Płomyk nadziei

Po Soborze Watykańskim II Kościół doświadczył tylko jednej schizmy - tradycjonalistycznego lefebryzmu. Zważywszy na rangę soborowych zmian to naprawdę niewiele, chociaż samo istnienie schizmy boli i woła o powrót do Kościoła.

11.09.2005

Czyta się kilka minut

Abp Marcel Lefebvre, założyciek Bractwa św. Piusa X, udziela Komunii podczas Mszy św. trydenckiej /
Abp Marcel Lefebvre, założyciek Bractwa św. Piusa X, udziela Komunii podczas Mszy św. trydenckiej /

29 sierpnia Benedykt XVI przyjął w Castel Gandolfo stojącego na czele schizmatyków biskupa Bernarda Fellaya. O audiencję ubiegał się sam bp Fellay. Chociaż szanse na pojednanie należy uważać za nikłe, Benedykt XVI - jako stróż jedności Kościoła - nie mógł nie wyjść mu naprzeciw.

Komunikaty po spotkaniu, zarówno rzecznika Watykanu Joaquina Navarro-Vallsa, jak i przywódcy lefebrystów, były nadzwyczaj lakoniczne, choć niepozbawione optymistycznych akcentów. Pierwszy poinformował, że rozmowa przebiegła “w atmosferze miłości do Kościoła" i “pragnienia osiągnięcia pełnej jedności". Chociaż “świadomi trudności, rozmówcy wyrazili wolę, aby iść stopniowo dalej i w rozsądnym tempie" - oświadczył Navarro-Valls. W podobnym duchu wypowiedział się bp Fellay, dodając, iż spotkanie było dla lefebrystów okazją do pokazania, że są oni przywiązani do Stolicy Apostolskiej, Wiecznego Rzymu. “Bractwo św. Piusa X - napisał - modli się, aby Ojciec Święty potrafił znaleźć siłę do położenia kresu kryzysowi w Kościele, »odnawiając wszystko w Chrystusie«". Wszystko to dobrze podsumował Luigi Accattoli, watykanista włoskiego dziennika “Corriere della Sera": rozmowa Benedykta XVI z biskupem Fellayem była “udana ze względu na klimat i obiecująca, jeśli chodzi o przyszłość prowadzonych rokowań, ale bez żadnego praktycznego rezultatu".

Narodziny schizmy

Historia lefebryzmu sięga Vaticanum II (1962-65), którego Ojcem był również abp Marcel Lefebvre. Już w czasie Soboru ostrzegał on, że niektóre postanowienia “liberalnych" uczestników obrad zmierzają w niewłaściwą stronę. Ostatecznie nie złożył podpisu pod soborowymi dokumentami o wolności religijnej, ekumenizmie i o Kościele w świecie współczesnym. W 1968 r. założył Bractwo Kapłańskie św. Piusa X, oficjalnie erygowane w 1970 r.

Arcybiskup był głęboko przekonany, że “soborowy" Kościół tonie w błędach i herezji, czego najjaskrawszym znakiem jest reforma liturgiczna, która przyniosła ze sobą nowy Mszał papieża Pawła VI. Odrzucił tę reformę, pozostając przy Mszy trydenckiej. By “ratować Kościół", zorganizował w Écône (Szwajcaria) wyższe seminarium duchowne dla członków Bractwa i zaczął bez zgody Rzymu wyświęcać “swoich" księży.

W 1975 r. miejscowy ordynariusz - przy akceptacji Pawła VI - rozwiązał Bractwo św. Piusa X, ale Lefebvre nie podporządkował się temu postanowieniu. Rok później Watykan zawiesił go w wykonywaniu czynności kultowych. W końcu - wbrew woli Jana Pawła II - arcybiskup zdecydował się na konsekrowanie czterech biskupów. Zgodnie z zasadami prawa kościelnego 30 czerwca 1988 r. Papież ekskomunikował Lefebvre’a i nowo wyświęconych biskupów. Lefebryzm stał się schizmą. Część członków Bractwa odeszła z Écône i założyła Bractwo Kapłańskie św. Piotra, wierne Rzymowi.

