Pobudka dla elit

Prawdziwym zagrożeniem demokracji jest zwiększająca się przepaść między zadowolonymi warstwami wyższymi a społeczeństwem, które myśli inaczej.

10.07.2017

Czyta się kilka minut

 / ZYGMUNT JANUSZEWSKI
/ ZYGMUNT JANUSZEWSKI

Wielu polskich euroentuzjastów zwykło przeciwstawiać swojską „zaściankowość” zachodnim „oświeconym” wzorcom; szczególnie silnie podkreślana jest słabość polskich elit. Trudno jednak podzielać fascynację politycznymi wzorcami „twardego jądra” Unii, gdy wgłębimy się w wyniki sondażu, prowadzonego przez pół roku na zlecenie think tanku Chatham House wśród ogółu obywateli oraz elit z 10 państw Europy. Przemknął on gdzieś w tle, także przez polskie media – choć powinien uruchomić alarmowe syreny wśród wszystkich zatroskanych o stan europejskiej demokracji.

Rzecz nie w tym, by relatywizować poczynania rządzących w Polsce czy na Węgrzech. Jednak poczucie wyższości, prezentowane przez istotną część unijnych elit wobec wyszehradzkich liderów i społeczeństw, więcej mówi o nich niż o nas. A dobre samopoczucie zachodnioeuropejskich „warstw wyższych” ostro kontrastuje z odczuciami i ocenami ogółu ich własnych współobywateli.

Kto bardziej kocha Unię

I tak we Francji aż dwie trzecie obywateli ocenia, że 20 lat temu żyło im się lepiej niż dziś. Mniej niż co trzeci ankietowany uważa, że członkostwo w Unii przyniosło korzyści ludziom takim jak on. Tymczasem pod tym twierdzeniem podpisuje się prawie dwie trzecie badanych przedstawicieli elit, a przekonanie, że „lepiej już było”, podziela o połowę mniejsza ich część niż wśród ogółu. Ta przepaść powtarza się z dużą regularnością, niezależnie od tego, czy pyta się o uczucia, które wzbudza Unia, czy o małżeństwa homoseksualne. Apogeum rozbieżności następuje przy pytaniu o ocenę imigracji – pozytywnie ocenianej przez ok. 80 proc. niemieckich, francuskich czy hiszpańskich elit i tylko przez ok. 30 proc. społeczeństw.

Całość wygląda jak naukowa podbudowa piosenki, w której raper Łona pytał: „co to tak wyje tam w tle?”: zadowolona część społeczeństwa pociesza się tym, iż za reprezentowanie części niezadowolonej próbują się brać tacy, którzy nie mają porywających pomysłów i nie potrafią wygrywać. Czy jednak prędzej bądź później nie pojawi się ktoś, kto sytuację wykorzysta i wygra? Przypadek Trumpa jest tu ostrzeżeniem.

Tymczasem to, jak może wyglądać przebudzenie zachodnioeuropejskich elit z dzisiejszego snu, jest nie tylko ich problemem. Tak jak w przypadku Brexitu, może się okazać, że to my będziemy ponosić koszty złudzeń i nieporadności, które są udziałem zachodnioeuropejskich liderów.

Nie jest pewnie zaskakujące to, że polskie opinie wyróżniają się na tle ogółu – szczególnie tych z „twardego jądra”. Polacy są nieodmiennie nastawieni do Unii lepiej niż jej starzy członkowie. Pozytywne uczucia przeważają dwukrotnie nad negatywnymi, podczas gdy we Francji tych negatywnych jest prawie trzykrotnie więcej niż pozytywnych! Ale najciekawsze jest to, że zarówno pod względem uczuć, jak i ocen różnica między opiniami ogółu polskiego społeczeństwa i jego elit jest mniejsza niż w Niemczech, Francji, Włoszech czy Hiszpanii.

Ciekawe byłoby zbadanie, co jest tu przyczyną, a co skutkiem. Fakty są takie, że tam, gdzie mniejsza jest różnica w opiniach elit i ogółu, ogół ten lepiej ocenia minione 20 lat i całą dotychczasową europejską integrację. Z innych dziedzin życia wiadomo, że to, o czym rozmawia się otwarcie, łatwiej zaakceptować – nawet jeśli jest wyzwaniem.

Pęknięte społeczeństwa

Analiza tego sondażu pokazuje, że podziały w Unii nie układają się w jeden wzór. W generalnie pozytywnej ocenie instytucji europejskich Polakom blisko do Węgrów.

W ocenie wewnętrznych przepływów ludności i emigracji w obrębie Unii myślimy podobnie jak Włosi. Natomiast gdy przychodzi oceniać sens tworzenia Stanów Zjednoczonych Europy, nagle okazuje się, że największą zbieżność poglądów mamy z... Niemcami. Gdy elity Francji, Włoch i Hiszpanii z przytłaczającym entuzjazmem podchodzą do takich marzeń, nasi sąsiedzi zza Odry przejawiają dokładnie taki sam sceptycyzm jak my. I po obu stronach Odry podzielany jest on zarówno przez elity, jak i przez ogół.

Obraz ma więc trochę niuansów. Ale nie zmienia to jego dominującego wzoru: pęknięcia w wielu europejskich społeczeństwach.

Jest w polskim interesie, by zmniejszyć obecny w krajach Unii poziom napięć. One zaś same powinny być ostrzeżeniem dla tych wszystkich, którzy z demokracją na ustach wybrzydzają na współobywateli myślących inaczej. Owszem, jakąś część poglądów da się – a pewnie nawet trzeba – spychać na margines. Jeśli jednak chce się tam umieścić zbyt wiele, można się samemu zmarginalizować. A przy okazji można stracić z oczu realne i poważne problemy, które zamiast zniknąć, mogą wrócić ze zdwojoną siłą.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2017