Afera gruntowa, czyli za co skazano Kamińskiego i Wąsika

Ta sprawa ma kilka poziomów – prawny, polityczny i moralny. Ma też swoje ofiary – istnieje wiele przesłanek, że samobójstwo Andrzeja Leppera miało z nią ścisły związek.

12.01.2024

Czyta się kilka minut

Zbigniew Ziobro i Andrzej Lepper oraz jego obrońca Wiesław Żurawski podczas procesu związanego z aferą gruntową. Sąd Rejonowy w Koszalinie, 9 maja 2011 r.   / Fot.  Radek Koleśnik / Reporter
Zbigniew Ziobro i Andrzej Lepper oraz jego obrońca Wiesław Żurawski podczas procesu związanego z aferą gruntową. Sąd Rejonowy w Koszalinie, 9 maja 2011 r. / Fot. Radek Koleśnik / Reporter

Prezydent Duda oświadczył, że wszczyna procedurę ułaskawieniową wobec Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, obniżając nieco temperaturę polskiego sporu. Nie byłoby jednak dramatycznych wydarzeń ostatnich dni – ukrywania się byłych posłów w Pałacu Prezydenckim i wkroczenia tam policji, demonstracji w ich obronie – gdyby nie wydarzenia sprzed prawie 17 lat. Powodem skazania ówczesnych szefów CBA na karę więzienia była afera gruntowa.

Niechciana koalicja

Wszystko zaczęło się od zawarcia przez PiS koalicji rządowej z Samoobroną i LPR, co miało miejsce w maju 2006 r., po kilku miesiącach funkcjonowania rządu mniejszościowego Kazimierza Marcinkiewicza. Gdy powstał nowy gabinet, Marcinkiewicz nadal był premierem, ale po dwóch miesiącach, w lipcu 2006, zastąpił go Jarosław Kaczyński. Współrządzenie z Lepperem i Giertychem było przyjmowane w PiS z mieszanymi uczuciami. Zwłaszcza lidera Samoobrony traktowano nieufnie, jako dawnego chłopskiego watażkę.

Do pierwszego przesilenia doszło już we wrześniu 2006 – po publicznej krytyce założeń budżetowych Lepper został odwołany ze stanowiska wicepremiera i ministra rolnictwa, a PiS podjął próbę przeciągnięcia związanych z nim posłów na swoją stronę. To wtedy dziennikarze TVN Andrzej Morozowski i Tomasz Sekielski nagrali ukrytą kamerą rozmowę Adama Lipińskiego z PiS z Renatą Beger z Samoobrony.

Ujawnienie faktu podkupywania posłów Samoobrony spowodowało, że plan spalił na panewce, a Lepper wrócił do rządu. Jednak w grudniu 2006 r. „Gazeta Wyborcza” piórem Marcina Kąckiego ujawniła tzw. seksaferę w Samoobronie, czyli proceder wykorzystywania działaczek tej partii w zamian za pracę i inne korzyści. Najbardziej obciążało to posła Stanisława Łyżwińskiego, ale Lepper też był „umoczony” – pojawiły się nawet sugestie, że może być ojcem dziecka jednej z działaczek.

To po wybuchu seksafery, jak potem można było usłyszeć w PiS, Jarosław Kaczyński zdecydował, że trzeba się jakoś niewygodnego koalicjanta pozbyć, jednocześnie nie tracąc większości. Oznaczało to podjęcie kolejnej próby usunięcia Leppera przy jednoczesnym pozostawieniu w koalicji części posłów Samoobrony.

Niemoralna propozycja

Na przełomie 2006 i 2007 r. powstałe zaledwie pół roku wcześniej Centralne Biuro Antykorupcyjne otrzymało sygnał, że dwóch ludzi twierdzi, iż jest w stanie doprowadzić do odrolnienia przez resort rolnictwa niemal każdego gruntu (i późniejszej zamiany go na inwestycyjny). Postanowiono więc przeprowadzić prowokację – do tych dwóch ludzi zgłosił się funkcjonariusz CBA udający biznesmena zainteresowanego odrolnieniem konkretnego gruntu, położonego w Muntowie, w gminie Mrągowo. Zadeklarowali, że są gotowi zapłacić za to blisko 3 mln zł łapówki.

Ludźmi, którzy deklarowali nieograniczone możliwości w Ministerstwie Rolnictwa, byli prawnik Andrzej Kryszyński i medialny asystent Leppera, wcześniej dziennikarz TVP Piotr Ryba. Ten ostatni miał kontakty w Samoobronie, Kryszyński zaś, który Leppera nie znał, miał za sobą przeszłość w służbach specjalnych i nigdy nie stwierdzono, czy również nie był osobą podstawioną. A to właśnie on rozpowiadał, że jest w stanie doprowadzić do odrolnienia każdego gruntu i to on również negocjował z rzekomymi biznesmenami – agentami CBA – sprawę odrolnienia gruntu w Muntowie. Ryba miał tylko pilnować, by wszystko w Ministerstwie Rolnictwa przebiegło bez zakłóceń.

