Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jezus nie miał spokojnego życia. Nawet gdy odwiedzał domy faryzeuszów i zasiadał z nimi do stołu, ryzykował kąśliwe uwagi. Każdy ruch, słowo i gest Jezusa podlegały permanentnej inwigilacji ze strony stróżów ortodoksji i moralności, teologów potrafiących usprawiedliwić wszystko z wyjątkiem czystości intencji. Bez skrupułów domagali się honorów, zaszczytów, przywilejów, karier i stanowisk. Próżni, żądni stanowisk i pierwszych miejsc na ucztach reprezentanci martwej religii i fałszywej teologii. Dlatego Chrystus zaczyna sam obserwować swoich niedoszłych sędziów i wydaje surowy wyrok: "Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony".
Nie o zwykły savoir-vivre dla alpinistów kariery społecznej tutaj idzie, ale o rzecz dalece bardziej poruszającą. Bóg na swoją ucztę zaprasza ubogich duchem i odtrąconych przez społeczeństwo. Niewidomych, którzy jeszcze nie mają światła wiary. Chromych, których nogi bolą szczególnie w niedzielę, a droga do kościoła już dawno zarosła. Są zaproszeni, chociaż zostali już przez innych wyłączeni. Ci zaś, którzy łatwo wydają osąd, jednocześnie domagając się dla siebie przywilejów, są postaciami tragicznymi. Muszą bowiem stale mieć przed oczami tę myśl, że promując siebie, mogą z łatwością oszukać ludzi, ale Boga nie wprowadzą w błąd. Bóg nie zaspokaja niczyich roszczeń. Od niego można jedynie otrzymywać i trwać w zadziwieniu, że zostało się obdarowanym.
Jezus nie był idealistą. Wiedział, że Jego uczniowie będą musieli odegrać w życiu konkretne role. Dziedziczący po nim dumne imię chrześcijan - czyli Chrystusowych - będą kiedyś sprawowali władzę. Kościelną, społeczną, państwową. Władza posiada jednak ten wątpliwy urok, że z łatwością usprawiedliwia użycie dla dobrych celów - dobrych, rzecz jasna, z punktu widzenia aktualnie władającego - wszelkich łokci, nóg, znajomości, intryg, pokłonów, haków, kwitów, nagrań, teczek. "Nie tak będzie między wami" - przypomina Jezus, dając jasno do zrozumienia, że makiawelizm nie jest wartością ewangeliczną.
Wróćmy do poezji. Stachura i Hardy należeli do dwóch różnych epok. Bóg chrześcijański rzadko gościł na kartach ich twórczości. Stachura o Nim milczy, Hardy nigdy nie powiedział, że On jest. Obu jednak łączyła cecha właściwa wielkim poetom: skromność. I chociaż dla wielu są ostatnimi, to może dzięki nieświadomemu zachowaniu nauki Jezusa o skromności na uczcie, w Niebie będą pierwszymi, wyprzedzając wszystkich, którym nie dana była w życiu wrażliwość poety. A teolog? Cóż, on też będzie zbawiony, jeśli stać go na szczere, pochodzące z najgłębszych pokładów sumienia wyznanie: "Panie, nie jestem godzien..." Wszystko jest darem.
OD REDAKCJI: Na skutek ciągu błędów technicznych i ludzkich, przed tygodniem opublikowaliśmy wydrukowany już tydzień wcześniej odcinek rozważań o. Dawidowskiego. Autora i Czytelników serdecznie przepraszamy; właściwy tekst można znaleźć na naszej stronie internetowej.