Opowieści, które leczą

Obruszają się, gdy nazywa się ich bajarzami. Wzorem greckich pieśniarzy mówią przecież także dla dorosłych. Opowiadaczy jest coraz więcej – spotkacie ich w kawiarniach, teatrach i parkach.

14.08.2017

Czyta się kilka minut

Jarek Kaczmarek przedstawia „Opowieści futbolowe” na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Opowiadania w Instytucie Teatralnym w Warszawie. Listopad 2016 r. / ARCHIWUM GRUPY STUDNIA O.
Jarek Kaczmarek przedstawia „Opowieści futbolowe” na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Opowiadania w Instytucie Teatralnym w Warszawie. Listopad 2016 r. / ARCHIWUM GRUPY STUDNIA O.

Za górami, za lasami, pośród zwierząt mieszkała sobie szczęśliwie Prawda. Aż pewnego dnia napotkała człowieka. I pomyślała: „Dobrze by było go poznać!”. Poszła więc do najbliższego miasteczka i kołatała do drzwi. Lecz wszyscy mieszkańcy przeganiali ją, bo była naga. Siadła wtedy pod drzewem i zaczęła płakać. Nagle spostrzegła, że jakaś postać w pstrokatym stroju zbliżyła się do niej: „Czemu płaczesz?”. Gdy powiedziała do Prawdy: „Schowaj się pod moje szaty i chodź ze mną do ludzi”, Prawda posłuchała. I w takim przebraniu ludzie gościli ją z ochotą. Owa nieznajoma zwała się Bajka. Odtąd wiemy, że bajki są zmyśleniami, które kryją w sobie prawdę.

Tę, pochodzącą z Indii, historię Michał Malinowski opowiada często i dzieciom, i dorosłym. Zamiast Bajki może tu występować Opowieść, Baśń czy Mit. Tak czy inaczej sens przypowieści jest podobny: oddaje potęgę żywego słowa, przekazywanego z ust do ust.

Prastara tradycja ustnego opowiadania przy ognisku, pod drzewem czy w innym miejscu ważnym dla lokalnej społeczności, leży u podstaw największych światowych eposów, od „Iliady” po „Kalewalę”. Ale dzisiaj ta tradycyjna sztuka opowiadania dla dzieci i dorosłych przetrwała w niewielu miejscach na ziemi – np. w Burkina Faso, gdzie kontynuują ją grioci.

Jednocześnie w przestrzeni miejskiej pradawna sztuka odżywa za sprawą coraz liczniejszych także w Polsce pasjonatów – opowiadaczy historii. Żywa opowieść powraca.

Pionierzy

U źródeł powrotu sztuki opowiadania (czyli storytellingu) w Polsce leży Studnia O. – złożona z kilku osób o teatralnych i literackich zamiłowaniach. Stowarzyszenie rozpoczęło aktywność 20 lat temu i działa prężnie do dzisiaj. To ono rozpowszechniło na rodzimym gruncie samo pojęcie „opowiadacz”.

Jednym z nieformalnych patronów grupy był Jihad Darwiche, słynny libański opowiadacz tworzący we Francji. Dzięki niemu polscy adepci zaczęli przecierać rodzime ścieżki storytellingu jako sztuki, czerpiącej swój repertuar z literatury i życia codziennego.

– W Studni O. spieraliśmy się długo, gdzie jest granica między teatrem a opowiadaniem na scenie. Tym bardziej że w Polsce tradycja teatralna jest potężna – tłumaczy Magda Lena Górska, współtwórczyni grupy, dziś opowiadaczka we Francji. – Ale dla mnie różnica jest zasadnicza: opowiadacz nie jest aktorem, nie wchodzi w rolę. To odpowiednik narratora w powieści.

Już od kilkunastu lat Studnia O. organizuje co roku jesienią jedyny w Polsce Międzynarodowy Festiwal Sztuki Opowiadania w Warszawie. Zaprasza na niego najlepszych przedstawicieli tej dyscypliny z regionów i krajów świata, w których rozwija się ona szczególnie mocno, jak z Afryki Zachodniej, Bliskiego Wschodu, Francji, Kanady i Meksyku.