Kręte drogi pojednania

Szukanie możliwości pojednania Bractwa z Kościołem - lub, w języku lefebrystów: powrotu “soborowego" Kościoła na właściwą drogę - zaczęło się jeszcze w czasach sprzed schizmy. W 1976 r. abp Lefebvre spotkał się z Pawłem VI, ale fakt, że wśród lefebrystów ten “modernistyczny" papież, twórca “strasznej i heretyckiej" nowej Mszy, cieszył się złą sławą, z góry przesądzał wynik rozmów.

Wielkie nadzieje Bractwo wiązało natomiast z Janem Pawłem II, licząc na jego “polski" konserwatyzm. Sam Papież boleśnie odczuwał rozłam w Kościele. Szybko też, już w roku wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, abp Lefebvre przybył do Watykanu. Wszystko - mówił potem - było na dobrej drodze do pojednania. Założyciel Bractwa przekonywał Papieża, że nie jest całkowicie przeciwny Vaticanum II i że odpowiada mu - zaproponowana przez Rzym - formuła, iż Sobór należy postrzegać w świetle Tradycji. W jego oczach najważniejsza była sprawa nowej liturgii, która - jak się wyraził - “niszczy Kościół". W odpowiedzi Jan Paweł II miał wyrazić opinię, że jeśli chodzi tylko o liturgię, to “wszystko może się ułożyć". Problem w tym - pisał arcybiskup - że w rozmowę wtrącił się w tym miejscu pewien “modernistyczny kardynał", a w 1986 r. Jan Paweł II pogrążył się w oczach lefebrystów, organizując międzyreligijne spotkanie w Asyżu.

Do kolejnej próby pojednania doszło w 1988 r. Po miesiącach rozmów, w których Kościół reprezentował kard. Joseph Ratzinger, 5 maja (święto św. Piusa V, “ojca" Mszy trydenckiej) przedstawiono abp. Lefebvre’owi do podpisania protokół zgody. Rzym zgadzał się w nim m.in. na powrót lefebrystów do Kościoła, a przy okazji sugerował, że Papież nominuje biskupa spośród członków Bractwa. Z kolei arcybiskup miał zaakceptować soborowe nauczanie o biskupie Rzymu i kolegialności biskupiej, uznać ważność Mszy Pawła VI oraz zgodzić się na dalszy dialog z Watykanem co do dyskusyjnych kwestii Soboru Watykańskiego II i nowej liturgii. Abp Lefebvre najpierw podpisał protokół, ale następnego dnia zerwał umowę, przedstawiając żądanie, by Papież wyznaczył lefebrystycznego biskupa - wbrew wcześniejszym ustaleniom - już do połowy czerwca i dał arcybiskupowi pozwolenie na konsekrację, bo w przeciwnym razie on i tak wyświęci biskupów. Watykan odmówił. 30 czerwca abp Lefebvre konsekrował czterech biskupów, w tym Bernarda Fellaya, ściągając na Bractwo ekskomunikę.

Kolejna runda rozmów zaczęła się w grudniu 2000 r. Bp Fellay, który był już wówczas zwierzchnikiem schizmatyków (abp Lefebvre zmarł w 1991 r.), wyraził gotowość aprobaty trzypunktowego protokołu jedności, w którym m.in. uznawał papieża za następcę Piotra i podporządkowywał się mu. A, chociaż biskup wciąż krytykował Mszę Pawła VI i nauczanie Soboru Watykańskiego II o wolności religijnej i ekumenizmie, to jednak kard. Dario C. Hoyos, przewodniczący Papieskiej Komisji “Ecclesia Dei" (do kontaktów z tradycjonalistami), zasugerował Papieżowi, aby - o ile protokół zostanie przyjęty - znieść ekskomunikę. Za datę ewentualnego powrotu Bractwa do Kościoła przyjęto Wielkanoc 2001 r. Zanim jednak do tego doszło, bp Fellay zmienił front, żądając wstrzymania procesu pojednania do czasu zdjęcia z lefebrystów ekskomuniki i oficjalnego pozwolenia księżom na sprawowanie Mszy trydenckiej. Jednocześnie przedstawiciele Bractwa rozpoczęli kampanię, w której oskarżali Rzym i Papieża o błędy w wierze.