W resorcie sprawy nie szły jednak gładko. Przede wszystkim wniosek o odrolnienie gruntu musiał złożyć lokalny samorząd, a ministerstwo tylko zatwierdzało tę decyzję. CBA spreparowało więc rzekomy wniosek urzędu gminy o odrolnienie gruntu. Ponieważ urzędnicy z resortu rolnictwa zwrócili się o uzupełnienie wniosku, zdumiony wójt Mrągowa otrzymał któregoś dnia pismo w sprawie wniosku o odrolnienie, którego po pierwsze nie składał, a po drugie grunt, którego dotyczył, w ogóle się nie nadawał do odrolnienia, bo obejmował jezioro. Dopiero bezpośrednia interwencja CBA w ostatniej chwili powstrzymała wójta przed wysłaniem do resortu gniewnego pisma, że o żadne odrolnienie się nie zwracał. Jednocześnie Biuro dostarczyło spreparowane dokumenty, o jakie zwracał się resort.

Feralny piątek

W samym resorcie rolnictwa kwestie odrolnienia leżały zresztą wtedy w kompetencjach wiceministra z PiS Henryka Kowalczyka. Tego samego, który w następnych latach zrobił w PiS wielką karierę – był szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów w rządzie Szydło, a także wicepremierem i ministrem rolnictwa w rządzie Morawieckiego. Tym niemniej, jak wynikało z zastosowanej przez CBA kontroli operacyjnej, Ryba rozmawiał na temat odrolnienia tego konkretnego gruntu z samym wicepremierem Lepperem, rekomendując mu ten przypadek.

Dziś Kowalczyk przyznaje, że dokumenty były tak dobrze podrobione przez CBA, że nie zorientował się, iż są fałszywe. Nie ma jednak o to pretensji. – Jak się walczy z korupcją, takie metody są uzasadnione, przecież nikt sam z siebie się nie przyzna, że bierze łapówki. Skazanie za to szefów CBA uważam za nieuzasadnione – mówi.

Finał akcji zaplanowano na piątek 6 lipca 2007 r. Tego dnia na posiedzeniu kierownictwa MRiRW miał stanąć pakiet spraw dotyczących odrolnienia, m.in. feralnego gruntu w Muntowie, a rzekomi biznesmeni-agenci CBA mieli wręczyć Kryszyńskiemu walizkę z łapówką. Problem w tym, że punkt dotyczący odrolnienia został zdjęty z posiedzenia kierownictwa MRiRW przez szefa resortu Andrzeja Leppera, a zajmujący się tym wiceminister Kowalczyk tego dnia w ogóle nie pojawił się w pracy.

Gdy Piotr Ryba zadzwonił do resortu z pytaniem, co z decyzją o odrolnieniu Muntowa, usłyszał, że sprawa spadła, a w ogóle to śmierdzi. Natychmiast skontaktował się z Kryszyńskim. Ten oddał rzekomym biznesmenom walizkę z pieniędzmi, które już przeliczał.

Dalej sprawy potoczyły się szybko. Jeszcze tego samego dnia wieczorem Ryba i Kryszyński zostali zatrzymani przez CBA, a w poniedziałek 9 lipca premier Jarosław Kaczyński wezwał Leppera i oświadczył, że musi złożyć wniosek o jego odwołanie, bo ciążą na nim podejrzenia korupcyjne. Prezydent Lech Kaczyński szybko dopełnił formalności.

Niedyskretny minister

Lepper został ostrzeżony o szykowanej przeciw niemu prowokacji i to było jednym z powodów zdjęcia z porządku sprawy odrolnienia. Po kilkunastu dniach okazało się, że sprawcą przecieku jest szef MSWiA Janusz Kaczmarek, który o sprawie dowiedział się 5 lipca od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i jeszcze tego samego dnia pojechał spotkać się w Hotelu Marriott z Ryszardem Krauzem. Ten błyskawicznie wezwał do siebie posła Samoobrony Leszka Woszczerowicza, a Woszczerowicz wczesnym rankiem 6 lipca zawitał do Ministerstwa Rolnictwa, gdzie spotkał się z Lepperem. Nagrania z kamer monitoringu, dokumentujące te zdarzenia, zostały zaprezentowane 31 sierpnia na konferencji prasowej zastępcy prokuratora generalnego Jerzego Engelkinga, gdy wybuchła burza wokół zdymisjonowania, a następnie zatrzymania Janusza Kaczmarka.

