Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zwykle kiedy mówimy o naszych społecznych niesprawiedliwościach, myślimy o ludziach wykluczonych, bezdomnych, bezrobotnych, o pracownikach niewykwalifikowanych, o tych wszystkich, dla których 500 plus okazało się ratunkiem czy nawet sposobem na godne życie. Jest 6 tys. kościelnych i parafialnych organizacji charytatywnych, 835 charytatywnych organizacji zakonnych; myśli się o bezdomnych, dla których utworzono blisko 900 kościelnych placówek pomocy, 416 punktów pomocy medycznej; myśli się o imigrantach (29 kościelnych dzieł na ich rzecz), nie mówiąc o działalności innych wyznań, o instytucjach i organizacjach świeckich oraz państwowych (przytoczone dane pochodzą z 2016 r., dziś jest ich prawdopodobnie więcej). Myśli się i pewnie nigdy dość będzie się myślało i działało.
Tymczasem socjologowie Tomasz Szlendak i Arkadiusz Karwacki przeprowadzili ciekawe badania. W rozmowie z Pauliną Błaszkiewicz („Klasa dojna”, Temat Tygodnika) pokazują inne, wielkie obszary społeczne, w których rosną poczucie krzywdy, frustracja i gniew. Zapraszają do spojrzenia na... klasę średnią. Jej reprezentanci nie głodują i mają dach nad głową, nawet własne mieszkania czy domy (co prawda spłacają mordercze raty kredytów), nabywają samochody (z tych najtańszych, często używane), zatrudniają korepetytorów i opłacają dodatkowe zajęcia dla swych pociech, wysyłają je na studia, czasem bywają na koncertach i w teatrze, czasem wyjeżdżają za granicę. A na to wszystko pracują z wielkim trudem. Ich wykształcenie, ich wkład w kulturę, ich inwestowanie w wykształcenie dzieci mają się nijak do miejsca na skali prestiżu i zarobków. „Naukowcy po doktoratach, którzy już powszechnie porównują swoje zarobki z pensjami kasjerów w supermarketach w dużych miastach. Dodajmy osoby na umowach śmieciowych – osoby wykonujące wolne zawody. O tym możemy się dowiedzieć z różnych badań: nic tak nie frustruje jak niskie pensje” – mówi w tej rozmowie Arkadiusz Karwacki.
Czytaj także: Klasa dojna - rozmowa z socjologami Arkadiuszem Karwackim i Tomaszem Szlendakiem
Lamentujemy, że Polskę opuszczają lekarze, że wykształceni u nas specjaliści szukają zatrudnienia w innych krajach Unii Europejskiej. Lamentujemy, jakbyśmy nie wiedzieli, że tam ich status po prostu odpowiada aspiracjom. Są tacy, jak prof. Krystian Jażdżewski, który chcąc Polakom uprzystępnić niezwykle kosztowną w Stanach Zjednoczonych nowoczesną metodologię testów genetycznych, zrezygnował z kariery w USA i opracował w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym metodologię dostępną (finansowo) dla Polaków. Dla większości jednak porównanie statusu osób na podobnym szczeblu drabiny społecznej, tego samego zawodu i podobnych kompetencji w innych krajach rodzi frustrację i ostatecznie gniew. Socjologowie nazwali to „układem odniesienia statusowego”.
Do tego warto dodać, że to właśnie klasa średnia jest dla państwa najłatwiejszym do kontrolowania płatnikiem podatków. Jeśli nawet w wieku produkcyjnym jakoś funkcjonuje, to na ogół nie może się spodziewać spokojnej starości na (zwykle kiepskiej) emeryturze, nie mówiąc o godnym systemie opieki zdrowotnej dla ludzi starych. Ta właśnie część społeczeństwa czuje, że ponosząc największe ciężary, nie otrzymuje w zamian nic – konstatują socjologowie.
Czytaj także: Paweł Śpiewak: Klasa średnia, ulotny hegemon III RP
Dotychczas obiegowa opinia i wzgardliwa publicystyka o klasie średniej miały do powiedzenia zaledwie tyle, że jest „syta” – w domyśle nastawiona na konsumpcję, otępiała, egoistyczna, niezdolna do żadnej z form obywatelskiej solidarności, wręcz odgrodzona, na własne życzenie, od innych klas. No to pora się dowiedzieć, kim jej przedstawiciele są naprawdę. I dlaczego mają dość. ©℗