Paprykarz szczeciński

Do Pełczyc w Zachodniopomorskiem zakradł się eurosceptycyzm. Ma twarz Włocha, który pod wodzą Irlandczyka i z pomocą Polaków-narodowców obali dyktaturę unijnych biurokratów.

12.05.2009

Czyta się kilka minut

Carlo Paolicelli z synem Karolem. Bolewice, maj 2009 r. /fot. archiwum prywatne /
Carlo Paolicelli z synem Karolem. Bolewice, maj 2009 r. /fot. archiwum prywatne /

Carlo Paolicelli chętnie opowiada o sobie. Jest włoskim prawnikiem, brukselskim lobbystą, europejskim chadekiem. Otwarty na świat, Europę, ludzi. Centrysta, człowiek kompromisu. Społecznik, patriota, parafianin, mąż, ojciec.

Całe jego krótkie życie to trzy nieuleczalne choroby.

Chory na politykę

Pierwsza jest stosunkowo niegroźna - to parafia. Carlo Paolicelli - po trzydziestce, przystojny, w dobrze skrojonym garniturze - wyjmuje z aktówki telefon komórkowy. Pokazuje serię kilkudziesięciu fotografii kościoła w położonych blisko Pełczyc Bolewicach. Gdyby nie łamana polszczyzna, mógłby uchodzić za proboszcza: - Właśnie zrobiliśmy nowe, piękne drzwi. Odsłoniliśmy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Zorganizowaliśmy odpust.

W okolicy znany z dużej aktywności. Jeśli coś się w parafii dzieje, wiadomo - maczał w tym palce Carlo. Carlo współorganizuje odpusty. Carlo przekonuje parafian, by wzięli udział w nowennie. Carlo buduje szopkę bożonarodzeniową.

Druga choroba Paolicellego jest już nieco groźniejsza: prawo. Paolicelli - reprezentujący agencje i inne instytucje lobbysta - ma w Brukseli swoją kancelarię. Zamiłowanie do prawa wziął z domu: zawód wykonuje ojciec i sześcioro rodzeństwa. Dlaczego uważa prawo za chorobę? Bo wszystko mu się z nim kojarzy: nic tylko interpretuje, analizuje, podważa.

- Gorsze to od świńskiej grypy - ostrzega.

Trzecia choroba Carla Paolicellego jest najgorsza. Trwa też najdłużej - Paolicelli podejrzewa, że ma podłoże genetyczne.

Pierwsze objawy pojawiają się u niego w wieku pięciu lat, po tym jak ojciec prowadzi go na spotkanie Akcji Katolickiej w rodzinnej miejscowości Cerignola (południe Włoch, prowincja Bari). Raz w tygodniu, w soboty, Carlo chodzi sumiennie na zebrania. Kiedy ma lat czternaście, zostaje wprowadzony w struktury Chrześcijańskiej Demokracji, wtedy wielkiej partii z wieloletnią tradycją rządzenia. - Trzeba było walczyć z czerwonymi związkami zawodowymi. A jak najlepiej walczyć z czerwonymi? - Paolicelli robi teatralną pauzę, jakby oczekiwał odpowiedzi. - Z czerwonymi najlepiej walczyć wychowując młodych ludzi na przykładnych katolików - odpowiada.

Kiedy dochodzi w partii do szczebla wojewódzkiego, zostaje sekretarzem prowincji. W 1999 r. kończy prawo (później ukończy również historię). Na krótki czas zrywa z polityką - pracuje przy projekcie europejskim Lider Plus.

Choroba jednak nawraca - partia ma problemy i potrzebuje ludzi. Carlo zostaje członkiem Rady Krajowej i asystentem jednego z posłów.

Zajmuje się problemami imigrantów we Włoszech. Poznaje szefową związku zawodowego imigrantów - Katarzynę. Pobierają się. W 2004 r. przyjeżdżają do jej rodzinnych Pełczyc.

