Po co nam Organizacja Religii Zjednoczonych

Izraelski polityk, laureat pokojowego Nobla proponuje, by papież przewodniczył zgromadzeniu, w którym zasiądą też szyici i sunnici.

08.09.2014

Czyta się kilka minut

W przeszłości większość wojen napędzana była ideą narodowości. Jednak dziś wojny są wzbudzane przede wszystkim przy użyciu religii jako usprawiedliwienia” – powiedział Szymon Peres w wywiadzie dla włoskiego tygodnika „Famiglia Cristiana”, udzielonym tuż po audiencji u papieża. „Dlatego konieczne jest dziś utworzenie międzynarodowego ciała reprezentującego religie świata, które stałoby się moralną siłą zdolną do wpływania na współczesne konflikty” – tłumaczył były premier i prezydent Izraela. Zaproponował utworzenie Organizacji Religii Zjednoczonych wzorowanej na ONZ. Jego zdaniem powołanie takiej organizacji byłoby „najlepszym sposobem przeciwstawienia się tym terrorystom, którzy zabijają w imię swej wiary”. Tym bowiem, czego dziś najbardziej potrzebujemy na świecie, jest istnienie niekwestionowanego moralnego autorytetu, zdolnego do głośnego powiedzenia: „Nie, Bóg tego nie chce!” – mówił laureat Pokojowej Nagrody Nobla.

Tego samego dnia sprawa została skomentowana przez rzecznika prasowego Stolicy Apostolskiej. – Franciszek wysłuchał propozycji Peresa z uwagą i zainteresowaniem – powiedział ks. Federico Lombardi.

Izraelski polityk urodzony w międzywojennej Polsce niewątpliwie zaskoczył Watykan. Nie tylko samym pomysłem powołania Organizacji Religii Zjednoczonych (ORZ), ale też tym, że w jego mniemaniu osobą, która powinna stanąć na czele tego ciała, jest Jorge Bergoglio. Dlaczego on? „Ponieważ chyba po raz pierwszy w historii Ojciec Święty jest liderem szanowanym nie tylko po prostu przez wielu ludzi, ale także przez inne religie i ich przedstawicieli” – powiedział we wspomnianym wywiadzie Peres.

Tak postawione wyzwanie domagało się komentarza. I ks. Lombardi faktycznie odniósł się do tej kwestii, ale zaznaczył jedynie, że papież „nie podjął żadnego osobistego zobowiązania”. Dodał też, że Stolica Apostolska posiada odpowiednie instytucje przygotowane do podobnej działalności. Wymienił tu dwie dykasterie: Papieską Radę ds. Dialogu Międzyreligijnego oraz Papieską Radę „Iustitia et Pax”. „Ich przewodniczący będą z uwagą analizować tę propozycję” – zapowiedział rzecznik.

Warto zwrócić uwagę na dwie ważne kwestie. Pierwsza to zwrócenie uwagi na słabość już istniejących instytucji międzynarodowych, z ONZ włącznie. Jeśli powszechnie szanowany człowiek, który zęby zjadł na światowej polityce, postuluje utworzenie nowego organizmu o globalnym zasięgu, to znaczy, że stracił nadzieję na efektywne działanie tych już funkcjonujących. Druga istotna rzecz to mocny akcent postawiony na potrzebę wyeksponowania moralnego autorytetu przywódców religijnych z papieżem na czele. Obok siły wojskowej oraz potęgi pieniądza świat XXI wieku potrzebuje mocy duchowej.

Jakkolwiek trafne byłyby powyższe wskazania, niezwykle trudno wyobrazić sobie dziś organizację, w której obok siebie zasiadają przykładowo islamscy szyici i sunnici. Do tego jeszcze mieliby ustalać wspólne stanowisko pod przewodnictwem katolickiego papieża. Przyznać trzeba, że jest to wizja dość nierealna. Peres zapewne o tym wie, a mimo wszystko wychodzi publicznie z poważnym postulatem. Wygląda na to, że bardziej niż z racjonalnego przekonania, wynika to z marzeń sędziwego bojownika o pokój. Można to odebrać także jako rozpaczliwe wołanie do świata o lepsze poukładanie stosunków międzyludzkich.

Jeśli więc nawet idealistyczną wizję Izraelczyka odłożyć na bok, mimo wszystko można by z niej wycisnąć coś interesującego. Jednym ­z pomysłów Peresa jest stworzenie czegoś na wzór Karty Narodów Zjednoczonych. Taka swego rodzaju Karta Religii lub może Powszechna Deklaracja Praw Człowieka Religijnego ufundowana byłaby na zapisie, że mordowanie ludzi w imię wiary lub w imię Boga nie ma nic wspólnego z religią. Podpisanie go byłoby dobrowolne i nie można zakładać, że wszyscy to zrobią. Jednak sama akcja pisania, rozmów, ustaleń oraz zbierania podpisów byłaby pozytywnym fermentem pokazującym dobrą twarz religii.

Mówiąc współczesnym językiem: w czasach, gdy religia nie ma dobrej prasy na świecie, powstałaby okazja do zrobienia jej pozytywnego PR-u. Zbudowanego zresztą na solidnych podstawach. Wszak byłby to żywy dowód na to, że rasa ludzka, niezależnie od długości i szerokości geograficznej, w sprawach najbardziej podstawowych potrafi rozmawiać ze sobą tym samym językiem. I że jest to język spraw wewnętrznych, spraw wartości, które nosi każdy z nas, zapisane jako duchowe DNA wspólne wszystkim mieszkańcom Ziemi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i publicysta, zastępca redaktora naczelnego portalu Aleteia.pl, redaktor kwartalnika „Więź”, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2014