Moc grubego nieporozumienia

Niewątpliwie droga do autorytaryzmu musi być pokonywana konsekwentnie i bezkompromisowo.

07.12.2015

Czyta się kilka minut

Stanisław Mancewicz /  / Fot. Grażyna Makara
Stanisław Mancewicz / / Fot. Grażyna Makara

Lenin – nieuświadomiony patron wielu naszych polityków – rzekł ongiś, że każdy kompromis jest zgniły. Kluczowe jest tu słowo „każdy”, bowiem chodziło Leninowi nie tylko o bezkompromisowe traktowanie rządzonych, ale i własnych – za przeproszeniem – kadr. To uwaga na początek. Uwaga druga wynika z badań, wedle których 40 procent naszego ludu uważa demokrację za ustrój kaleki i do zmiany. Słowem, wypadałoby tu rzec, że i owe 40 procent podziela opinię Lenina, bowiem duszą demokracji jest zaprawdę kompromis. Gdy spojrzeć na te dwa punkty pobieżnie i najprościej, wydaje się, że mamy oto w ojczyźnie do czynienia z glebą stosownie zaoraną, znakomicie takoż nawiezioną oraz z gotowym do pracy siewcą. Ów oracz i siewca, oraz gleba gotowa do przyjęcia ziarna satrapii, to pierwsza taka sytuacja w życiu bytujących tu i teraz pokoleń od lat bardzo wielu. I to by było w zasadzie na tyle, gdyby nie garść detali.

Pierwszym z nich jest podejrzenie, że ani lud nasz, ani jego przedstawiciele słowa „demokracja” nie rozumieją nawet na poziomie elementarnym. To nie może dziwić nikogo, bowiem o demokracji, odkąd nią oddychamy, w zasadzie się na serio nie mówi, słowo „obywatel” zaś kojarzy się tylko ze scenami milicyjnymi w filmach wyprodukowanych dawno. Wolność jest takoż uznawana za coś rozluźniającego i kojarzy się rychlej z promiskuityzmem seksualnym, poliamorią, rozrywką i z grzechem, a nie ze swobodami elementarnymi. Nie ulega żadnej kwestii, że demokracja jest dziś podejrzana, że jest przez masy rozumiana raczej jako słabość niż siła. Czy wynika z tego wszystkiego, że oto ludowi naszemu wszystko jest jedno? Że mu koło pióra lata, czy wolność jest, czy jej nie ma? Tak mniema – to widać dzięki wydarzeniom ostatnim – ekipa rządząca naszym krajem od kilku tygodni. Ekipa – dodajmy – ukształtowana przez żelazną konsekwencję w działaniu, przekonana o swej racji absolutnej, a przez to również uważająca każdy kompromis za zgniły.

Mistrzowsko psychologizując, pokuśmy się teraz o logiczne spostrzeżenie, że pokoleniu u władzy jest jednak znacznie bliżej do Lenina niż do dzisiejszych trzydziestolatków. A to znaczyć może tyle, że owo pokolenie, władczo definiujące świat nas otaczający, to staruchy niepozbawione czucia histerycznego, ale pozbawione wyobraźni. Oto być może, że pokolenia młodsze, urodzone w straszliwym reżimie Mazowieckiego, w czasach dyktatury Millera czy Kwasa bądź w złotych latach AWS-u, mają do wolności stosunek dla ludzi starszych niepojęty. Że mianowicie jest owo młode, rozhukane pokolenie przyzwyczajone do wolności w sposób niemal patologiczny, uważa że wolność – „to coś”, czego nazwać nie umie – nie jest czymś do odebrania, i że jest dana raz na zawsze. Jest to rzecz jasna – arcycacana naiwność, biorąca się z braku czasu na lekturę wprowadzającą do zrozumienia terroru.

Sumując: ludzie u władzy mniemają, że lud ni wolności, ni demokracji nie potrzebuje, że bardzo lubi siłę i przymus, a młodsi, kontestując i wolność, i demokrację, nie domyślają się, że konsekwencją tej kontestacji musi być zatkanie rury, którą oddychają. Starzy uważają, że młodzi tego zatkania sobie winszują, młodszym nie staje wyobraźni, że to jest możliwe. A zatem mamy do czynienia z nieporozumieniem. I to najpewniej grubym.

Konsekwencją, a raczej żelaznym pewnikiem – jako się rzekło na wstępie – w drodze do autorytarnych rządów jest odbieranie wolności. Po kawałku i po trochę. Porzućmy teraz górnolotne terminy i dla lepszego zrozumienia rzućmy tu garść zachowań wolnych ludzi. Cóż powie pokolenie demokrację i wolność olewające, gdy zabraknie im pornofilmików w sieci? Co powie, gdy na lata do więzienia będzie się szło za post na forum obrażający członków domu panującego? Za sianie nienawiści do hollywoodzkiej kinematografii patriotycznej? Za sadystyczne memowanie, za którą to czynność każda memująca ręka zostanie odcięta? Otóż bądźmy brutalni – pokolenie owo nie takiej niedemokracji i nie takiego braku wolności sobie życzyło, wybierając na złość i dla jaj zarówno tych starszych panów, jak owe starsze panie w Leninie widzące mistrza. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2015