O łzach

Umiarkowanie umiera na naszych oczach, jak nie przymierzając pszczoły.

26.11.2018

Czyta się kilka minut

Mamy oczywiście wyjątki w tym trendzie, a najpowszechniej spotykanym jest szalone umiarkowanie w myśleniu. Zauważalna jest wręcz moda w umiarkowaniu, jeśli idzie o ruszanie głową.

Niemal w każdej dziedzinie amatorskie umiarkowanie jest wypierane przez profesjonalnie uprawiany maksymalizm, idący pod rękę z karmiącą matką wszelkich wyolbrzymień, czyli egzaltacją. Są oczywiście branże, to zupełnie jasne, w których by istnieć, trzeba iść na całość, zzuć z siebie wszystko, włącznie z majtkami, a te najlepiej zdjąć sobie publicznie przez głowę. Nie trzeba dodawać, że spektakle tego gatunku były zawsze podstawą szeroko pojętej rozrywki. Dziś jednak, jak okiem sięgnąć, owe formy wyrazu objęły cały horyzont. Być może dlatego, że zaiste wszystko stało się rozrywką. Po prostu.

Egzaltacja stała się niezbędnym elementem wyrażania czegokolwiek. Bez egzaltacji nie ma analizy ani informacji. Nieegzaltowany komentarz, zwany suchym, jest bezwartościowy. Rzecz jasna egzaltować można się cynicznie i pod zamówienie, dla sławy i pieniędzy po prostu, ale też – nie kryjmy – egzaltowani naturszczycy są wśród nas, a ich rzesze rodzą się na pniu codziennie. Egzaltacja jest ich życiem, a rozdzierające parabolizowanie jest ich jedynym żywiołem. Łkające serce – zważmy – jest podstawowym mechanizmem uruchamiającym aparat mowy. Żalenie się głównie nad sobą to jedyna propozycja. Publiczne beki i demonstrowanie przeróżnych lęków stały się ideologią łączącą ludzi o bardzo różnych światopoglądach i gustach. Aż dziwne, że nie powstał dotąd żaden ruch bądź partia polityczna o nazwie dajmy na to Nasza Łza. Śmiemy twierdzić, że ugrupowanie takie zdobyłoby większość konstytucyjną.

Jeśli idzie o przykłady, to weźmy sławne już na cały świat lakrymacje wicepremiera Glińskiego na temat własnego męczeństwa. Każdemu wolno, rzecz jasna, beczeć na swój temat. Ale w dzisiejszych warunkach musiało się to skończyć maksymalizowaniem po całości. Gliński, będąc zaledwie politykiem partii rządzącej, partii biorącej czynny udział w zwyczajnej dla tej branży skrajnie nieestetycznej i nieetycznej jatce politycznej, partii będącej zarówno kreacją, jak i celem absolutnie najzwyczajniejszych aktów niechęci przeciwników, ogłosił się z tej okazji prześladowanym przez hitlerowców Żydem. W istocie było to zagranie pełną – że się wyrazimy – pulą. Nie da się ukryć, że tą parabolą Gliński zdjął główną nagrodę jarmarku z czubka namydlonego słupa, po którym wspinają się ku radości gawiedzi żądni sławy lokalni siłacze.

Niesłychanie rzadko, rzec trzeba, media światowe zajmują się ogłaszaniem zwycięzców we wspinaniu na namydlone słupy. Zwłaszcza w zawodach, które odbyły się poza granicami świata widzialnego. Tym razem się udało. Pełny opis zwycięstwa pana Glińskiego, jego wiktorii ogłoszonej na owym czubku, odnotowały największe serwisy informacyjne planety.

Szczere gratulacje, bo konkurentów jest – trzeba przyznać – mnóstwo. Czempionat w nieumiarkowaniu, w prezentowaniu koktajlu zmiksowanego z egzaltacji, bujdy na resorach i łez krokodyla, został zdobyty. Konkurencja została na starcie, w zgryzocie, sflaczeniu, poniżeniu i poczuciu zagapienia. Wypada może dodać, że można jeszcze spróbować zawalczyć, bowiem prześladowanie Żydów przed II wojną światową jest jeszcze do przebicia ich losem w czasie jej trwania. Trudno zachęcać pana Glińskiego do tej szarży, ale zdaje się nie bardzo trzeba. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2018