Paolicelli szybko się aklimatyzuje. Rozkręca działalność prawniczą, angażuje się w życie okolicy. Pod koniec 2008 r. dostaje propozycję startu w wyborach do PE z list PiS-u, jednak propozycja zostaje cofnięta, bo - jak twierdzi Paolicelli - większość polityków w regionie nie życzy sobie na liście obcokrajowca.

W 2009 r. zgłasza się do zachodniopomorskiej Libertas Polska. Zostaje "dziesiątką".

Europa narodów

Carlo Paolicelli o Libertas woli mówić w wymiarze międzynarodowym: proeuropejska, umiarkowana, centrowa, ani śladu ekstremizmów. Tak ją widzi. Taka formacja - silna, pod wodzą Declana Ganleya - marzy mu się w Parlamencie Europejskim.

Dr Krzysztof Kowalczyk, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego, obserwujący rozwój formacji w regionie, na szczeblu krajowym i międzynarodowym, zwraca uwagę na specyficzny styl budowania politycznej pozycji przez Ganleya: - Przez biznes i media chce zbudować transeuropejską partię sceptyczną wobec Unii - komentuje. - Chce powtórzyć, tyle że w wymiarze europejskim, sukces Silvio Berlusconiego.

Jak mówi Kowalczyk, to polityka nowego typu, postpolityka: idee są raczej wtórne, ważne jest budowanie silnej grupy interesów.

Co Libertas sądzi o Unii Europejskiej? - Unia to bardzo dobra rzecz - powtarza za Ganleyem Carlo Paolicelli. - Chodzi tylko o szacunek do poszczególnych krajów. Musimy wzmocnić w Unii struktury demokratyczne, wzmocnić kompetencje Parlamentu, w którym dzisiaj niewiele da się zrobić dla własnego kraju. Niezłym pomysłem byłby również prezydent UE, choć takie wybory byłyby trudne do zorganizowania.

Podobne deklaracje można usłyszeć od Daniela Pawłowca - byłego wszechpolaka, członka Ligi Polskich Rodzin - dziś jednego z dwóch, obok Artura Zawiszy, wiceprezesów Libertas Polska. - Na początku zjednoczonej Europy kilka państw zbudowało wspólne instytucje, które miały być służebne wobec nich - mówi. - Wtedy wszystko było jasne. Teraz mamy sytuację odwrotną: dyktaturę "klerków" nad państwami narodowymi (clerk to w języku angielskim urzędnik - przyp. PW).

Dyktatura "klerków" i instytucji - dowodzi Pawłowiec - zagarnia coraz to nowe obszary kompetencji, a państwa, kiedyś podmioty w grze, stały się jej przedmiotami. - Owszem, wywodzimy się z Ligi Polskich Rodzin, ale nie protestujemy przeciw samej Unii: jesteśmy przeciw takiemu jej obliczu, jakie powstanie po przyjęciu traktatu lizbońskiego - mówi. - Przeciw niewybieralnym i niekontrolowanym urzędnikom. I przeciw wspólnej walucie.

W referendum unijnym, jak przyznaje Pawłowiec, on i wielu jego kolegów głosowało przeciw akcesji. Jako kandydat LPR-u do PE w 2004 r. Pawłowiec obiecywał, że postara się "zmontować grupę parlamentarzystów przeciwnych UE i dążących do jej rozwiązania".

- W ciągu kilku ostatnich lat doszedłem do wniosku, że Unii nie da się zmienić z perspektywy krajowej - tłumaczy. - Dzisiaj likwidacja jest zatem niemożliwa. Poza tym uważam, że wycofanie z Unii byłoby ze szkodą dla Polski. Można powiedzieć, że zmieniłem w tej mierze poglądy.

Na pytanie o ewolucję poglądów partyjnych kolegów Paolicelli odpowiada ostrożnie: - Cieszę się zawsze, gdy młodzi ludzie się rozwijają. Ale kiedy będziemy już razem w Unii, musi powstać jedna, zgodna co do linii programowej formacja. Spójność i jedność są najważniejsze.