Innym pionierem storytellingu w Polsce jest wspomniany Michał Malinowski. Opowiadacz, animator kultury, etnolog amator, twórca animacji komputerowych, pasjonat kreatywnej edukacji. Założyciel i kustosz Muzeum Bajek, Baśni i Opowieści (wcześniej Muzeum Opowiadaczy Historii) w Konstancinie-Jeziornie. Sam mówi o sobie: „Jestem inżynierem wyobraźni”.

To osobliwe muzeum mieści się w domu kustosza. Kiedy przekroczyłem próg jednopiętrowej willi, poczułem się dziwnie. Zewsząd spoglądały na mnie dziesiątki oczu. Groźne, surowe twarze. I jeszcze coś włochatego u nóg. Diabelskie nasienie? Ach, to tylko łasi się mała czarna suczka gospodarza. Srogie oblicza okazały się egzotycznymi drewnianymi figurami i maskami, które wypełniają ściany i regały salonu.

– Przywiozłem je głównie z Afryki Zachodniej: Mali, Senegalu, Burkina Faso, a także z Papui-Nowej Gwinei. Zbierałem i nagrywałem opowieści wszędzie tam, gdzie istnieją jeszcze tradycyjni opowiadacze, traktowani jako przekaziciele zbiorowej mądrości – tłumaczy Michał.

Z długimi, opadającymi na ramiona włosami i potężną posturą wygląda na baśniowego olbrzyma. Ma dziecięce oczy i raz po raz wybucha rubasznym śmiechem. Zależnie od stroju, w którym opowiada historie przed słuchaczami, przeistacza się a to w afrykańskiego czarodzieja, a to w skandynawskiego woja.

Dla Michała opowiadacz to zawód z misją – misją przekazywania wielowiekowej tradycji, która właśnie zanika. – Opowiadacz to ktoś, kto dostrzega wartość słowa mówionego i próbuje to słowo wskrzeszać – tłumaczy.

Przygoda zaczęła się kilkanaście lat temu. Miał wtedy 33 lata i pracował w Japonii jako grafik komputerowy. Wyjechał do Papui-Nowej Gwinei w poszukiwaniu inspiracji do filmu animowanego: – Wtedy po raz pierwszy usłyszałem tradycyjnych opowiadaczy. Doświadczyłem olśnienia. Poczułem wspólnotę tych ludzi, ich ciepło.

Po powrocie do Japonii rzucił świetnie płatną pracę grafika komputerowego. – Wszyscy w Japonii łapali się za głowę: „Co robisz?!”. Odpowiadałem: „Odchodzę, bo wreszcie będę robił to, co chcę”. Zgodnie z tym, co mówił Joseph Campbell: „Idź za swoim błyskiem” – opowiada Michał.

– Poczułem, że to moja droga. Zbieranie i nagrywanie opowieści z całego świata. I stworzenie muzeum tradycji mówionej. Nie wiedziałem tylko, jak to zrobić. Nie znałem wtedy mitologii, folkloru. Wyruszałem na nieznane morza i oceany.

Michał zaczął jeździć i nagrywać występy opowiadaczy w Indiach, Iranie, Afryce Zachodniej. Aby poszerzyć swoją wiedzę o mitologiach, zapisał się też na wykłady wydziału antropologii Uniwersytetu Harwardzkiego.

Swoje prywatne minimuzeum w Konstancinie stworzył w 2002 r. Nazwa „muzeum” nie jest do końca adekwatna – bo nie ma tam stałej ekspozycji ani wystawionych w gablocie i ponumerowanych eksponatów. Nie ma też godzin zwiedzania. Aby odwiedzić miejsce, trzeba wcześniej umówić się z kustoszem.

Jednak to nie obiekty, a ludzie (i ich duchy) decydują o magii tego miejsca. Bo przez ten dom na peryferiach Warszawy przewinęła się plejada najlepszych światowych opowiadaczy. Przez lata przybywali na zaproszenie Malinowskiego. Wieczorne maratony opowieści odbywały się w kameralnej scenerii, przy domowym kominku na poduszkach i krzesłach. Każdy chętny mógł poprosić gospodarza o kubek aromatycznego napoju z hibiskusa.

