Nowa nienawiść

74 lata temu w niemieckich miastach płonęły synagogi: „Noc Kryształowa” była wstępem do Holokaustu. Dziś w Niemczech znów widać antysemityzm. Mimo to wspólnoty żydowskie rozwijają się coraz prężniej.

12.11.2012

Czyta się kilka minut

Demonstracja przeciw neonazistom i antysemityzmowi; w tle berlińska synagoga przy Oranienburgerstrasse. / Fot. Fabian Bimmer / AP / EAST NEWS
Demonstracja przeciw neonazistom i antysemityzmowi; w tle berlińska synagoga przy Oranienburgerstrasse. / Fot. Fabian Bimmer / AP / EAST NEWS

Wydarzyło się to w biały dzień, w środku lata, w dobrej mieszczańskiej dzielnicy Friedenau. 53-letni Daniel Alter, liberalny berliński rabin, zamierzał właśnie wyjść na spacer ze swoją córką. Nie zaszli daleko: już w pobliżu domu zostali zatrzymani przez czterech młodych mężczyzn. Najwyraźniej z powodu kipy Altera, żydowskiego nakrycia głowy, jeden z nich zapytał go, czy jest Żydem. Po czym najpierw zaczęli obrzucać go wyzwiskami, a potem bić. Jeden z mężczyzn krzyknął do sześcioletniej córki rabina, że ją zabiją. Po czym – uciekli.

Żydowski duchowny, na co dzień zaangażowany w dialog żydowsko-chrześcijańsko-islamski, trafił do szpitala. Diagnoza: złamanie kości jarzmowej czaszki. Córka przeżyła szok. Policja do dziś poszukuje napastników, bezskutecznie; ustalono tylko, że wywodzą się oni z rodzin imigranckich z krajów islamskich.

„Żydzi? Przeklęci przez Allaha!”

Napaść na rabina Altera była jednym z wielu podobnych przypadków, jakie wydarzyły się w ostatnim czasie. We wrześniu cztery kobiety, najwyraźniej muzułmanki, obrzuciły wyzwiskami grupę żydowskich uczennic, które rozmawiały po hebrajsku na ulicy – padły słowa o „żydowskich kurwach”. Wkrótce potem berliński taksówkarz odmówił zawiezienia żydowskiej rodziny do synagogi w święto Jom Kippur. Tego samego dnia Stephan Kramer, sekretarz generalny Centralnej Rady Żydów w Niemczech (głównej organizacji zrzeszającej niemieckich Żydów), szedł właśnie do synagogi, gdy w przecznicy od bulwaru Kurfürstendamm został zaczepiony przez przechodnia. Mężczyzna ów, jak można było potem przeczytać w raporcie policyjnym, zauważył najwyraźniej, że Kramer trzyma w ręku żydowski modlitewnik – i zaczął mu grozić. Na szczęście tylko na tym się skończyło.

Oburzenie w Berlinie wywołał zwłaszcza atak na Altera i jego córkę. Rodzina rabina doświadczyła wielu gestów sympatii i solidarności, były nawet manifestacje, zupełnie spontaniczne. Większość berlińczyków pokazała, co myśli o takiej rasistowskiej przemocy – obojętne, jakie by były jej korzenie.

Oczywiście, antysemityzm nie jest w Niemczech zjawiskiem nowym. Znamienne jednak, że sprawcami wielu niedawnych incydentów byli niemieccy muzułmanie – albo przynajmniej osoby wywodzące się z środowisk imigrantów z krajów islamskich. Ten empiryczny fakt znajduje potwierdzenie w badaniach: według studium socjologicznego, poświęconego światopoglądowi społeczności niemieckich Turków, aż 18 proc. z nich uważa, że Żydzi to ludzie mniej wartościowi od innych. W przypadku arabskich imigrantów procent tych, którzy tak myślą, jest zapewne jeszcze wyższy.

