Olimpiada, która była kobietą

Gdyby nie one, Polska reprezentacja – nie bójmy się użyć tego słowa – skompromitowałaby się na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro.

23.08.2016

Czyta się kilka minut

Kajakarki Beata Mikołajczyk i Karolina Naja z olimpijskimi medalami /  / Fot. AFP PHOTO / Jeff PACHOUD
Kajakarki Beata Mikołajczyk i Karolina Naja z olimpijskimi medalami / / Fot. AFP PHOTO / Jeff PACHOUD

Zajęłaby w klasyfikacji medalowej 64. miejsce ex-aequo z Bułgarią i Wenezuelą, unosiła ponad dnem tabeli, zaledwie trochę wyżej niż Grenada, Burundi i Katar, za to pod Kosowem, Singapurem i Fidżi, których sportowcy zdobyli dla swoich najmniejszych lub najmłodszych krajów pierwsze złote medale w ich historii. Ostatecznie zajęliśmy 33. miejsce. W Londynie z jednym medalem mniej byliśmy na 30. Polskie sportsmenki zdobyły 8 z 11 medali wywalczonych przez całą biało-czerwoną ekipę, w tym oba z najcenniejszego kruszcu. I to one, poza męskimi reprezentacjami w siatkówce i piłce ręcznej – które choć walczyły dzielnie, nie osiągnęły jednak medalowych wyników – skupiały największą uwagę kibiców, zostały bohaterkami masowej wyobraźni w takim stopniu, w jakim cieszący się coraz mniejszym zainteresowaniem sport olimpijski jest nią jeszcze w stanie zawładnąć.

Polskie zawodniczki popisały się siłą fizyczną i odpornością psychiczną, których ich kolegom z reprezentacji często brakowało. Medale zdobyły w dodatku panie startujące w większości w sportach wytrzymałościowych, dyscyplinach siłowych, w których medalowe efekty w znacznie większej mierze niż od wrodzonego talentu, szybkości, celnego oka, precyzyjnej ręki, zależą od tytanicznej, regularnej pracy, katorżniczego treningu, a nie raz wymagają wykonania wysiłku na granicy własnych możliwości. Nie ma chyba osoby, która na złoty medal olimpijski zasługiwałaby bardziej niż wioślarka Magdalena Fularczyk-Kozłowska. Wiele osób pamięta ile kosztowało ją wywalczenie w Londynie (wówczas jeszcze pod samym panieńskim nazwiskiem) w osadzie z Julią Michalską olimpijskiego brązu. Po wyścigu słaniała się na nogach z wyczerpania tak, że partnerka musiała ją po wyjściu na ląd prowadzić, a na ceremonię medalową Fularczyk przywieziono na wózku inwalidzkim. Po czterech latach z Natalią Madaj przypłynęła po złoty medal igrzysk w Rio mniejszym kosztem. Jakby los wynagrodził ją w dwójnasób za miniony nadludzki wysiłek.

Nie ma więc w polskiej ekipie osoby, która na złoty medal zasłużyłaby bardziej. Oczywiście poza Anitą Włodarczyk, od wielu lat liderką światowych rankingów w swojej dyscyplinie, w Londynie pokonaną jedynie przez przyłapaną niedawno na dopingu Rosjankę Tatianę Biełoborodową (wówczas Łysenko). Anita, która w niedługim czasie może otrzymać kolejny złoty medal, jeżeli tylko ten londyński zostanie Łysenko anulowany, potwierdziła absolutną dominację w swojej dyscyplinie, pobijając rekord świata w rzucie młotem.

W ogóle oprócz Anity medale zdobywały w naszej reprezentacji często zawodniczki, które bądź to już wcześniej na igrzyskach udowadniały swoje miejsce w światowym sporcie, bądź też gorycz nieznacznej porażki na poprzednich igrzyskach przekuły w medal w Rio. Beata Mikołajczyk z Karoliną Nają w kajakowej dwójce powtórzyły swój wynik z Londynu. Mikołajczyk dołączyła do nielicznego grona polskich multimedalistów, bo wcześniej w tej samej konkurencji z Anetą Konieczną wywalczyła w Pekinie srebro. Marta Walczykiewicz w Londynie piąta w kajakowym sprincie, na Lagoa Rodrigo de Freitas dała się prześcignąć tylko Nowozelandce Lisie Carrington. 36-letniej zapaśniczce Monice Michalik brązowy medal należał się za samą cierpliwość i wytrwałość w dążeniu do celu. Ona też w Londynie była już o krok od niego, przegrała jednak walkę o brąz.

