Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W takim wodzowskim systemie rozsadzającym w istocie demokrację naprawdę ważne jest, kto i jakich informacji dostarcza Jarosławowi Kaczyńskiemu i czyim informacjom gotów jest on zaufać. I tak np. jeśli Najwyższa Izba Kontroli anonsuje zniknięcie dokumentacji finansowej na 130 mln złotych rozwiązanych niedawno Wojskowych Służb Informacyjnych (czego nie dostrzeżono lub pominięto w słynnym raporcie firmowanym przez najwyższe władze RP), reakcja premiera jest niemal żadna; jeśli tenże NIK mówi o nieprawidłowych decyzjach ministra skarbu w przekazaniu 5 mln złotych - zalega cisza. A równocześnie słabo, jak na razie, udokumentowane podejrzenia pod adresem wicepremiera Andrzeja Leppera (chodzi o jego ewentualną odpowiedzialność w sprawie przekwalifikowania mitycznych 35 ha gruntów rolnych) skutkują natychmiastową dymisją i poważnym kryzysem politycznym.
Leppera nie wolno było brać do rządu, a jeśli się już go wzięło, nie należy teraz udawać zdziwionego; jeśli zaś go wyrzucać, to za wiele innych jego dotychczasowych poczynań, a nie za coś mocno wątpliwego. Pozostaje tylko pytanie: na ile Jarosław Kaczyński, dymisjonując Leppera, ratował rząd, któremu wyraźnie ostatnio nie idzie, a na ile CBA z niewątpliwej nadgorliwości wpłynęło realnie na politykę państwa - co, jak wiadomo, jest grzechem pierworodnym bardzo wielu służb specjalnych. Innym grzechem owych służb - i CBA także - jest zwykła nieudolność, i to nie tyle poszczególnych oficerów, co pomysłodawców. Rozkręcono właśnie dużą operację, z fałszowaniem dokumentów państwowych włącznie, a schwytano w rezultacie kogoś, kto powoływał się na swoje ,,chody" w ministerstwie rolnictwa. Drugi z zatrzymanych? Tak naprawdę nie wiadomo, czyim jest człowiekiem. Krótko mówiąc niewypał, chyba że chodziło o samego Andrzeja Leppera, ale wtedy mielibyśmy do czynienia z kompromitacją na granicy prawa.
Byłoby czymś groteskowym, gdyby Kaczyńscy przegrali z Lepperem. Faktem jest, że wywołano kolejny, chyba jednak poważny, kryzys gabinetowy, odsuwając po raz kolejny na bok alarmową sytuację w lecznictwie oraz wciąż nie rozpoczętą (zdjęto ją z porządku dziennego Sejmu) próbę reformy finansów publicznych. Mamy za to całkiem nową, chyba już dziesiątą, policję - tym razem kolejową - wyposażoną w uprawnienia do stosowania techniki operacyjnej (podsłuchy, kontrola korespondencji, agentura).
Wiemy już dobrze, kogo się bać, ale za to nie sposób ustalić, czy i na ile Samoobrona jest nadal w koalicji i rządzie, czy gdzieś indziej, i jaki jest naprawdę skład rządu, jeśli odwołuje się wicepremiera i ministra rolnictwa, wręczając mu dymisję ze znacznym opóźnieniem. Państwo, mimo wszystko, nie jest klawiaturą, na której można bez końca fałszować.