, identyfikowali się od dawna, mimo germańskich korzeni, z Włochami właśnie. Walczyli o ich niepodległość i byli prześladowani za czasów habsburskich - co nie przeszkodziło Mussoliniemu, owładniętemu ideą państwa czystego etnicznie, pójść w ślady Habsburgów...

Celem podróży trzeciej, do Wilna i Trok, są litewscy Karaimi. Tutaj splot problemów dotyczących pochodzenia, religii, historii oraz samoidentyfikacji tego ludu jest tak gęsty, że nie sposób przedstawić go w paru zdaniach. Karaimi mieszkają - i działają - także u nas, po polsku istnieje na ich temat spora literatura. Znawcy wytkną pewnie Gaußowi błędy. Jego książki nie są jednak traktatami naukowymi; to raczej świadectwo fascynacji, nie bardzo zrozumiałej dla niego samego. "Nie mogłem pojąć - przyznaje - skąd bierze się moja sympatia dla wszystkich tych ludzi, którzy całkowicie bezinteresownie pielęgnują swoje zmarginalizowane kultury". Ludzi, którzy "nie zamierzają porzucić tego, co bez wątpienia skazane jest na zagładę". (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010, ss. 164. Seria "Sulina".)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2010