Przełożony Bractwa ponownie stwierdził, że “soborowy" Kościół zerwał z Tradycją, czego miały dowodzić m.in. wizyta Jana Pawła II w synagodze i meczecie czy pocałunek złożony na Koranie. Podkreślił, że nauczanie Soboru Watykańskiego II o Tradycji sprzeciwia się wcześniejszej doktrynie Kościoła. Negocjacje utkwiły w martwym punkcie.

Nadzieja w Ratzingerze

Wybór na papieża kard. Josepha Ratzingera, znanego z wielkiej estymy do starej liturgii, lefebryści przyjęli jako dobry znak dla “soborowego" Kościoła i jednocześnie sygnał do podjęcia kolejnych negocjacji z Watykanem. Stąd prośba bp. Fellaya o audiencję. Co prawda złośliwi sugerowali, że lefebryści zdecydowali się na ten krok, by u boku Papieża przypomnieć światu o swoim istnieniu, ale trudno się z tym zgodzić: członkowie Bractwa naprawdę są przekonani, że powierzono im misję ratowania świętej Tradycji, a w Benedykcie XVI widzą szansę na choćby przyhamowanie upadku “soborowego" Kościoła. Takie jest przynajmniej stanowisko bardziej ugodowej frakcji, bo w końcu Bractwo nie jest monolitem. Wiadomo, że np. bp Richard Williamson, jeden z czterech biskupów, których konsekrował abp Lefebvre, jest bardzo sceptyczny co do rozmów z Watykanem; niektórzy uważają go nawet za kryptosedewakantystę (zwolennika poglądu, że do czasu wyboru “niesoborowego" papieża Piotrowa Stolica - łac. sedes - wakuje).

Abp Lefebvre już w 1978 r. mówił o kard. Ratzingerze, że jest on “z pewnością o wiele bardziej świadomy niebezpieczeństwa reform [soborowych] i bardziej pragnie powrotu do tradycyjnych norm, (...) wydaje się być bardziej rzeczowy i zdolniejszy do znalezienia dobrego rozwiązania". Na tydzień przed audiencją u Benedykta XVI opinię tę potwierdził bp Fellay w rozmowie z lefebrystyczną agencją DICI. Jego zdaniem, w przeciwieństwie do Jana Pawła II, na którym lefebryści srodze się zawiedli, “kardynalska" faza działalności Benedykta XVI usprawiedliwia “płomyk nadziei" na pojednanie.

W wypowiedzi dla DICI przełożony Bractwa powtórzył dwa stare warunki, które Watykan musi spełnić, jeśli dialog ma być kontynuowany: prawo wszystkich księży do odprawiania Mszy trydenckiej oraz cofnięcie ekskomuniki z 1988 r. Ich spełnienie “byłoby głębokim i skutecznym wyłomem w tym progresistycznym systemie" i “stopniowo prowadziłoby do zmiany atmosfery i ducha w Kościele".

Jeśli chodzi o “płomyk nadziei", to - zdaniem bp. Fellaya - wróżą go pewne znaki z “kardynalskich" czasów Benedykta XVI. Przykładowo, kard. Ratzinger w czasie ostatniej wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej w Koloseum przedstawił bliski lefebrystom obraz “soborowego" katolicyzmu: Kościół “wydaje się nam tonącym okrętem" - powiedział ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Kardynał też często krytykował nową i bronił starej Mszy. “Wiemy [także] - podkreślił bp Fellay - że kard. Ratzinger był przeciwny międzyreligijnemu spotkaniu w Asyżu w 1986 r. i nie wziął w nim udziału; za drugim razem, w 2002 r., został zmuszony do uczestnictwa, chociaż wciąż się sprzeciwiał".