Lepper twierdził, że nic nie wie o procedurze odrolnienia za pieniądze, że Rybę, owszem, zna, ale Kryszyńskiego już nie. Z kolei szef CBA Mariusz Kamiński odpierał zarzuty, że sprawa była od początku prowokacją przeciw liderowi Samoobrony, przekonując, że jak CBA rozpoczynało akcję, nie wiedziało, że dojdzie aż do poziomu ministra. Jednak wśród zgromadzonych dowodów nie było takiego, który by bez żadnych wątpliwości wykazał, że Lepper wiedział, iż feralna ziemia ma być odralniana za łapówkę.

Po wybuchu afery PiS znów podjęło próbę przejęcia ludzi Leppera. Antylepperowski pucz w Samoobronie, na którego czele miał stanąć poseł Krzysztof Filipek, został jednak przez odwołanego wicepremiera zablokowany, choć klub Samoobrony w oficjalnym stanowisku stwierdził, że na razie nie wychodzi z koalicji z PiS. Lepper uzyskał zarazem wsparcie drugiego koalicjanta – LPR. Oba ugrupowania zawarły nawet porozumienie polityczne, nazwane Liga i Samoobrona. Lider Ligi Roman Giertych, jak sam opowiadał, był nakłaniany przez Jarosława Kaczyńskiego, by przejął posłów Samoobrony, ale nie zdecydował się na to, przesądzając o końcu koalicji. Wziął, jak twierdził, w całej sprawie stronę Leppera, uznając, że padł on ofiarą przygotowanej przez PiS prowokacji.

Przyspieszone wybory

Prawda o rozpadzie koalicji PiS-Samoobrona-LPR była jednak bardziej złożona. W tym samym okresie Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe PiS, co oznaczało, że do końca kadencji partia Kaczyńskiego nie dostanie subwencji. To przesądziło, że PiS zdecydował się na wcześniejsze wybory. Uzyskał w tym zresztą poparcie głównej partii opozycyjnej, czyli PO, choć Roman Giertych próbował nakłonić Platformę, by razem z SLD i resztką Samoobrony stworzyć wspólnie ponadpartyjny rząd przeciwników PiS. Kandydatem na premiera tego rządu miał być Janusz Kaczmarek, jednak po ujawnieniu 31 sierpnia dowodów na jego udział w przecieku akcje byłego szefa MSWiA mocno spadły.

Zresztą, jak się później okazało, decyzja o samorozwiązaniu Sejmu i ogłoszeniu nowych wyborów miała zapaść już na początku sierpnia 2007 r. podczas wielogodzinnego spotkania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z liderem PO Donaldem Tuskiem. 7 września Sejm podjął decyzję o samorozwiązaniu, 21 października odbyły się przedterminowe wybory, które wygrała PO, tworząc w efekcie wspólnie z PSL rząd pod kierownictwem Tuska. PiS przeszedł do opozycji, a Samoobrona i LPR nie weszły do Sejmu. Prezydent Lech Kaczyński jakiś czas po wyborach nie występował publicznie, a jego współpracownicy przyznawali, że bardzo przeżył to, iż przyczynił się do oddania władzy przez brata.

Afera gruntowa miała także inne konsekwencje. Na gruncie prawnym to kolejne procesy, najpierw Kryszyńskiego i Ryby. W 2009 r. skazano ich za płatną protekcję. Potem sąd kolejnej instancji uwzględnił apelację. W 2014 r. wyrok został potwierdzony: Rybę skazano na dwa i pół roku, natomiast Kryszyńskiego, z uwagi na współpracę z organami ścigania, tylko na grzywnę. Jednak i ten wyrok został podważony w apelacji, a w międzyczasie osądzono szefów CBA, co zmieniało podstawy prawne skazania Ryby i Kryszyńskiego. Gdy w 2017 r. proces niedoszłych łapówkarzy rozpoczął się trzeci raz, Ryba, który w przeciwieństwie do Kryszyńskiego nigdy nie przyznał się do winy i przekonywał, że to właśnie Kryszyński rozkręcił całą sprawę i go w nią wrobił, przestał pojawiać się na rozprawach. Wystosowano za nim list gończy, który jednak nie spowodował, że został odnaleziony.

Kompletna amatorszczyzna

Sprawa ewentualnej odpowiedzialności karnej szefów CBA za aferę gruntową pojawiła się dopiero w październiku 2009 r., gdy prokuratura w Rzeszowie po raz pierwszy sformułowała zarzuty wobec Mariusza Kamińskiego. Było to tuż po wybuchu kolejnej sprokurowanej przez CBA afery – hazardowej, w wyniku której Kamiński został przez premiera Tuska odwołany ze stanowiska szefa służby. Formalnym pretekstem były właśnie zarzuty rzeszowskiego prokuratora – Kamiński przekonywał zresztą, że to forma zemsty politycznej za wywołanie uderzającej w PO afery hazardowej.

To jednak w efekcie tego aktu oskarżenia Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, a także dwóch innych funkcjonariuszy CBA – Grzegorz Postek i Krzysztof Brendel – zostali skazani w marcu 2015 r. przez warszawski sąd rejonowy na karę bezwzględnego więzienia. Sędzia Wojciech Łączewski w uzasadnieniu do wyroku przekonywał, że cała sprawa rzekomej korupcji w resorcie rolnictwa została sprowokowana przez CBA, a kierownictwo Biura przekroczyło w tej sprawie uprawnienia. Sędzia nie krył ostrej krytyki działań CBA, nazywając operację „amatorszczyzną” i „rozpoznanie bojem, czy jest korupcja”. „Andrzej K., który w rozmowach z funkcjonariuszem CBA pod przykryciem mówił, że może załatwić dowolne odrolnienie gruntu w Polsce, był wiarygodny tylko dla ludzi z CBA” – argumentował sędzia.

Sąd zwrócił też uwagę, że w momencie przeprowadzania akcji nie było ani formalnej podstawy prawnej do działalności agentów CBA pod przykryciem, ani do podrabiania przez nich oficjalnych dokumentów, więc działania te można uznać za formę kreowania przestępstwa. Podstawa prawna została stworzona przez rozporządzenie premiera Kaczyńskiego dopiero po akcji, w końcu sierpnia 2007. Sędzia argumentował też, że wydał wyrok wyższy, niż żądał prokurator, z uwagi na wysoki stopień społecznej szkodliwości działań oskarżonych, wnikających głęboko w prawa obywatelskie.

Nadużyta władza

To w efekcie właśnie tego wyroku prezydent Duda 16 listopada 2015 r. (czyli w dniu powołania rządu Beaty Szydło, w którego składzie znalazł się Kamiński) ułaskawił Kamińskiego i Wąsika, choć zrobił to, zanim wyrok się uprawomocnił, co stało się powodem kolejnego prawnego zamieszania (patrz ramka).

Prof. Antoni Dudek nie ma dziś wątpliwości, że afera gruntowa miała udowodnić, iż lider Samoobrony jest złodziejem. – Była to akcja kompletnie spartolona, podczas której doszło do nadużycia władzy, choć niezasługującego na dwa lata bezwzględnego więzienia – mówi badacz dziejów III RP. Zwraca też uwagę, że takie podłoże afery potwierdził sam Jarosław Kaczyński, który w pamiętnej przedwyborczej debacie z Tuskiem w 2007 r. przyznał, że co prawda wpuścił Leppera do rządu, ale od początku kazał go śledzić służbom.

W Sejmie VI kadencji, w latach 2008-2011, działała komisja śledcza, która miała badać nieprawidłowości pierwszych rządów PiS, m.in. aferę gruntową. Jej członkowie przesłuchali większość uczestników wydarzeń, m.in. Leppera i Kamińskiego. 4 sierpnia 2011 r. szef komisji Andrzej Czuma przedstawił projekt raportu końcowego, z którego wynikało, że przy aferze gruntowej nie złamano w sposób ewidentny prawa, CBA miało wiarygodne sygnały w sprawie korupcji w resorcie rolnictwa, a jedynym przekroczeniem uprawnień było fałszowanie dokumentów gminy Mrągowo.

Następnego dnia znaleziono Andrzeja Leppera powieszonego w warszawskiej siedzibie Samoobrony. Następstwo czasu pozwalało założyć, że ta śmierć mogła mieć związek z projektem raportu (który potem większością głosów członków komisji został zaostrzony), choć Lepper miał też wiele innych kłopotów, m.in. ciążył na nim zarzut związany ze składaniem fałszywych zeznań w sprawie przecieku w tej samej aferze gruntowej.

Największe konsekwencje prawne afery ponoszą dziś byli szefowie CBA. Konsekwencje polityczne przed laty poniosły Samoobrona, LPR i PiS, ale dziś ich zasięg rozszerzył się na cały kraj, mierzący się z niespotykanym w swojej skali kryzysem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Z wykształcenia biolog, ale od blisko 30 lat dziennikarz polityczny. Zaczynał pracę zawodową w Biurze Prasowym Rządu URM w czasach rządu Hanny Suchockiej, potem był dziennikarzem politycznym „Życia Warszawy”, pracował w dokumentującym historię najnowszą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Za co siedzą Kamiński i Wąsik