O niecierpliwości

Oto skupmy się dziś na przyszłości, koniecznie odrzucając teraźniejsze smutki i histerie, a dzięki temu wywód ten będzie jaśniejszy i zrozumialszy.

15.11.2015

Czyta się kilka minut

Stanisław Mancewicz /  / Fot. Grażyna Makara
Stanisław Mancewicz / / Fot. Grażyna Makara

Zwłaszcza dla tak drogich nam mas, dla młodzieży i arcyszanownych seniorów, dla osób wierzących i dla niewierzących. Na początek ustalmy jednak absolutnie zasadniczy dla naszych rozważań fakt.


Odpowiedzmy zatem na pytanie cisnące się, czy aby rząd nasz nowy jest absolutnie takim samym jak inne rządy już słusznie, bądź niesłusznie, minione. Oto wypada odpowiedzieć – że owszem. Nie widać w nim niczego, co by odbiegało od średniej rządów w Polsce. Wskazywane przez wielu obserwatorów, wyższe niźli kiedykolwiek stężenie w nim zaburzonych osobowości jest na poziomie normalnym, to znaczy o tyle normalnym, o ile powinno ono – stężenie – odpowiadać stężeniu zaburzeń u populacji. W tym zatem sensie rząd nasz jest absolutnie reprezentatywny dla narodu, który go wybrał. Po tych kilku słowach tchnących otuchą i racjonalizmem możemy jakże płynnie przejść do profesjonalnej wieszczby, rzecz jasna posługując się znakomitym doświadczeniem, wynikłym z wielu lat przeżytych, tu, na tej ziemi po wielokroć zroszonej.


Pierwszym parametrem, dla trwania tego rządu najistotniejszym, jest niewątpliwie cierpliwość ludu. Rzec tu trzeba, że cierpliwość jest darem, ale jej brak takoż. Naród nasz z cierpliwości się dawno wyleczył, a ostatnio jakby bardziej – co zdaje się nie podlega dyskusji. Obserwacje pobieżne i krótkotrwałe dają nam asumpt do twierdzenia, że rząd im. Beaty Szydło bardzo masy już niecierpliwi. Pojawiające się tu i ówdzie głosy, pełne rzecz jasna zniecierpliwienia, świadczą głównie przeciw temu gabinetowi. Nie będziemy się tu rozdrabniać i wchodzić w detal. Wystarczy rzec tyle, że czasy – nazwijmy je – Wielkiej Niecierpliwości nie skłaniają do absolutnie żadnych optymistycznych mniemań, że oto rząd ten mógłby się cieszyć jakimś większym niźli wszystkie poprzednie zaufaniem i poparciem narodu. Jasne jak słońce jest spostrzeżenie, że rząd ten zanim zaczął działać, nic nie robi, tylko się modli i grozi. Jedno, drugie i trzecie w czasach Wielkiej Niecierpliwości to za mało. Na wszystko jest oczywiście rada. Zastanówmy się, jakaż rada dla tego rządu byłaby najcelniejsza i najsensowniejsza, a musi to być porada zgodna z klimatem, z oczekiwaniami i obietnicami, które słyszeliśmy przez ostatnich osiem lat, i do których bardzo przywykliśmy, jako do czegoś, co się spełni.


Otóż niewątpliwie i prezydent kraju, i rząd im. Beaty Szydło muszą pokazać, że są inne niż prezydenci i rządy poprzednie, by choć na chwilę utrzymać ciekawość i poczucie zmiany. Wszyscy sądzący, że to może być danie pięciuset złotych na dziecko w kolebce, zaprowadzenie sześciolatków na powrót do przedszkola, posłanie gimnazjalistów do podstawówki, obniżenie wieku emerytalnego, obniżenie podatków, że te i tym podobne reformy dadzą ludowi poczucie zasadniczej zmiany, ludowi cierpiącemu na chroniczną niecierpliwość w oczekiwaniu na strzyknięcie adrenaliny, wszyscy ci są – naszym skromnym zdaniem – w zasadniczym błędzie.


By osiągnąć sukces, rząd ten musi wyprowadzić kraj nasz z Unii Europejskiej, znieść demokrację, a swych wrogów uwięzić bądź zlikwidować. Takie słuszne mniemanie można odnieść, czytając powszechne w internecie postulaty ludowe. Nie ma wątpliwości, że jest to zadanie trudniejsze, niźli się wydaje. Od żadnego z poprzednich rządów lud nie oczekiwał tak gigantycznych przedsięwzięć czy raczej zasadniczego przekształcenia rzeczywistości. Podjęcie się przez poprzedni rząd regularnego dostarczania do gospodarstw domowych ciepłej wody pokazuje skalę zobowiązań tamtego rządu i obecnego. Skale zadań i skalę oczekiwań. Są to różnice zaprawdę bardzo trudne do ogarnięcia. Wniosek wypływający z tych znakomitych spostrzeżeń jest jeden: niecierpliwość zabije ten rząd, jak wszystkie poprzednie.


I jeszcze jedno, na koniec. Na pojawiające się pytanie, czemu prezesem rady ministrów nie został Jarosław Kaczyński, jest tylko jedna odpowiedź, jedna jedyna i prawdziwa. On nie lubi jeździć za granicę. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2015