Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mimo znoszenia obostrzeń potrzebne jest zachowanie zdrowych nawyków, jak częstsze mycie rąk, noszenie maseczki w zatłoczonych miejscach, a także stałe monitorowanie sytuacji” – radzi Światowa Organizacja Zdrowia. Polityka polskiego rządu idzie dokładnie w przeciwnym kierunku. Skierowanie na test może obecnie wystawić jedynie lekarz, ale wielu pacjentów – przekonanych, że pandemia się skończyła – nie chce ich realizować.
Trudno się więc cieszyć, że średnia krocząca nowych przypadków wynosiła w Polsce w ub. tygodniu ok. 800, podczas gdy w Wielkiej Brytanii prawie 27 tys., we Francji 85 tys., a w Niemczech 110 tys. My po prostu stłukliśmy termometr. A nawet więcej: decyzja o likwidacji skierowań na rehabilitację pocovidową świadczy o tym, że nie tylko udajemy, iż pandemii nie ma, ale że jej w ogóle nie było.
Wkrótce może tylko nadmiarowa umieralność będzie dowodziła, że koronawirus jednak nie odpuścił. Tymczasem w Polsce wskaźnik R wynosi ok. 0,6 – ale rośnie. Powstają nowe mutacje: np. wariant XE, odpowiedzialny za skok zakażeń w Wielkiej Brytanii czy w Indiach (w pierwszych 20 dniach po wykryciu wywołał tam 6 mln przypadków). XE ma infekować w tempie astronomicznym: o 75 proc. szybciej niż Omikron. Pytanie o nową falę w Polsce nie brzmi „czy”, tylko „kiedy”.
W tej sytuacji nasz rząd zapowiada, że nie zapłaci Pfizerowi za 67 mln dawek szczepionki. Ponieważ akcja szczepień zwolniła prawie do zera nie tylko w Polsce, Komisja Europejska negocjuje z producentami uelastycznienie dostaw. Niezależne wchodzenie polskiego rządu w ostry spór z producentami (i nagłaśnianie go) jest nierozsądne i wygląda na awanturę na potrzeby polityki wewnętrznej. Żal, że zamiast buńczucznych deklaracji nie padają np. zapowiedzi podzielenia się dawkami z krajami Afryki albo przeprowadzenia akcji edukacyjnej nt. szczepień wśród uchodźców z Ukrainy.