Małe nadzieje

Doroczna wojna z dyniami za nami, święto niepodległości przed nami.

02.11.2015

Czyta się kilka minut

Stanisław Mancewicz /  / Fot. Grażyna Makara
Stanisław Mancewicz / / Fot. Grażyna Makara

Nie dajmy się jednak kusić łatwym, holistycznym spostrzeżeniom w analizowaniu rzeczywistości i wdajmy się raczej w jej szczegół. Warto więc na początku rzec, że my, ludzie prawdziwie niezłomni, musimy w swej niezłomności trwać jeszcze mocniej i piękniej, bowiem z naszych szeregów ubywa właśnie przeogromna rzesza tych, którzy niezłomnymi się przez lata mienili i którzy w okamgnieniu, w reflektorze swej rewolucji październikowej, zabawkową niezłomność maluchów zamienili w żenującą dyspozycyjność średniaków. Nie płaczmy za nimi ani ich nie hamujmy, dajmy im odejść z naszego puebla, dajmy im pójść na całość, w pisaniu zwłaszcza, bowiem za naszego życia podobna okazja się nie powtórzy, zróbmy to takoż z miłości do naszej nadopiekuńczej matki karmiącej, bogini strzegącej różnorodności piśmiennictwa polskiego. Tak błyskawicznie, celnie, choć może naskórkowo sformułowana analiza znacznej części środowiska opiniotwórczego pozwala nam na porzucenie kolejnego modnego tematu i wypłynięcie na suchego przestwór oceanu, ku nieprzyjaznym lądom analizy reprezentacji narodu polskiego w jego nowym parlamencie.

Oto twarde dane mówią, że posłami zostało 58 nauczycieli. Zaiste, jest to liczba niepokojąca i zastanawiająca. Na pytanie, dlaczego w parlamencie musi zasiadać tylu pedagogów, nie ma żadnej odpowiedzi. Zważywszy paradoksalne ostatnio reakcje mas, wybór tych ludzi może oznaczać zarówno ogromny szacunek dla ich dotychczasowej pracy, jak i na odwrót: gruntowny brak szacunku i chęć pozbycia się ich z terenu gminy. Niepokojąca jest też skala, w jakiej pedagodzy porzucili złaknioną wiedzy dziatwę i zamienili – za przeproszeniem – etos pracy u podstaw na frukty i cukry wszelakich zniżek i przywilejów posła RP. Czy słychać w związku z tym porzuceniem histeryczne łkania dziatwy owej? Za tymi pedagogami, mistrzami duchowymi, kreatorami, mistrzami i, za przeproszeniem, tutorami? Nie słychać.

Z kolei branżę pornograficzną w naszym parlamencie reprezentuje zaledwie jeden poseł. Nawiasem zupełnie: wydaje się, że to zdecydowanie za mało, jak na przewidywania, odczucia i czucia. Pobieżne przeglądanie kampanijnych afiszów, ulotek bądź filmików wskazywało, że w Sejmie naszym, gdybyż ludzie ci zdobyli poklask powszechny, trzeba będzie zdemontować mównicę, a w jej miejsce ustawić rurę do tańca bądź łoże z baldachimem, stołówkę sejmową zaś zamienić na sklepik z fikuśnymi majtkami. Tak oto ogromna była oferta kandydatów epatujących swą prostą cielesnością, ową nogą, butem, dekoltem, wygoleniem, włochatością, tatuażem, obcisłością czy zwiewnością. To dziwne, że z nich wszystkich tylko jeden znalazł się w sejmowych ławach. Najpewniej jemu właśnie przypadnie pionierska rola opracowania w najbliższych latach standardu umysłowego i estetycznego dla podobnych mu figur, aspirujących do uczestniczenia w następnych kadencjach parlamentu polskiego. Można by tu w miarę prędko nakreślić głębsze studium na temat jakości owej estetyki, na razie jednak starczy rzec sentencjonalnie, że każdy naród ma taką gwiazdę porno, jakie owego narodu są fantazje, kuszenia i marzenia o wypinaniu oraz nieprzyzwoitym wybrzuszaniu.

Włosi – to konieczne i logiczne à propos – mieli ongiś w swym sejmie Ilonę Staller, czyli Cicciolinę, my zaś po prostu mamy swoją gwiazdę, obnażającą się wedle naszych tu upodobań do powabu. Surowych upodobań, dodajmy. Wspomniana tu posłanka Cicciolina zaproponowała – dziś już nieboszczykom, a ongiś żwawym panom – Saddamowi Husajnowi, a potem Osamie bin Ladenowi obcowanie płciowe w zamian za zarzucenie przez nich czynów zbrojnych i zobowiązanie się do czynienia pokoju. Na koniec wypada zatem dodać, wobec licznych płaczów nad wynikami wyborów, że zawsze jest coś, na co warto czekać. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2015