Zapytany o spójność wizji Europy w łonie Libertas Polska, dr Krzysztof Kowalczyk odpowiada: - Mamy nawiązanie do chrześcijańskiej Europy Ojczyzn, czyli w tle są idee chadeckie, ale program Libertasu jest tak naprawdę konglomeratem wielu różnych wartości, a właściwie haseł - mówi. - Mamy np. "nie" dla instytucjonalizacji i wspólnej waluty. I tu pojawia się sprzeczność, bo Ojcowie Założyciele, Adenauer czy Schuman, głosili co prawda, że fundamentem Europy jest chrześcijaństwo, ale popierali przecież procesy integracyjne w wymiarze ekonomicznym oraz instytucjonalnym.

Poza tym, jak zaznacza Kowalczyk, należy postawić pytanie o narodowe partykularyzmy: w jakim stopniu ich podnoszenie wpisuje się w chadeckie myślenie o Europie? - W polskim Libertasie mamy bardziej proeuropejski PSL-Piast, niezbyt zorientowanych w tych sprawach działaczy Samoobrony, kontestujących Unię działaczy LPR-u i związaną z Radiem Maryja posłankę PiS Annę Sobecką. Tym ostatnim bliższa jest czarno-biała wizja świata, w której katolicy walczą z liberałami.

Salon odrzuconych

Ów ideowy eklektyzm widać na liście zachodniopomorskich kandydatów Libertas Polska. Oprócz Włocha - centrysty-chadeka - jest tu związany z PiS-em prawnik z Gorzowa, członkowie LPR-u, mało znani niezrzeszeni, oraz senator Krzysztof Zaremba (do niedawna PO), który w atmosferze konfliktu opuścił starą partię, by stać się "jedynką" zachodniopomorskiego Libertasu.

W innych okręgach jest podobnie: ludzie Solidarności obok zasilających dawną nomenklaturę członków Partii Regionów; zwolennicy wolnego rynku obok etatystów; proeuropejscy chadecy obok niedawnych kontestatorów Unii. Polityczny miszmasz z jednym bodaj wspólnym mianownikiem: niepowodzeniami w dotychczasowej karierze politycznej.

Spójności Libertas Polska broni Daniel Paw-łowiec: - Nie musimy się zgadzać w sprawach polskich, startujemy w wyborach europejskich, a tu wszyscy podzielają główny postulat, czyli chęć obalenia traktatu lizbońskiego.

Senator Krzysztof Zaremba - który z PO odszedł, jak mówi, z powodu lekceważenia przez tę partię stoczniowców oraz z racji zaniku wewnątrzpartyjnej debaty - podobnie jak jego nowi koledzy krytykuje traktat lizboński (choć jako członek PO nie odrzucał dokumentu, a jedynie głosił hasło "»Lizbona« za stocznie"). - Dopiero teraz widzimy "Lizbonę" w praktyce - tłumaczy. - Wcześniej znaliśmy to tylko w teorii. Nieraz trzeba swoje poglądy zweryfikować: widząc agresywną, poddaną lobbingowi i niekontrolowaną działalność urzędników-eurobiurokratów, a z drugiej strony inercję oraz brak woli walki o stocznię ze strony rządu, nie mogę popierać traktatu.

Na zarzut braku spójności programowej Libertas Polska Zaremba odpowiada: - To nie Libertas jest eklektyczny, to PO zatraciła kręgosłup ideowy. Marian Krzaklewski na listach PO to nie dowód eklektyzmu? - pyta. - My mamy konkretne przesłanie w sprawach europejskich, PO go nie ma.

Sebastian Karpiniuk, szef szczecińskiej PO, uważa Libertas Polska za grupę polityków dobranych w sposób przypadkowy. - To taki paprykarz szczeciński. Podobnie nieokreślona jest cała formacja. Są za Unią, a jednocześnie przeciw; paneuropejscy, a jednocześnie nacjonalistyczni.

