Performatywne „Biesy”

Świat Dostojewskiego jawi się tu jako coś ekscentrycznego, wynaturzonego, mrocznego. Psychologiczne meandry sprowadzone zostają do poziomu histerycznego, obcesowego wykrzyknika.

22.06.2010

Czyta się kilka minut

W pierwszej części "Biesów" Krzysztof Garbaczewski w szybkim tempie uruchamia kolejne wątki powieści Dostojewskiego. Program Szygalewa, kółko konspiracyjne pod wodzą Wierchowieńskiego, małżeństwo Stawrogina z Marią, trójkąt Barbara-Stiepan-Dasza, zabójstwo Szatowa. Rzecz podawana jest bardzo szybko, w skrócie; kolejne sceny są raczej zasygnalizowane niż porządnie rozegrane. Poszczególne wątki i tematy piętrzą się i zderzają, tworząc rodzaj kapryśnej, wyrywkowej, fragmentarycznej, niezbornej ekspozycji, w której chodzi raczej o to, by widza zaskoczyć, zaatakować, oszołomić, wyprowadzić w pole - niż solidnie wprowadzić w świat powieści. Choć spektakl zaczyna się od postawienia problemu społecznej utopii wprost przed widzami, jest to tylko pozorne zaproszenie do dyskusji: już w następnej scenie widz zostaje wypchnięty poza obręb przedstawienia na pozycję biernego obserwatora.

Świat "Biesów" jawi się tu jako coś ekscentrycznego, wynaturzonego, mrocznego. Z tym że nie jest to mrok z gatunku teatru psychologicznego. Emblematycznym przykładem jest tutaj scena, w której wprowadzony zostaje wątek Marii: opowieść o maltretowanej przez brata upośledzonej dziewczynie przybiera kształt bezładnej szarpaniny w rytm zagranej i wykrzyczanej na żywo piosenki Nirvany "Negative Creep". Tematem piosenki jest pedofilia, można zatem potraktować ją jako całkiem dosłowne wprowadzenie do historii Matrioszy, która później zdominuje spowiedź Stawrogina. Istotniejsze jest jednak to, jak w słowach powracającego refrenu piosenki: "I’m a negative creep" psychologiczne meandry powieści Dostojewskiego sprowadzone zostają do poziomu histerycznego, obcesowego wykrzyknika.

W swojej inscenizacji Garbaczewski dba w pierwszym rzędzie o to, by uniknąć - choćby kosztem infantylnego uproszczenia - takiego momentu, w którym świat bohaterów powieści padłby łupem teatralnych konwencji reprezentacji, zdolnych uczynić go przystępnym, łatwym, czytelnym. Sondowany przez Dostojewskiego wewnętrzny świat człowieka jest dla reżysera fascynującą, ciemną zagadką, do której nie sposób się zbliżyć, a tym bardziej rozwikłać. Można się jej na rozmaite sposoby przyglądać. Na tej zasadzie poszczególne sceny spektaklu - rozegrane w odmiennych stylistykach, w różnym tonie (od otwarcie ironicznego, po absolutnie poważny) - funkcjonują na zasadzie kolejnych prób za każdym razem nieco innego naświetlenia tematu. Prób z założenia połowicznych, powierzchownych, niedających aktorom - ani widzom - najmniejszego dostępu do opisywanych doświadczeń.

Druga odsłona spektaklu ma inny charakter niż rozbuchana, chaotyczna część pierwsza: spowiedź Stawrogina, rozegrana w półmroku, bez inscenizacyjnych fajerwerków, wybrzmiewa niezwykle czysto, w napięciu, w którym dociera do nas każde słowo (przede wszystkim dzięki znakomitej grze Katarzyny Warnke). Spowiedzi towarzyszą projekcje wideo - pogrążony w mroku nocy las, koleiny jakiejś ustronnej błotnistej drogi, także nocą - które funkcjonują tutaj jako niepokojący emocjonalny kontrapunkt dla skandalicznego wyznania. Warnke wypowiada tekst w podobny sposób, w jaki wcześniej wykrzykiwała piosenkę: z namaszczeniem, mocno, w transie. Potrafi skupić na sobie uwagę, zbudować napięcie, jednocześnie trzymając widza na dystans. Rzecz trwa bardzo długo, gęstnieje - aż do momentu, w którym z hukiem otwierają się drzwi dusznej teatralnej sali wiodące na parking pod teatrem, przez które Warnke wybiega na zewnątrz.

***

Widziałem dotąd kilka przedstawień Garbaczewskiego, nigdy nie były to doświadczenia bezbolesne. Podobnie było tym razem. Od pierwszego spotkania z tym teatrem mam poczucie, że zmusza mnie - widza i krytyka - do odświeżenia języka, do niełatwej pracy nad poszukiwaniem adekwatnego sposobu opisu.

Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że teatr traktuje się jako okazję do rozmowy na podsunięte przez inscenizowany tekst tematy. W "Biesach" akcenty rozłożone są inaczej. Reżyser, zamiast do syntezy, dąży raczej do rozbicia literackiego materiału. Spektakl traktuje mniej jak "inscenizację", przestrzeń zracjonalizowanego teatralnego dyskursu - bardziej jako sceniczny performance, tworzący rozproszony komunikat z traktowanych często równoprawnie: słów, muzyki, obrazów. Ten komunikat nie jest polem rozmowy, ale materiałem, z którym widz musi się zderzyć, skonfrontować. Aktorzy cały czas pozostają na zewnątrz tekstu; nawet jeśli podają go z przejęciem, robią to z pozycji wykonawców, którzy tak a nie inaczej przeczytali, a teraz wypowiadają tekst - rzadko podsuwając inne niż zgoła prywatne lub kompozycyjne uzasadnienie. Jeśli charakteryzują postać, robią to najczęściej w sposób ostentacyjnie schematyczny, ironiczny, ekscentryczny.

W sumie sposób, w jaki Garbaczewski buduje sceniczne komunikaty, ze spektaklu na spektakl coraz wyraźniej oddala się od tradycyjnego dialogu teatralnego. Reżyser coraz mocniej czerpie z rozmaitych praktyk performerskich. Robi to w sposób nie zawsze przekonujący i nie za każdym razem dostatecznie zdyscyplinowany, ale równocześnie - jak w "Biesach" - inteligentny, świeży, intrygujący.

Fiodor Dostojewski, "Biesy", tłum. Zbigniew Podgórzec, adapt., reż. i scenogr. Krzysztof Garbaczewski, kost. Marek Adamski, wideo Wojciech Puś, muz. Jan Duszyński, choreogr. Tomasz Wygoda, premiera w Teatrze Polskim we Wrocławiu 17 czerwca 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk teatralny, publicysta kulturalny „Tygodnika Powszechnego”, zastępca redaktora naczelnego „Didaskaliów”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2010