Problem w tym, że Benedykt XVI od początku pontyfikatu deklaruje przywiązanie do Soboru Watykańskiego II, a w oczach zwierzchnika lefebrystów już nawet nie Msza Pawła VI, ale właśnie Sobór jest problemem największym. W takim stawianiu sprawy bp Fellay jakby zmodyfikował stanowisko abp. Lefebvre’a (który za sedno sporu miał nową Mszę), a w każdym razie nieco inaczej rozłożył akcenty. Jak się zdaje, hierarcha byłby w stanie uznać ważność Mszy Pawła VI, ale i tak widzi w niej - jak powiedział - “truciznę, która z wolna zabija wiarę".

Mimo przywiązania Benedykta XVI do Vaticanum II bp Fellay przewiduje, że nowy papież “otworzy spadochron, spowalniając upadek Kościoła", co stworzy też szansę dla Bractwa. Można przypuszczać, że Papież “będzie w stanie dokonać właściwego wyboru. (...) możemy oczekiwać - mając na uwadze powagę sytuacji - że Rzym może zwrócić swoje oczy w kierunku wszystkich tych, którzy przywiązani są do starej Mszy". Wypowiedzi przedstawicieli Bractwa nie pozostawiają złudzeń: uważa się ono za coś w rodzaju Arki Noego dla “modernistycznego" Kościoła, zalewanego przez potop herezji i błędów.

Sedno problemu

O co więc przede wszystkim chodzi lefebrystom w sporze z Watykanem? Co jest podstawowym grzechem “soborowego" Kościoła? Na te pytania padają różne odpowiedzi, chociaż, ogólnie rzecz ujmując, sedno problemu leży w Soborze Watykańskim II. Jedni twierdzą, że lefebrystom nie podoba się głównie soborowe nauczanie o ekumenizmie, który abp Lefebvre nazywał “dziełem diabła". Inni uważają, że w oczach lefebrystów najgorszym “grzechem" Soboru było nauczanie o wolności religijnej, które wszystkie religie umieszcza na jednym poziomie, przecząc jedyności i wyjątkowości katolicyzmu, oraz podkopuje katolickie rozumienie państwa. Jeśli wolność religijna rozciąga się nie tylko na katolicyzm, ale także na inne religie (również dzieło szatana), oznacza to, że państwo ma obowiązek chronić wszystkie religie, a nie jedynie katolicyzm. “Po co - pytał abp Lefebvre - Kościół istnieje na ziemi, jeżeli nie w celu propagowania królowania Naszego Pana Jezusa Chrystusa oraz wprowadzania przez Niego cywilizacji chrześcijańskiej, jedynej możliwej do przyjęcia?". W związku z tym mówi się czasem, że żal lefebrystów do Vaticanum II ma przede wszystkim charakter polityczny: Sobór otworzył Kościół na demokrację, ustrój niezgodny z “prawdziwie katolickim" nauczaniem Kościoła.

Zdaniem jeszcze innych lefebryzm nie może ścierpieć przede wszystkim - jak to sam ujmuje - soborowego liberalizmu, nauczania o kolegialności biskupiej czy otwarcia przez Vaticanum II drogi do reformy liturgicznej. Fakt, że Bractwo św. Piusa X tak zaciekle krytykuje Mszę Pawła VI, wynika z tego, że w ich oczach konserwuje ona błędną wizję Kościoła zaproponowaną na Soborze - właśnie Kościoła ekumenicznego, prowadzącego dialog z innymi religiami, liberalnego, kolegialnego itp. W tym świetle jest jasne, że Kościół katolicki i Bractwo różni w głównej mierze eklezjologia. Zdaniem lefebrystów ich wizja Kościoła w pełni zawiera się w liturgii trydenckiej. Lex orandi - lex credendi: jaka liturgia, taka doktryna. Stąd tak bardzo zależy im na prawie każdego księdza do sprawowania starej Mszy: im więcej wiernych uczestniczy w tej liturgii, tym więcej w Kościele prawdziwej i zdrowej (czyli antysoborowej) eklezjologii. Trzeba pamiętać, że - jak pisał kard. Ratzinger w słynnym “Raporcie o stanie wiary" - “za różnymi koncepcjami liturgicznymi kryją się różne koncepcje Kościoła".