Wśród młodych ludzi w Niemczech, którzy wywodzą się ze społeczności o korzeniach arabskich lub tureckich, już samo słowo „Żyd” jest traktowane jako jedno z najgorszych wyzwisk. W oczach wielu młodych niemieckich muzułmanów Żydzi są „brudni i chciwi, Żydzi rządzą światem, a do tego są przeklęci przez Allaha” – pisze psycholog Ahmad Mansour, Palestyńczyk z Izraela mieszkający w Berlinie.

Mansour pracuje w tzw. projektach prewencyjnych, mających zapobiegać nienawiści i przemocy w środowiskach arabskiej młodzieży. Przyznaje, że codziennie spotyka się tutaj z antysemickimi resentymentami. „Dla mnie i innych osób zaangażowanych w tę pracę jest jasne: taka nienawiść jest o wiele bardziej rozpowszechniona, niż skłonne są to przyznać niemiecka większość społeczeństwa oraz islamskie organizacje” – napisał Mansour we wstrząsającym świadectwie, opublikowanym w jednej z gazet. Jego tytuł: „Tak głęboko sięga nienawiść”.

Cienie przeszłości

Pomimo tych najnowszych incydentów, byłoby jednak czymś niesprawiedliwym, gdyby działalnością antysemicką w Niemczech obciążono tylko żyjących tu muzułmanów. Według najnowszego raportu o antysemityzmie niemieckiego Bundestagu, większość przestępstw o podłożu antysemickim popełniają nadal ludzie wywodzący się ze środowisk niemieckiej skrajnej prawicy. Niechęć czy też wrogość wobec Żydów widoczna jest – wedle tegoż raportu – w prawie wszystkich sferach niemieckiego społeczeństwa. Ocenia się, że tzw. utajony antysemityzm można przypisać jednej piątej tegoż społeczeństwa.

Inne badania, przeprowadzone przez Fundację im. Antonio Amadeu – 28-letni Angolańczyk Antonio Amadeu Kiowa był jedną z pierwszych śmiertelnych ofiar rasizmu w zjednoczonych już Niemczech; zginął w grudniu 1990 r. w Eberswalde (w byłej NRD) – pokazują obraz jeszcze bardziej drastyczny. Wedle tych badań, 23 proc. wszystkich Niemców uważa, że Żydzi w Niemczech nie powinni mieć takich samych praw jak Niemcy; ponad 32 proc. ma zgadzać się z poglądem, iż Żydzi mają zbyt duży wpływ na społeczeństwo Niemiec; prawie 50 proc. ma wierzyć, że wielu Żydów usiłuje wyciągnąć korzyści z przeszłości III Rzeszy, zmuszając Niemców do nieustannego zadośćuczynienia finansowego za popełnione wtedy zbrodnie.

Obraz ten można uzupełnić jeszcze innymi szacunkami: otóż od pewnego czasu wizerunek Izraela w Niemczech jest coraz gorszy. Z badań renomowanego instytutu Forsa wynika, że 70 proc. wszystkich Niemców uważa Izrael za „bezwzględne państwo” – to 11 punktów procentowych więc niż trzy lata temu. Jedynie 36 proc. uważa Izrael za kraj sympatyczny, 13 proc. w ogóle odmawia Izraelowi prawa do istnienia. Tylko co trzeci Niemiec uważa dziś, że Niemcy mają szczególne zobowiązania wobec państwa żydowskiego.

Do tak złego wizerunku Izraela przyczynił się bez wątpienia także Günter Grass: laureat Pokojowej Nagrody Nobla i były żołnierz Waffen-SS zaatakował wiosną tego roku Izrael swoim wierszem, w którym krytykował państwo żydowskie (przy pomocy także kłamstw) i nazywał je „największym zagrożeniem dla i tak wątłego pokoju światowego”. Pamflet Grassa spotkał się ze sporą akceptacją przede wszystkim w lewicowych środowiskach politycznych.

Spór o obrzezanie

Niepokój wśród niemieckich Żydów wywołał ostatnio wyrok, jaki wiosną tego roku wydał sąd w Kolonii – uznał on, że rytualne obrzezanie, dokonywane u chłopców z rodzin żydowskich i muzułmańskich, należy zakwalifikować jako „uszkodzenie ciała” i ścigać prawnie. Wyrok, a także ostry ton w dyskusji, jaka po nim miała miejsce, wstrząsnęły niemieckimi Żydami i najwyraźniej otwarły stare blizny. Wielu pytało, czy Niemcy to jeszcze ich kraj.

