Okna i balkony

Projekt HBO „W domu” nie układa się w zwarty przekaz. Instynktownie jednak szukamy obrazu, który byłby olśnieniem. Który pogłębiłby nasze własne doznanie przymusowej kwarantanny.

27.07.2020

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu Pawła Łozińskiego. Cykl „W domu” / MATERIAŁY PRASOWE HBO
Kadr z filmu Pawła Łozińskiego. Cykl „W domu” / MATERIAŁY PRASOWE HBO

Przed trzema tygodniami przyglądaliśmy się na tych łamach, jak doświadczenie pandemii może inspirować zamkniętych w domu twórców światowego kina. Dziś pora na dokonania rodzimych filmowców.

Polską produkcję HBO, zatytułowaną po prostu „W domu”, kręconą w szczytowej fazie lockdownu i obejmującą 14 około 10-minutowych tytułów, siłą rzeczy ogląda się z większą uwagą, a chwilami też z większym wzruszeniem. Dotyczy to zwłaszcza filmów dokumentalnych, bo pozwalają zajrzeć do prawdziwych domów, ujrzeć dawno niewidziane twarze, usłyszeć mniej lub bardziej znajome głosy. Albo, niczym w nowelce Jerzego Skolimowskiego „To nie my”, zobaczyć na ekranie, jak wyludniony pandemiczny pejzaż zamienia się w pejzaż wewnętrzny.

Zamknięcie dopadło reżysera „Bariery” aż na Sycylii, czego można by mu szczerze pozazdrościć, gdyby nie złowrogi chwilami dysonans bijący z tego minieseju sfilmowanego w czerni i bieli. Puste plaże, stadiony, ulice i kościoły, zamknięte restauracje – dziś to już raczej materiał archiwalny i oby tak pozostało. Jednak nałożony na ten obraz jeszcze bardziej archiwalny dźwięk w postaci beztroskiego gwaru sprzed pandemii przynosi cierpką refleksję, że nic już w nas nie będzie takie samo. Nawet jeśli świat w końcu odzyska utracone dźwięki i kolory.

Skolimowski sugeruje, że można spojrzeć na ową zmianę zupełnie inaczej – z nadzieją, że coś umiera, ale zarazem (brzydkie słowo) coś się odradza. Zamknięty w czterech ścianach Jan P. Matuszyński, twórca „Ostatniej rodziny”, z nostalgią wspomina w swym filmie dawne wakacje nad morzem i jednocześnie wyczekuje z żoną i synkiem, aż przyjdzie na świat jego drugie dziecko. Domowe wideo „sprzed” i zdjęcia USG zwiastujące to, co dopiero będzie, nadają ograniczeniom dnia codziennego znacznie bardziej pojemny wymiar.

W końcu „nic nie zatrzyma tej wiosny”, jak głosi tytuł krótkometrażówki Mariusza Trelińskiego. Intymny wideo­dziennik kręcony w domu nad jeziorem to zapis przygotowań artysty do kolejnego spektaklu operowego, świadectwo „skradzionych obrazów” i przeczytanych lektur (wśród nich jest także „Tygodnik Powszechny”) czy małe epifanie związane z budzącą się do życia naturą.

Najbardziej jednak komfortowa i twórcza izolacja nie zastąpi obecności w domu (i w kadrze) bliskiego „czynnika ludzkiego”. Doświadcza tego reżyser Jacek Borcuch („Słodki koniec dnia”), który w kwietniu świętował samotnie swoje 50. urodziny. Jego szwendanie się po stylowym mieszkaniu przed obiektywem kamery ma w sobie zrazu coś narcystycznego. I choć reżyserowi zdarza się w filmie opuszczać swoje lokum, efekt zamknięcia jest tu szczególnie dojmujący. Albowiem wszystkie te życzenia, które spływają do solenizanta w wiadomościach głosowych, jeszcze bardziej zwielokrotniają jego samotność.

O tym, jak trudno za pomocą kamery oddać i przekazać komuś, kto znajduje się gdzieś daleko, swoje osobiste doświadczenie bycia w domu, opowiada nowelka Anny Zameckiej („Komunia”) i Sunga Rae Cho – pary rozdartej między Warszawą i Kioto. Ich film obnaża całą nieporadność i nienaturalność tego rodzaju emocjonalnych transferów. I sam, chcąc nie chcąc, staje się zakładnikiem owej niemocy.

Siłą „W domu”, podobnie jak wielu innych seryjno-tematycznych projektów, miała być zapewne maksymalna różnorodność i całkowita wolność w podejściu do zadanego tematu. Zaproszono więc do współpracy uznanych artystów z bardzo różnych dziedzin: fabularzystów (Małgorzata Szumowska, Krzysztof Skonieczny, Xawery Żuławski), animatorów (Renata Gąsiorowska, Tomasz Popakul), fotografików i naukowców (Andrzej Dragan), a nawet twórców teatralnych chętnie sięgających po filmowe medium (Krzysztof Garbaczewski). Każde z nich wniosło do tej zbiorowej narracji własną kreatywność, z bardzo różnymi efektami.

Na szczęście antologia HBO nie ma układać się w zwarty przekaz i poszczególne tytuły można sobie wedle ciekawości i gustu selekcjonować bądź ustawiać w dowolnej kolejności. Instynktownie jednak szuka się choćby jednego takiego obrazu, który byłby olśnieniem. Który poszerzyłby albo pogłębił nasze własne doznanie przymusowej kwarantanny. I wtedy okazuje się, że to wcale nie wycieczki w rzeczywistość wirtualną, nie apokaliptyczne wizje czy wielopiętrowe scenariusze autotematyczne najlepiej oddają dziwność całej sytuacji.

Przynosi ją pomysł najprostszy z możliwych. Paweł Łoziński, mistrz sąsiedzkich mikroobserwacji, stanął z kamerą na swoim balkonie i filmował przechodzących opodal zamaskowanych ludzi. Niektórych tylko obserwował, do innych zagadywał. Z początku wygląda to na film przyrodniczy, rejestrujący skąpe ślady życia w pandemicznym mieście, po czym zamienia się w swego rodzaju „studium pierwszego kontaktu”. Przechodnie, czasem znani reżyserowi, czasem zupełnie obcy, opowiadają o tym, jak im się żyje w czas morowy. Narzekają, filozofują, wspominają, że właśnie zakisili buraki… Mówią o zmęczeniu, o zamkniętych żłobkach, dzielą się teoriami spiskowymi. Na koniec pojawia się genialna puenta, którą mogło wymyślić tylko życie. I tylko wrażliwy dokumentalista mógł zobaczyć w tych pozornie banalnych, prawie nieruchomych ujęciach zapis momentu, który jest doświadczeniem indywidualnym i równocześnie uniwersalnym.


Czytaj także: Właśnie się okazało, że możemy żyć bez koncertów, przedstawień i wystaw. Ale okazało się też, jaką fikcją jest przekonanie o pełni takiego życia. I jaką moc ma pragnienie wyzwolenia się z niego.


 

W etiudzie Szumowskiej i Michała Englerta zatytułowanej „Chłopiec z widokiem” nudzący się na wsi nastolatek porzuca gry komputerowe i włóczy się po okolicy taszcząc niewielkich rozmiarów okno. Kadruje nim, odbija i filtruje otaczający świat – rozmaite przejawy życia i destrukcji, ale również samego siebie. Trudno o lepszą metaforę. Najciekawsze filmy w tym zestawie, a może i w ogóle w kinie, to przecież te, które na przekór zamknięciu (ograniczeniu, kadrowaniu, własnym obsesjom) równocześnie otwierają jakieś okna, niekoniecznie te wychodzące na zewnątrz. Choć oczywiście najlepiej mieć jeszcze balkon. ©

W DOMU – reż. zbiorowa. Prod. Polska 2020. Dostępny na HBO GO.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2020