Pakt niepokoju

Mój drogi Piołunie,

21.10.2013

Czyta się kilka minut

gęby im już puchną od słów wielkich, wzniosłych i chmurnych, orlich i sokolich. Niczym husarze spod Kircholmu, Kłuszyna i Wiednia cwałują nadwiślańscy oratorzy przez prasowe szpalty i telewizyjne studia. Mieczów ci u nas dostatek! Ziści nam, spuści nam! Naprzód, panowie bracia! Szable w dłoń! Bar wzięty! Za wolność naszą i waszą! Hej, kto Polak – na bagnety! Nieprzyjaciel, honor, ojczyzna! Ojczyzna w niebezpieczeństwie! Lutry, kalwiny, bezbożne syny – z ojczyzny matki chcą szarpać płatki! Uwaga! Uwaga! Przeszedł! Koma trzy! A przeca my przedmurze! Czterdzieści i cztery! Stąd wyjdzie iskra,­ co świat przygotuje na Jego ponowne przyjście!

A i tak na końcu – łajno. Za tym wszystkim – łajno. Pod spodem – łajno. Za kulisami – łajno. Na dnie – łajno. Pod podszewką – łajno. W gruncie rzeczy – łajno. Jest wyborcza kiełbasa, może być i wyborcze łajno. A im większe nadęcie i zadęcie, tym łajno większe. I tak jest dobrze, i tak ma być. Niezwykły dar mają ci politycy spomiędzy Odry i Buga: czego się nie dotkną, nawet zaledwie koniuszkiem jęzora – zaraz obraca się w łajno. Łajno poręczne, w dłoni leży jak husarska karabela albo ułańska lanca. Od razu obsmarować można wszystkich dokoła i każdego z osobna.

Niedawno wezwał jeden z tych Midasów w osobliwym wydaniu made in Poland, żeby katolicy w tym umiłowanym szczególnie przez Nieprzyjaciela kraju zawarli „pakt pokoju”. Brzmi ślicznie, nieprawdaż? Ale nie o śliczności, pokój czy inne banialuki tu idzie, ale o rzecz śmiertelnie poważną. To kwestia biologicznego wręcz przetrwania, walki o ogień i walki o życie. Pakt pokoju zawrzeć trzeba, bo – jak uzasadnia nasz pacjent – mamy „przeciwko sobie hordę pogan i barbarzyńców”. No i tyle. Kropka. Koniec zdania. Jednak dalszych wyjaśnień szczegółowych chyba nikomu nie trzeba. Wprawdzie krótko ujął to poseł Najmroczniejszej, ale zaprawdę, zaprawdę powiadam wam – słusznie rzekł. Precyzyjnie wytyczył granicę. Tu moja partia, tam inni. Tu my, tam oni. Tu dobro, tam zło. Tu cywilizacja, tam antycywilizacja. Tu Syjon, tam Sodoma. Tu rajski ogród, tam jezioro siarki.

Ujęła mnie zwłaszcza, drogi Piołunie, owa subtelna metafora, a może właśnie żadna tam metafora, ale z odważną i radykalną dosłownością sąd wyrażony – czyli wzmianka o poganach i barbarzyńcach. Jeśli łaska, chciałbym jednak w tym względzie poczynić drobne spostrzeżenie... Jak pisał przeklęty psalmokleta, życie człowiecze jest jak trawa: rankiem zielona i kwitnąca, wieczorem więdnie i usycha. Tymczasem diabeł był od zawsze i nim mrugnie ludzka powieka, przemierzyć potrafi pamięcią całe tysiąclecia. Mknę więc wstecz przez wieki. Jak pies gończy, co poczuł posokę i niezmordowanie zmierza w coraz ciemniejszy bór – tak idę za genetycznym tropem, ześlizgując się po podwójnych helisach w coraz głębsze otchłanie dziejów. I nie zatrzymuję się, dopóki nie zobaczę zacnych antenatów i ascendentów naszego posła, co liśćmi tyłek podcierali, wszy sobie spod pach iskali i Swarożyca czcili. Jakaż szkoda, że tysiąc lat temu z okładem do tych barbarzyńskich pogan czy pogańskich barbarzyńców przyszli głupcy z krzyżami! Że się od tego robactwa nie oddzielili fosami, wałami i ostrokołami, ale ubzdurali sobie, że to także istoty ręką Nieprzyjaciela stworzone!

Ale tam zatrzymuję się tylko na chwilę i nadal pędzę wstecz, aż nie ujrzę bandy Dwunastu. Kręcę się znowu pośród tych delikwentów i wątpliwości podsycam. Jaki sens iść do tych, co nie z nas, pobożnych Żydów, się wywodzą? Dlaczego Ten, co wybrał przed wiekami lud Izraela – miałby się teraz rozmieniać na drobne? Rzucać perły przed wieprze? Na co iść w świat szeroki i niechętny – nie dość nam ciężarów, trosk i prześladowań między swoimi?

Ale poszli, zdradzili, tradycję przodków zbrukali. Jakaż szkoda, drogi Piołunie, że Cieśla skarb schować postanowił w tych glinianych naczyniach i na sługi swe wybrał głównie prymitywów, których talenty kończyły się na oprawianiu śmierdzących ryb. Złotouści politycy pchnęliby świat w bez wątpienia słuszniejszym kierunku.

Twój kochający stryj Krętacz

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2013