Do gmin żydowskich w Niemczech należy dziś około 110 tys. osób, ale ocenia się, że liczba niemieckich Żydów – czy, jak kto woli, żydowskich Niemców – jest dwa razy wyższa (mniej więcej drugie tyle nie chce bowiem przynależeć oficjalnie do tych wspólnot religijnych). Wyrok sądu z Kolonii postawił na porządku dziennym pytanie: jak niemieckie społeczeństwo traktuje tych ludzi? Czy szanuje żydowskie tradycje i obyczaje, liczące już sobie 4 tys. lat, czy postrzega je jako wzbogacenie – czy też przeciwnie, wielu Niemców tylko z trudem skrywa swój tradycyjny antysemityzm?

Patrząc na największe gminy żydowskie w Niemczech, np. w Berlinie, widać ambiwalencję, z jaką wielu żydowskich Niemców patrzy na Niemcy jako na swoją ojczyznę. Przykładowo, żydowski Abraham Geiger Kolleg z Poczdamu, gdzie kształcą się przyszli rabini, poradził swoim studentom, aby raczej nie nosili kipy w miejscach publicznych. Podobnie postąpiła tradycyjna żydowska szkoła Or Avner w Berlinie. A Charlotte Knobloch, była przewodnicząca Centralnej Rady Żydów w Niemczech, pytała „na poważnie, czy to jest jeszcze nasz kraj”. Knobloch uważa, że koloński wyrok wbił klin między Żydów i nie-Żydów.

Na szczęście, rząd Niemiec przyjął niedawno projekt ustawy, która ma oficjalnie zaakceptować obrzezanie jako element żydowskiej i islamskiej tradycji oraz zagwarantować, że nie będzie ono ścigane, jeśli będzie dokonywane przy zachowaniu odpowiednich medycznych standardów. Jednak wolno sądzić, że raz wywołany niepokój wśród Żydów mieszkających w kraju Holokaustu szybko nie zniknie.

Żydowski renesans w Niemczech

Zarazem jednak, na przekór wszystkim tym wydarzeniom i statystykom, w Niemczech rozkwita nowe żydowskie życie. Na przykład w Berlinie, gdzie – obok starych, zasiedziałych tu „od zawsze” członków gmin żydowskich i żydowskich imigrantów z byłego ZSRR (łącznie jest ich kilkanaście tysięcy, tych „zorganizowanych”) – mieszka dziś całkiem spora grupa młodych Izraelczyków. Ich liczebność szacuje się od 20 do nawet 50 tysięcy. Ciekawi świata, kreatywni, pełni radości życia, są wzbogaceniem dla berlińskiej metropolii.

Choć więc znany niemiecko-żydowski historyk Michael Wolffsohn twierdzi, że ostatnie akty agresji dowodzą, iż Niemcy stały się dziś niejako poboczną areną „nieustającej wojny arabsko-muzułmańsko-izraelskiej”, to równocześnie ten sam Wolffsohn jest przekonany, że sprawy niemiecko-żydowskie idą w dobrym kierunku. „Żydzi przybywają do Niemiec, a nie odwrotnie” – twierdzi Wolffsohn – „Żydzi głosują nogami za Niemcami”. I dodaje wieloznacznie, że „dyskusja o obrzezaniu to dla nas, Żydów, także okazja do autorefleksji”.

Ale także dla nieżydowskich Niemców ostatnie wydarzenia to wystarczający powód do autorefleksji. Fakt, że w 70 lat po tzw. konferencji w Wannsee, gdzie urzędnicy III Rzeszy omawiali sposoby wymordowania europejskich Żydów, w Niemczech na nowo rozkwitają społeczności żydowskie, sam w sobie jest już (spóźnionym) zwycięstwem nad ideologią narodowosocjalistyczną. A dla współczesnych Niemców to – także – szczęśliwy traf. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2012