O wstydliwości

Dziś spróbujmy pobudzić nasze przebiedne szare komórki, skupione na zagwozdkach budżetu państwowego konstruowanego bez liczydła, do takoż jakby czarodziejskich zamawiań, ale z innej branży.

03.10.2016

Czyta się kilka minut

Zastanówmy się, czy mianowicie ludzie są teraz bardziej ciekawscy, niż byli ongiś. Czy człowiek, dajmy na to żyjący na ziemiach tutejszych, za dajmy na to Bolesława Wstydliwego, był bardziej ciekawski niż osobnik tu i teraz żyjący, za straszliwego Kaczora, zwanego – nie wiedzieć czemu – Naczelnikiem. Albo: czy osobnik bliski nam jakoś mentalnie, tułający się tu i ówdzie za Henryka Pobożnego, bardziej był wnikający w istotę pobożności, czy bardziej w pobożność wnika człowiek dzisiejszy, żyjący – jako się rzekło – za Kaczora Straszliwego.

Zastanowić by się warto, choć nie wiemy na ten temat zbyt wiele, czy ery pobożności bądź wstydliwości w istocie miały miejsce, czy lud był poddany szczególnej uwadze urzędników królewskich pod kątem bądź to wstydliwości czy pobożności, czy też lud ów robił sobie raczej jaja, a owe przydomki miały jeno charakter ilustracyjny, nieco umowny, i opisywały wyłącznie upodobania oraz cechy owych – jak mawiał ładnie, dawno temu prezydent Bronisław Komorowski – sterników nawy państwowej.

Zacznijmy od wstydliwości. Nie podlega chyba żadnej dyskusji, że wstydliwość zasadniczo wyklucza ciekawość. Oczywiście nie możemy na tych łamach rozwinąć tego mniemania z powodów wstydliwych właśnie, niemniej każdy z nas, jak tu siedzimy wstydząc się z powodu myśli krążących nam po głowach, zgadza się przewszakże, że im żeśmy bardziej wstydliwi, tym mniej ciekawscy. Pobożność jakby nieco mniej determinuje brak zaciekawienia, choć w pewnych – za przeproszeniem – obszarach wymaga oczywiście skrajnej ignorancji. Popatrzmy teraz, że opinie te, oczekujące może pewnej kosmetyki intelektualnej, odrobiny badań, może solidnego grantu bądź też specjalistycznej lektury, są dzięki porównaniu i obserwacji codzienności nam współczesnej zalazłe sadzą aż po komin.

Po pierwsze, wielu ludzi głoszących dziś swą pobożność i wstydliwość wypowiada się na głos niemal wyłącznie na tematy uznawane ongiś za bardzo niepobożne i wstydliwe. Na takie tematy polują oni z determinacją zaiste pierwszego lepszego zboczura i takoż o takich wyłącznie myślą. Jest coś w tym szalenie dziwacznego, zważywszy, że ludzie niewstydliwi i niepobożni niemal kompletnie się tymi tematami nie zajmują, są im one plus minus obojętne, dopóki, rzecz jasna ktoś nie wpakuje im się z butami w ową ich niepobożność i kompletną niewstydliwość, nie zacznie ich gnębić, by się a to zawstydzili, a to nie wiedzieć czemu upobożnili.

Po drugie, a jest to odkrycie szalone w swej zuchwałości, wstydliwość była kiedyś odpowiednikiem czegoś określanego dziś ze wstrętem słowem „poprawność”. Słowem, o rzeczach wstydliwych, w ramach poprawnościowych, nie mówiło się ongiś w ogóle bądź to półgębkiem, bądź to w sytuacjach skrajnie intymnych. Ludzkość na dziesiątki wstydliwych spraw znalazła poprzez wieki tysiące eufemizmów lub, jak kto woli, słów maskujących i to w setkach języków. Naturalnie z racji już tu pomienionych nie będziemy tych eufemizmów przytaczać ani chwalić się, że je znamy. Dość rzec, że wszelki eufemizm poległ na polu chwały w imię tzw. prawdy. Efekt jest bardzo prosty, ale i smutny: na froncie walki o skromność i pobożność pozostali wyłącznie zwycięscy i najwulgarniejsi synowie tej ziemi, którzy z zapałem podobnym twórcom w toaletach nauczają nas od rana do wieczora swej estetyki, etyki i wszystkiego tego miłego, co już się nie powinno tak nazywać. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2016