Jakkolwiek patrzeć na lefebrystyczne żale do Soboru Watykańskiego II, oczywiste jest, że wszystkie łączy nie tylko eklezjologia, ale i rozumienie Tradycji. Tak właśnie widział problem Jan Paweł II, ogłaszając w liście “Ecclesia Dei" ekskomunikę Bractwa: “Korzenie tego schizmatyckiego aktu [konsekracji biskupiej z 30 czerwca 1988] można dostrzec w niepełnym i wewnętrznie sprzecznym rozumieniu Tradycji. Niepełnym, bowiem niedostatecznie uwzględniającym żywy charakter Tradycji, »która - jak z całą jasnością uczy Sobór Watykański II - wywodząc się od Apostołów, czyni w Kościele postępy pod opieką Ducha Świętego. Zrozumienie przekazanych rzeczy i słów wzrasta bowiem dzięki kontemplacji oraz dociekaniu wiernych, którzy je rozważają w swoim sercu, dzięki głębokiemu, doświadczalnemu pojmowaniu spraw duchowych oraz dzięki nauczaniu tych, którzy wraz z sukcesją biskupią otrzymali pewny charyzmat prawdy«".

Według teologii katolickiej Tradycja jest rzeczywistością żywą, podlegającą w historii Kościoła rozwojowi i wzrostowi, głębszemu ujmowaniu, lepszemu zrozumieniu w zależności od zmieniającego się kontekstu, niekiedy domagającą się nowej interpretacji w kontekście nieznanych wcześniej pytań i problemów, jakie niesie ze sobą życie ludzi. Tylko takie rozumienie Tradycji mogło zrodzić Vaticanum II. Wedle zaś lefebrystów, Tradycja jest niczym skała: nieporuszona i niezmienna. Bp Fellay w rozmowie z agencją DICI powiedział: “W 1988 r. abp Lefebvre był ganiony za posiadanie niepełnego rozumienia Tradycji, jako »nieruchomej« koncepcji: »przeszłości«. Podczas gdy według Rzymu Tradycja »tworzy się dzisiaj« - mętne wyrażenie".

Jaka tożsamość?

Kard. Francesco Pompedda, komentując spotkanie Benedykta XVI z bp. Fellayem powiedział, że jednym z niezbywalnych warunków przyjęcia Bractwa do Kościoła jest odejście od dotychczasowej linii “potępienia Soboru". I dodał: “nie sądzę, aby mogło się wydarzyć coś nowego, o ile lefebryści nie uznają doktrynalnej prawomocności Soboru (...) i nie zrezygnują z potępienia związanych z nim rozporządzeń". Z oczywistych racji właśnie takie jest stanowisko Watykanu od początku rozmów z lefebrystami.

Jak jednak pogodzić to stanowisko Kościoła z tym, co na temat Soboru ma do powiedzenia przełożony Bractwa św. Piusa X? Jak pogodzić jego słowa ze słowami Benedykta XVI wypowiedzianymi podczas Mszy inaugurującej pontyfikat, że Vaticanum II pozostaje busolą dla Kościoła: “podejmując posługę następcy Piotra, pragnę z mocą potwierdzić zdecydowaną wolę dalszego wprowadzania w życie Soboru Watykańskiego II, idąc za moimi poprzednikami, wierny ciągłości dwóch tysięcy lat tradycji Kościoła"?

Niezgoda lefebrystów na Vaticanum II i posoborowe reformy stanowi w gruncie rzeczy o ich tożsamości, decyduje o ich “być albo nie być". Ta tożsamość wyłoniła się ze sprzeciwu, krystalizowała się w nim i nim się karmiła. Czy członkowie Bractwa będą mieć tyle siły i odwagi, by podciąć gałąź, na której siedzą? Bez tego kroku “płomyk nadziei" na ich powrót do Kościoła, na zyskanie tożsamości w pełni katolickiej, zgaśnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2005