Od wielu lat Malinowski organizuje także spotkania storytellerów w innych przestrzeniach – m.in. na festiwalach „Tężnia Marzeń” w Parku Zdrojowym w Konstancinie i „Podwodne Żagle” w Łebie.

Nie tylko słowo

Założyciel poznańskiej grupy Karawana Opowieści Szymon Góralczyk powtarza na swoich warsztatach, że „nie ma nic łatwiejszego od opowiadania historii i nic trudniejszego od bycia opowiadaczem”.

Wszyscy polscy opowiadacze, z którymi rozmawiałem, podkreślają, że uprawiają sztukę. Storytelling nie ma więc wiele wspólnego z zabawianiem gości historyjkami, których słuchamy na imieninach.

Na sztukę opowiadania składa się wiele elementów: wybór repertuaru, forma – czyli opracowanie tekstu i akompaniamentu muzycznego (na ogół, choć nie zawsze, opowiadaniu towarzyszy muzyka) – styl opowiadania, sposoby kontaktowania się z publicznością.

Jeśli chodzi o repertuar polskich storytellerów – mowa tu głównie o opowiadaniu dla dorosłych – to jest on wielce różnorodny. Znajdą się tu pradawne mity ludów ziemi i opowieści inspirowane wielkimi eposami i dziełami literatury (jak „Don Kichot” czy „Rękopis znaleziony w Saragossie” w interpretacji Studni O.). Magda L. Górska przygotowała spektakle na podstawie „Konrada Wallenroda” Mickiewicza i „Klechd polskich” Leśmiana.

Z drugiej strony mamy współczesne ballady osadzone w scenerii miejskiej. Członek Studni O., Jarek Kaczmarek, w swoich autorskich „Opowieściach bluesowych” połączył zamiłowania muzyczne i temat poszukiwania swoich korzeni w mieście.

– A moje „Opowieści futbolowe” zrodziły się z dziecięcej fascynacji futbolem. Potraktowałem tam piłkę nożną jako narrację, przemycając do niej także inne ważne dla mnie wątki – mówi Kaczmarek.

Co opowiadacz, to inny styl.

– Tę samą historię można opowiedzieć na dziesiątki sposobów – podkreśla Magda Lena Górska. I dodaje: – Dla mnie muzyczność słowa jest czymś podstawowym. Nawet jeśli nie akompaniujesz sobie i nie śpiewasz, to rytm języka, granie barwą głosu jest podstawą. To nasze tworzywo.

Opowiadacze występują w rozmaitych miejscach. Niektórzy, np. Jarek Kaczmarek, nie stronią od nietypowych przestrzeni, jak podwórka warszawskiej Pragi, inni – np. Magda Górska – preferują zdecydowanie sceny teatralne.

Ogromne znaczenie ma to, jak nawiązuje się więź z publicznością.

– Dla mnie bardzo ważny jest kontakt wzrokowy. Widzę w ten sposób, czy ten ktoś jest w „opowieści” czy nie. Ale niektórzy doświadczeni opowiadacze, jak Magda Polkowska z Gdańska, opowiadają z zamkniętymi oczami – mówi Góralczyk.

Dla opowiadacza ważny jest także wybór instrumentów muzycznych i strojów. Opowieściom Szymona towarzyszą często muzycy na gitarze, bębnie obręczowym, drumli, flecie, skrzypcach. Z kolei Serge Tamas, partner Magdy L. Górskiej, akompaniuje często na gitarze lub marimbuli (rumba box), instrumencie popularnym na Karaibach. Instrument tworzy nastrój, tło dla historii, ale nie może wydawać zbyt mocnych dźwięków, żeby nie rozpraszać odbiorców opowieści.

Wielu artystów stara się o strój dostosowany do miejsca i epoki, w której rozgrywa się opowieść. Arabska galabija, koszula z meksykańskim wzorem, strój z kaszubskim haftem, japońskie kimono... Niektórzy, jak Szymon Góralczyk, zamawiają stroje u rzemieślników pracujących dla średniowiecznych grup rekonstrukcyjnych.

Profesja: opowiadacz

Polskie grono opowiadaczy jest wciąż niewielkie. Znający je dobrze Góralczyk szacuje liczbę polskich storytellerów na około 50-60. Większość z nich uprawia tę aktywność jako uzupełnienie innych prac zarobkowych. Na co dzień pracują w muzeach, zajmują się animacją kultury czy coachingiem.

Tylko garstka z nich – jak Malinowski, Góralczyk, Kaczmarek, Magda Polkowska – utrzymuje się z opowiadania i pokrewnych aktywności, np. z prowadzenia warsztatów dla adeptów tej sztuki.

Słowo „opowiadacz historii” z trudem przebija się do świadomości ludzi. Jarek Kaczmarek wspomina, że miał kiedyś sprawę spadkową w sądzie i na pytanie o zawód odpowiedział: „opowiadacz”. Na co pani sędzia: „Proszę sobie nie żartować z sądu!”.

Szymon Góralczyk: – Wiele osób nie rozumie, na czym polega profesja opowiadacza. Często dzwonię do przedszkoli i proponuję swój występ. W słuchawce słyszę: dziękujemy, ale my mamy książki i nie potrzebujemy kogoś, kto będzie czytał bajki. Nie zawsze potrafię im wytłumaczyć, że nie czytam, a opowiadam z głowy, przepracowałem te opowieści, mam własny strój, muzykę.

W ostatnich latach coraz więcej widać osób lub stowarzyszeń zajmujących się tą dyscypliną – oprócz stolicy także w Lublinie, Gdańsku, Katowicach, Białymstoku. Częściej także się zdarza, że klubokawiarnie i teatry – jak białostockie Pożegnania z Afryką czy lubelski Teatr NN – otwierają się na storytellerów.

Występy opowiadaczy w kawiarniach są na ogół płatne, choć zwykle tańsze od biletu do teatru czy do kina.

– Kiedyś opowiadałem za „do kapelusza”, ale już z tego zrezygnowałem. Jeśli ktoś zapłaci 10 zł, to wiem, że przyszedł posłuchać. Jest komfort, że mam słuchaczy, którzy szanują moją pracę – mówi Góralczyk, dyplomowany fizjoterapeuta z AWF, który opowiada zawodowo od sześciu lat.

Najwięcej propozycji opowiadacze dostają z przedszkoli czy bibliotek, które organizują spotkania bajkowe dla dzieci. Gorzej jest z ofertami przeznaczonymi dla dorosłych.

– Żałuję, że to wciąż u nas mało popularna forma, bo lubię bardzo opowiadać dla dorosłych – mówi Edyta Poskrobko z białostockich Galeonów Baśni. – Kiedy zorganizowaliśmy w kawiarniach opowieści szkockie i japońskie, było spore zainteresowanie. Ale pamiętam, że tylko raz ktoś zaprosił nas do opowiadania dla dorosłych i chodziło o... baśnie erotyczne na prywatnych urodzinach.

Jak zostać opowiadaczem? W Polsce nie ma szkół ani regularnych kursów. Istnieją tylko indywidualne i grupowe warsztaty prowadzone przez znanych mistrzów gatunku czy grupę Studnia O.

– W Meksyku wśród opowiadaczy istnieje wielopokoleniowa sztafeta przekazywania wiedzy: mistrz–uczeń. Tego nam w Polsce ciągle brakuje – zauważa Góralczyk.

Po co dorosłym baśnie

Jaki jest jednak pożytek ze słuchania baśni, gdy nasze szczenięce czasy dawno przeminęły? Czy opowieści z morałem mają wartość psychoterapeutyczną? Nad tym pytaniem głowią się nie od dziś znawcy archetypów Junga i innych teorii psychoanalitycznych. Ale nawet nie odwołując się do prawnuków doktora Freuda, możemy dostrzec, że storytelling przynosi nam wiele korzyści.

Magda L. Górska: – Nie uważam się za terapeutkę, ja tylko opowiadam na scenie historie. A skoro mnie samą leczy obcowanie z pięknymi historiami i poetyckim słowem, to może leczy też innych, kto wie?

Storytelling wskrzesza żywe słowo i przez to bywa formą oporu przeciw wszystkożernej kulturze obrazkowej. Opowiadanie pobudza naszą wyobraźnię, zmusza ją do wysiłku.

– Wyobraźnia naszych czasów jest skolonizowana. Prawda, że „Władca Pierścieni” to świetny film, ale jak słyszę imię Gandalf, to widzę aktora grającego w tym filmie, a nie wyobrażam go sobie. A opowiadanie zaprasza nas do podróżowania bez oglądania obrazu – zauważa Górska.

Opowiadaczom chodzi nie tylko o uwolnienie wyobraźni, ale także o wyzwolenie pozytywnych emocji.

– W Meksyku, gdzie opowiadałem, słuchacze reagują bardziej emocjonalnie – cieszą się i płaczą. Na Kubie zaczniesz piosenkę i momentalnie cała sala śpiewa i ­tańczy z tobą. U nas tak nie jest – mówi Góralczyk.

I dopowiada po chwili: – Mój znajomy storyteller z Palestyny mówił mi, że kiedy idzie ulicą i widzi smutne dziecko, to od razu myśli, jaka historia przegoni jego smutki. Czy rolą opowiadacza nie jest także dawanie nadziei? Nie tylko dzieciom?

Łącznicy kultur

Współcześni opowiadacze – jak niegdyś greccy aojdowie czy litewscy wajdeloci – wędrują po świecie ze swoimi historiami. Michał Malinowski zjeździł pół globu. Magda Górska występowała na festiwalach we Francji, Polsce, Kanadzie. Szymon Góralczyk odwiedził Meksyk, Palestynę, Kubę.

Szymon opowieda o tym prosto: – Moje życie? Dziś jem śniadanie pod katowickim Spodkiem, zaraz potem piję kawę z krasnoludkami we Wrocławiu, a dzień później mówię „cześć” gdańskiemu Neptunowi.

Trzydziestolatek z krótką zawadiacką bródką zamyśla się: – Większość moich znajomych to opowiadacze, muzycy, miłośnicy rzemiosła ludowego. Tworzę w ten sposób swoją bańkę i dzięki temu patrzę nieco magicznie na świat.

Opowieści mają moc zbliżania do siebie ludzi różnych kultur. Jarek Kaczmarek: – Poznanie opowieści może być furtką do lepszego poznania innej kultury. W takim sensie opowiadanie jest początkiem drogi, a nie jej zwieńczeniem.

Łączenie kultur to także przesłanie spektaklu „Śladami Sindbada Żeglarza. Dzieci w drodze”, który zrealizowało niedawno dwoje członków Studni O. – Beata Frankowska i Albert Kwiatkowski. W tej opowieści arabska baśń o Sindbadzie splata się z losami prawdziwych bohaterów – współczesnymi dziećmi migrantów z Syrii i Erytrei, ale także polskimi dziećmi z czasów II wojny. Autorzy chcą przez to zestawienie pokazać uniwersalną kondycję małych uchodźców.

Czy jednak samo opowiadanie, nawet najpiękniejsze, może powstrzymać nienawiść? Albo przynajmniej ją złagodzić?

Pamiętamy, że Szeherezada ocalała tylko dlatego, że okrutny król dał się oczarować jej szkatułkowym opowieściom. Przez tysiąc i jedną noc hipnotyzowała go swoim głosem. I dzisiaj Noce Opowieści – czy to w Warszawie, Poznaniu czy innych polskich miastach – ściągają wytrwałych słuchaczy. Tkwią zasłuchani od zmierzchu do świtu, jakby dźwięczała im w uszach obietnica Szeherezady: „Tak, to była piękna opowieść, ale, gdzie jej, królu, do następnej, którą opowiem...”. Płyń, opowieści!©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2017