Jak zauważa dr Kowalczyk, polityczny projekt Libertas Polska, dzisiaj mało spójny, może w przyszłości okazać się pomysłem również na politykę krajową. - To może być próba budowy nowej siły narodowo-populistycznej na fali kryzysu i rozczarowania polityką Tuska. W tym sensie obrona stoczniowych miejsc pracy to dobry pomysł na polityczny marketing.

Dla Paolicelliego rząd Tuska niczym nie różni się od poprzedniego gabinetu. - Oni już byli - powtarza bezwiednie znane wyborcze hasło. - Te same pomysły i programy, nawet pomostówki, które zabrał biednym ludziom Tusk, miały być zlikwidowane za PiS-u.

Paolicelli ma więc spójny scenariusz - chce pogonić hamulcowych postępu: z Brukseli biurokratów, z Warszawy polityczny establishment, z Pełczyc peeselowską, jak ją nazywa, "sitwę".

Element kulturowo obcy

Carlo Paolicelli woli nie mówić o przeszłości dzisiejszych członków partii. - Libertas to tradycja, wolność i tolerancja - twierdzi.

Taka jak w Pełczycach, w których Paolicelli czuje się jak w domu. I jak w całej Polsce, w której włos nie spadł mu z głowy.

Włoch ze zdziwieniem czyta fragment wypowiedzi Daniela Pawłowca sprzed kilku lat. "Znienawidzone przez wielu hasło »Polska dla Polaków« w dość prosty sposób oddaje sens istnienia państwa - jest to zinstytucjonalizowany wysiłek wspólnoty etnicznej mający na celu jak najlepsze zarządzanie jej zasobami demograficznymi, kulturowymi i ekonomicznymi. (...) Element kulturowo obcy, który wkracza w obszar państwowości danego narodu, korzysta z dorobku danego narodu bez własnego wysiłku mierzonego pokoleniami pracy i walki. Słusznym jest zatem postulat, aby takie elementy nie mogły w pełni korzystać ze wszystkich przywilejów występujących w danej wspólnocie" (cytat za "Gazetą Wyborczą").

- Pawłowiec to człowiek młody, któż z nas nie miał w młodości skrajnych poglądów? - pyta Carlo Paolicelli. - Zresztą, w bezpośrednim kontakcie szef prezentuje się lepiej.

Dr Kowalczyk: - Być może na nowym etapie "walki", może nie tyle "klasowej", co "etnicznej", pan Daniel Pawłowiec uznał, iż nawet w takiej partii może być miejsce dla obcokrajowca. Tym bardziej że jest to Włoch-katolik, a wizja Europy Libertasu jest chrześcijańska, choć raczej w wersji przedsoborowej.

Sam Pawłowiec wypowiedzi ani się nie wypiera, ani jej nie odwołuje. Zapytany, dlaczego akceptuje "element kulturowo obcy" na polskiej liście Libertasu, odpowiada: - To wybory europejskie, nie krajowe, więc nie ma problemu. Gdyby chodziło o polski parlament, trzeba by się poważnie zastanowić.

***

Carlo Paolicelli w razie konieczności do wyborów krajowych stanie - o sprawach polskich ma niejedno do powiedzenia.

Na przykład o transformacji gospodarczej z 1989 r.: - Ustrój trzeba było modernizować, nie radykalnie zmieniać. Wielka prywatyzacja była szkodliwa, państwo powinno gwarantować produkcję.

Albo o pomyśle uczynienia Jezusa Chrystusa królem Polski (pod takim wnioskiem podpisał się swego czasu wiceprezes Pawłowiec): - Chrystus jest królem wszystkich narodów, nie tylko Polski.

O handlu: - Za mało jest polskich towarów. Nawet mleko robione jest przez zachodnie koncerny. Polski przemysł i produkcję rozsprzedano.

O Okrągłym Stole: - Nie był konieczny. Była inna droga - militarna pomoc z Zachodu. Nad tym pomysłem pracował sam Jan Paweł II.

O szczegółach tej operacji Carlo Paolicelli mówić nie chce. Wszystko opisze w swojej najnowszej książce o historii Polski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2009