Srebro to z kolei kolor, który już zawsze będzie ozdabiał historię kariery Mai Włoszczowskiej, najbardziej utytułowanej polskiej kolarki. W nim zawodniczka MTB zdobyła aż siedem medali mistrzostw świata, a także medal olimpijski w Pekinie. Te dwa srebra są cenniejsze niż jedno złoto, bo dzieli je nie tylko 8 lat, co oznacza mniej więcej pół kariery w seniorskim sporcie, ale też dziesiątki defektów wykluczających z zawodów lub wypadków skutkujących kontuzjami często tak poważnymi, jak ta, którą Włoszczowska odniosła podczas przygotowań do igrzysk w Londynie. Rozległe uszkodzenie stawu skokowego, naderwanie więzadeł i złamanie kości śródstopia wykluczyło ją wtedy z rywalizacji.

Podobną determinacją w powrocie do najwyższej formy po kontuzji popisała się brązowa medalistka w pięcioboju nowoczesnym, Oktawia Nowacka. Ze względu na kontuzję stopy nie mogła ona biegać od stycznia do początku lipca, nie mogąc tym samym dobrze przygotować się do kończącej zawody w tej wcale już nienowoczesnej, bo znajdującej się od 104 lat w programie igrzysk olimpijskich i mało dziś popularnej dyscyplinie.

Polski sport w męskim wydaniu odnosił w Rio sromotne porażki. Medal srebrny i dwa brązowe zdobyli tylko przedstawiciele kolarstwa i lekkoatletyki, w których mężczyźni odnoszą akurat w ostatnich latach sukcesy. Rafał Majka ukoronował brązowym medalem swój kolejny genialny sezon, w którym zdobył tytuł i koszulkę najlepszego „górala” w najważniejszym wyścigu kolarskim świata, Tour de France. 

O ile polskie medalistki wykonały swoją pracę na maksimum możliwości i mogły być w pełni usatysfakcjonowane kolorem krążków, które zawisły na ich szyjach, o tyle nasi dwaj medaliści w lekkoatletyce mogli czuć niedosyt, a nawet go nie kryli. Piotr Małachowski już witał się ze złotem w rzucie dyskiem, które w przebłysku geniuszu w ostatnim rzucie odebrał mu młodszy z niemieckich braci Harting, Christoph. Wojciech Nowicki z kolei cisnął młot na dającą medal odległość dopiero w ostatniej próbie, spalając poprzednie próby lub rzucając w nich zbyt słabo. Jego kolega, Paweł Fajdek, w którym upatrywaliśmy znacznie większą medalową nadzieję, nie przebrnął nawet eliminacji. Podobnie jak inny lekkoatletyczny mistrz świata, skoczek o tyczce Paweł Wojciechowski. Oraz biegacz, 800-metrowiec Paweł Kszczot, który załamany mówił do kamery: „Powinno być dobrze, a k…, nie było”. Trema, stres, nagłe obniżenie formy – takie były przyczyny porażek mistrzów. Chociaż czasem znajdowali inne wytłumaczenia. „Może zmiana czasu, może jedzenie, może klimat…” – zastanawiał się nad przyczyną porażki nasz najlepszy pływak, Radosław Kawęcki, który nie awansował nawet do półfinału swojego koronnego dystansu na 200 m stylem grzbietowym, a w eliminacyjnym wyścigu na 100 m zajął ostatnie miejsce.

Kobiety, nawet gdy nie wygrywały, ujmowały walecznością, zdobywały swoimi charakterami serca kibiców. Za rewelację tych igrzysk uznać można Marię Andrejczyk, 20-letnią oszczepniczkę, która choć do niedawna nie była jeszcze nawet widywana na światowych arenach, w eliminacjach zawodów w Rio rzuciła rekord Polski i najdalszą odległość w tym roku w swojej dyscyplinie. W finale zawodów nie udało jej się takiego rzutu powtórzyć, ale brąz przegrała z rekordzistką świata i dwukrotną mistrzynią olimpijską Barborą Špotakovą o zaledwie 2 cm. „Ona już nie jest moją idolką, jest największą rywalką” – mówiła w emocjonalnym wywiadzie telewizyjnym. Nie mam wątpliwości, że mieliśmy szansę w tych dniach obserwować narodziny wielkiej postaci polskiego sportu, może na miarę Anity Włodarczyk. Śledzić na żywo jej przemianę ze skaczącej z radości po eliminacyjnym rzucie juniorki, w pewną swoich możliwości oraz planującą sportowy rewanż na dawnej idolce dojrzałą zawodniczkę.

Podobną furorę, choć także poza podium, zrobiła także biegaczka Joanna Jóźwik, która najpierw wspaniałym finiszem wygrała swój bieg półfinałowy na 800 m, a potem w finale zachowała siły by na finiszowej prostej dobiec na 5. miejscu. Najwyższym, na które pobijającą w tym biegu rekord życiowy zawodniczkę było stać.

Co do płci naszej olimpiady nie ma najmniejszych wątpliwości. Podobnie jak przed 12 laty w Ateneach, ta w Rio także była kobietą. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej