Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zamykam oczy i widzę staruszków powoli odsuwających się w cień i wchodzących na ich miejsce młodych. A wśród tych młodych w pierwszym szeregu Władysław Bartoszewski, który jest chyba jedną z małych tajemnic Pana Boga.
Groza
W niedzielę wyborczą, późnym popołudniem, usłyszeliśmy po raz pierwszy, że "nie spłynęły" do Warszawy głosy wyborców z kilkudziesięciu obwodów zagranicznych. W tym z Wielkiej Brytanii i Irlandii, gdzie na tłumy przyjeżdżających z najdalszych miejscowości i stojących w gigantycznych kolejkach Polaków patrzono ze zdumieniem i podziwem. Po jakimś czasie przemówili urzędnicy. Przerzucali winę z jednych na drugich: a to niesprawność systemów elektronicznych, a to "wycieńczenie pracowników MSZ" itp. Czas nieubłaganie mijał i szybko zbliżał się moment, po którym ustawa uznałaby wszystkie te głosy za nieważne. Wreszcie komunikat, że głosy dotarły. Westchnienie ulgi.
Muszę przyznać, że w czasie tych godzin mieliśmy z mężem uczucie narastającej grozy. Tak, nie przesadzam, prawdziwej grozy. Kto i z jakim czołem ośmieliłby się stanąć przed tymi wszystkimi ludźmi i powiedzieć im, że ich zlekceważono, wystawiono do wiatru i z powodu nieudolności lub złej woli zamordowano ich entuzjazm i poczucie obywatelskiego obowiązku. Mógł to być dla nich szok, mogło to nawet wpłynąć na ich przyszłe decyzje związane z Ojczyzną.
To już przeszłość. Miejmy nadzieję, że zadziwiający i zawstydzający epizod z tej przeszłości nigdy już się nie powtórzy.
Zwroty
Wielki decydujący zwrot w całej kampanii wyborczej nastąpił podczas sławnej już debaty Donald Tusk-Jarosław Kaczyński. Debaty, którą komentator wywodzący się z PiS-u mógłby opisać zwrotem: "Debata przebiegała przy przeważającej przewadze premiera Jarosława Kaczyńskiego i to on właściwie zajął dobre drugie miejsce. Wyraźnie słabszy lider PO Donald Tusk był przedostatni".