Otwarte okno

Dzień jest słoneczny, a wiatr zimny. Na ławce obok piaskownicy, tyłem do wiatru, siedzi starsza pani w futerku i je loda.

17.07.2018

Czyta się kilka minut

W czekającym pod klatką ambulansie głośno gra muzyka. Kilkadziesiąt metrów dalej wyje auto, zresztą coraz bardziej niemrawo. Pan odbiera od żony zakupy i niesie, lekko przy tym utykając. Dziewczynka w różowym dresiku zatrzymała rowerek i się zagapiła. Kobieta stojąca pod drzewem rozmawia przez telefon. Młody brodacz przytula do piersi psa, nerwowo wypatrując napisu: „Lecznica”. Mężczyzna w średnim wieku odgadł chyba, w czym kłopot, bo wskazuje właściwy kierunek. Nie słychać krzyków, kłótni, płaczu. Na niewielkiej przestrzeni między blokami kilkanaście osób sprawnie, jak powiada poetka, wykonuje życie.

Jak wygląda nasze „pomiędzy”? Co właściwie się tam dzieje? Czy warto owo „pomiędzy” kultywować? A może lepiej się wycofać, ukryć, przeczekać?

Pytam samego siebie, bo oczywiście odpowiedź na podobne pytania, paradoksalnie, zawsze będzie osobista, a nie zbiorowa. Pytam, bo przy otwartym oknie przeglądam stare czasopisma i natrafiłem na przemówienie Hannah Arendt, gdzie właśnie owo „pomiędzy” staje jako jeden z problemów. „Świat i ludzie, którzy go zamieszkują, to nie to samo. Świat leży pomiędzy ludźmi i to »pomiędzy« właśnie – znacznie bardziej niż (jak to się często uważa) ludzie czy pojedynczy człowiek – stanowi przedmiot najwyższej troski”. Coraz większa liczba mieszkańców Zachodu, zauważa filozofka (pół wieku temu!), korzysta z wolności od polityki i wycofuje się ze sfery publicznej oraz z jakichkolwiek wobec niej zobowiązań. „To usunięcie się ze świata nie musi odbywać się ze szkodą dla jednostki. (...) A jednak przy każdym takim usunięciu się świat ponosi prawie namacalną stratę; ginie to specyficzne i najczęściej niezastąpione »pomiędzy«, które winno było powstać między jednostką a jej współtowarzyszami” (cytuję przekład Agnieszki Jackl i Barbary Młynarz).

Dla Arendt otwartość na innych jest „warunkiem wstępnym »człowieczeństwa« w każdym sensie tego słowa”. W cytowanym tekście pojawia się nawet obraz kryjówki, który kilka lat później stanie się tak ważną metaforą w tekstach Józefa Tischnera na podobny temat. Usunąć się ze świata to wycofać się do kryjówki, mieć świat swój, może nawet zaludniony, ale ciasny i pozbawiony światła: świat, w którym jestem „niewidzialny” dla innych i inni są „niewidzialni” dla mnie. Grzejemy się we wspólnym „cieple”, może nawet łączą nas takie czy inne wspólne „odczucia”, a jednak nie przeżywamy wspólnie radości. A to właśnie radość jest najlepszym, „najwyższym” łącznikiem. „To radość, a nie smutek, zmusza do rozmowy, a prawdziwy dialog pomiędzy ludźmi różni się tym od zwykłej rozmowy czy nawet dyskusji, że jest całkowicie przeniknięty przyjemnością, której źródłem jest druga osoba i to, co mówi. Dialog ten jest, by tak rzec, nastawiony na radość”. Można powiedzieć: im więcej pomiędzy ludźmi radości, tym więcej dialogu; im więcej dialogu, tym większa radość. Ludzie „kręcą się” wówczas niby w kole napędzanym przez zaufanie, zachwyt, satysfakcję z dokonanego odkrycia czy osiągniętego porozumienia.

Nietrudno zgadnąć, co się dzieje, kiedy „pomiędzy” zabraknie owego wspólnego doświadczenia radości. Ludzie przestają wierzyć w moc zbiorowego działania i zaczynają szukać każdy na własną rękę. Można ich nawet skrzyknąć, można z nich stworzyć „jedno”, ale to „jedno” będzie co najwyżej scementowane strachem, wspólną niechęcią lub interesem. Następuje „zatrata świata”: czegoś takiego jak wspólny świat nie ma, a w każdym razie przestaje być widzialne. Każdy widzi tylko własnymi oczami i tylko fragment – czegoś, co może jest, a może nie jest całością.

Okno jest otwarte, wiatr podrzuca firankę, a pani w futerku już sobie poszła. Alarm zarzęził ostatni raz i umilkł. Sąsiad pakuje do bagażnika puste bidony, żeby jechać po zdrową wodę. Kilka pięter niżej zaczyna pracować wiertło. Za chwilę ludzie wrócą z pracy. Coś zjedzą, wyprowadzą na spacer psy, zrobią pospiesznie zakupy na wieczór. Ktoś siądzie na balkonie z papierosem. Ktoś z drugiego balkonu popatrzy nań krzywo albo się uśmiechnie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2018